Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byliśmy na egzaminie na prawo jazdy

INGA DOMURAT [email protected]
Agata Kuroczycka (od lewej) nie zdała egzaminu, bo jadąc tyłem po łuku wyjechała poza linię i strąciła pachołek. Ten błąd ją zdyskwalifikował.
Agata Kuroczycka (od lewej) nie zdała egzaminu, bo jadąc tyłem po łuku wyjechała poza linię i strąciła pachołek. Ten błąd ją zdyskwalifikował. Piotr Czapliński
Po tym, jak opisaliśmy mękę jednego z kandydatów na kierowcę podczas egzaminu praktycznego, na naszym forum internetowym zawrzało.

Ale dzięki temu po raz pierwszy dyrekcja Zachodniopomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Koszalinie pozwoliła nam uczestniczyć w egzaminie od jego początku do końca.

Na placu manewrowym i w samochodzie z napisem "egzamin" spędziliśmy kilka godzin, obserwując z bliska egzaminatorów i zdających. Sprawdziliśmy, żaden z nich nie ma wpływu na to, z kim będzie jeździł. O tym decyduje system komputerowy, który po każdym zakończonym egzaminie, losuje kolejnego zdającego i nie informuje, które to już jego podejście do egzaminu.

Poza łuk
I taki sam los spotkał Agatę Kuroczycką, której egzaminatorem była jedyna kobieta wykonująca ten zawód w koszalińskim ZORD - Katarzyna Moskal. Najpierw, jak każdy, musiała wykazać się wiedzą na temat tego, gdzie na przykład wlewa się olej, jakie i gdzie są światła w samochodzie. I z tym, z naszych obserwacji wynika, nikt raczej problemu nie ma. Nie miała i pani Agata. Niestety, już przy jeździe na łuku, zaczęły się kłopoty. Przodem jakoś poszło, ale tyłem pani Agata zupełnie wyjechała poza łuk i przewróciła słupek.

- To oznacza jedno, przerwanie egzaminu. Gdyby jeszcze zatrzymała się na linii i przerwała wykonywanie manewru, mogłaby go powtórzyć, bo każdy, kto za linię nie wyjedzie, ma prawo do drugiej próby - wyjaśniał przyglądający się egzaminowi razem z nami Tomasz Kozłowski z ZORD Koszalin. - A tak mamy prawo uważać, że kierowca nie panuje nad samochodem.

Znowu nie zdałem...
Egzaminatorka odstawiła auto i poszła losować kolejnego zdającego. Tym razem padło na Tomasza Targowskiego z Koszalina. I znów podobny błąd. Ominął co prawda pachołek, ale wyjechał za linię. - To moje trzecie podejście, ale przyznaję, że przez ostatnie dwa i pół roku nie jeździłem - powiedział nam tuż po egzaminie Tomasz Targowski.

Z manewrami na placu z trudem, ale się uporał, kolejny zdający Artur Binkiewicz z podtychowskiego Warnina. Zaliczona jazda po łuku przodem i tyłem oraz wjazd pod górkę z użyciem hamulca ręcznego i jedziemy do miasta. Ja cicho z tyłu, bo podpisałam oświadczenie, że nie będę się odzywać i nagrywać egzaminu. - Jeśli nie będę nic mówić, to oznacza, że jedziemy prosto, a o ewentualnych skrętach w prawo czy w lewo, będę informować z odpowiednim wyprzedzeniem - usłyszał zdający i przy okazji ja od egzaminatora.

Wolno, ale bez problemów dojechaliśmy do uliczek przy ul. Franciszkańskiej, w które jak zauważyliśmy lubią wjeżdżać egzaminatorzy. Ale na tym koniec. Zdający najpierw w ogóle nie zareagował na wyjeżdżający z parkingu samochód i niewiele brakowało do stłuczki, a potem na skrzyżowaniu równorzędnym nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu kierowcy nadjeżdżającemu z jego prawej strony. - Tu muszę egzamin przerwać, dalej nie jedziemy - oznajmiła Katarzyna Moskal, wyliczając popełnione błędy.

- Ja jeszcze wczoraj dwie godziny nauki jazdy w Koszalinie sobie wziąłem i.... (tu padają niecenzuralne słowa)... znowu nie zdałem. Trzeci raz do egzaminu podchodzę i już wszyscy koledzy z pracy się mnie pytają, kiedy to prawo jazdy będę miał - mówił nam zły na siebie Artur Binkiewicz.

Za czwartym razem
Mijała kolejna godzina, a przy nas nikomu jeszcze nie udało się zdać egzaminu. W końcu za kierownicą usiadła Katarzyna Bobrowska-Dudek z Białogardu. Manewry na placu zaliczyła bez problemu i wyjechała na drogę.

- Proszę skręcić w lewo.... proszę skręcić w prawo.... zaparkować przodem - to jedyne komendy, jakie padały z ust egzaminatora Łukasza Wojewódzkiego. Nie krzyczał, nie zagadywał, co najwyżej przypomniał, że już można by włączyć kierunkowskaz.

I gdyby nie miejscami zbyt wolna jazda, zakręty z nogą na sprzęgle i dwukrotne zgaśnięcie silnika, to zdającą można by pomylić z kierowcą ze stażem. Drobne błędy nie zaważyły na całości egzaminu i pani Katarzyna go zdała.

- Jestem szczęśliwa, nie mogę uwierzyć, ale dzięki, że już piątego razu nie będzie - mówiła zadowolona mieszkanka Białogardu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!