Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chory na raka Kamil otrzymał pomoc. "Dzięki Wam wygram z rakiem"

Inga Domurat, [email protected]
Kamil Nowacki ma w sobie dużo siły. Chce walczyć z chorobą. Najmocniej na świecie kocha swoją córeczkę Vanessę i dla niej chce żyć.
Kamil Nowacki ma w sobie dużo siły. Chce walczyć z chorobą. Najmocniej na świecie kocha swoją córeczkę Vanessę i dla niej chce żyć. Fot. Archiwum prywatne
19-letni Kamil Nowacki z Połczyna Zdroju choruje na ziarnicę - nowotwór węzłów chłonnych. Przed jego wyjazdem do kliniki apelowaliśmy do Czytelników i Internautów o wsparcie. Nie zawiedliście.

W ostatnią sobotę stycznia na łamach "Głosu" Edyta Nowacka, matka Kamila, apelowała o pomoc dla syna. Jechała z nim w poniedziałek do gliwickiej kliniki na konsultacje, mając przy sobie ostatnie pieniądze. Dwoje młodszych dzieci zostawiała w domu, wiedząc, że wróci bez grosza przy duszy.

Ale wiedziała, że nie może przestać walczyć o syna, bo nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Stąd był jej apel do naszych Czytelników o najmniejszą nawet pomoc. Gdy tylko ukazał się artykuł, rozdzwoniły się telefony. - Dzwoniły bez przerwy w sobotę i niedzielę. Najwięcej telefonów było od wspaniałych ludzi z Koszalina, Szczecinka i Kołobrzegu. Pytali o adres, o numer konta i nie szczędzili wspaniałych słów, jak potrafili, dodawali otuchy - mówi wdzięczna pani Edyta. - Dzwonili ci, którzy sami wygrali walkę z rakiem. Nawet jeden chłopak przyjechał do syna z Białogardu. Też był chory na ziarnicę, a teraz cieszy się życiem. Widziałam, jak rozmawiał z moim synem i aż w sercu mnie ściskało. Był zdrowy, nie taki bladzieńki i słaby, jak mój Kamil. Ale wtedy jeszcze bardziej uwierzyłam, że mój syn też znajdzie w sobie siły, że jeszcze będzie taki zdrowy, jak ten chłopak z Białogardu. On ma przecież dla kogo żyć. Ma narzeczoną i ośmiomiesięczną córeczkę.

Przez ten jeden weekend pani Edyta zebrała prawie 2 tys. złotych. Wsparli ją też koledzy i koleżanki z urzędu pocztowego, w którym pracuje. - Po przyjeździe z Gliwic wróciłam do pracy i pieniądze ze zbiórki już na mnie czekały. Wzruszyłam się bardzo. Naprawdę dziękuję wszystkim za okazane serce - dodaje pani Edyta.

W klinice w Gliwicach okazało się, że Kamil musi stosować dotychczasową terapię i nadal przyjmować chemię. - Wróciliśmy do leczenia w szczecińskiej klinice, bo dojazdy do Gliwic pożerałyby ogromne pieniądze. Kamil jest już po chemii. Na razie czekamy na wyniki. Ale lekarze uprzedzili nas, że niskiego poziomu komórek rakowych nie mamy co się jeszcze spodziewać. Modlę się, by w miarę trwania kuracji było ich coraz mniej - z nadzieją mówi pani Edyta. - Już postanowiliśmy z mężem, że on i nasz drugi syn zrobią badania, by wiedzieć, czy mogą być dawcami szpiku dla Kamila. Niestety, to kosztuje. Gdy siedem lat temu mój brat umierał na białaczkę, za takie badania płaciłam 500 złotych. Nie mogłam być dawcą, ale i na przeszczep już było za późno.

Rodzina Nowackich nie poddaje się w walce o zdrowie syna. Pani Edyta spłaca pożyczki, które zaciągnęła na leczenie syna. Z pensji zostaje jej niewiele. Mąż znalazł pracę przy czyszczeniu porów w Holandii. Ale na krótko, zaledwie na kilka tygodni. Liczy, że zatrudni się przy zbiorze szparagów. Od kilku miesięcy, odkąd wiadomo, że Kamil choruje na ziarnicę, pieniądze rodzinie potrzebne są jak nigdy dotąd.

Osoby, które chcą wspomóc rodzinę, powinny kontaktować się z Edytą Nowacką pod nr tel. 697-466-299 (Połczyn Zdrój, ul. Warszawska 25 A/2). Liczymy, że weźmie ją pod swoje skrzydła, któraś z fundacji wspierających chorych również na nowotwory.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!