- Na moje podwórko wjechały trzy koparki, sześć ciężarówek, wysiadło z nich kilkanaście osób - pracownicy i szef firmy, którą wynająłem wcześniej do utwardzenia terenu wokół domu - opowiada znany w Darłowie biznesmen Janusz Szymański. Ciężki sprzęt za chwilę zaczął pracować jednocześnie w trzech miejscach. Rozwalał świeżo położone kostki i pakował je na przyczepy. Właściciel na miejsce wezwał policję, która zjawiła się bardzo szybko, po 5-6 minutach. I tutaj kończą się zbieżności w relacji trzech stron tego zdarzenia.
- Właściciel koparek powiedział mi wprost, że zdewastuje moją posesję, jeśli nie zapłacę mu - bagatela - 96.400 złotych, które jego zdaniem byłem mu winny. Prawda natomiast jest taka, że to ten pan jest mi winien pieniądze. Zamiast iść do sądu, przyjechał najzwyczajniej w świecie mnie zastraszyć - relacjonuje Szymański, który twierdzi, że czuł się realnie zagrożony.
- Proszę sobie wyobrazić, że w pewnym momencie policjant podszedł do mnie i powiedział, że mam oddać pieniądze, których żąda ode mnie druga strona! Powiedziałem, że nie jest sądem, a poza tym to ja jestem ofiarą napaści. W odpowiedzi usłyszałem, że policja nie położy się pod koparki, a jeśli uważam, że ktoś mnie napadł, to powinienem pojechać i zgłosić to na komendzie w Darłowie. Tego już było za wiele! Przyparty do muru zapłaciłem to, co bezpodstawnie i siłą próbowano ode mnie wymusić. Skoro tak ma wyglądać demokracja i przestrzeganie prawa w Polsce, to ja dziękuję - denerwuje się biznesmen.
Tymczasem relacja drugiej strony, która została też przedstawiona interweniującym policjantom była taka, że firma kładąca polbruk przyjechała zabrać go w ramach reklamacji złożonej przez Janusza Szymańskiego. - Nikt nie groził temu panu demolowaniem posesji - usłyszeliśmy od właściciela ciężkiego sprzętu.
- To bardzo dziwna sprawa i próba wciągnięcia policji w rozstrzyganie sporu, który ma charakter cywilno- prawny - wyjaśnia Krzysztof Mojsym, zastępca komendanta policji w Sławnie.
- Policja nie podjęła klasycznej interwencji ponieważ przed domem pana Szymańskiego nie zjawił się nikt zupełnie obcy, ale firma, która wcześniej tam pracowała. Wyjaśnienia jej właściciela, że zabiera kostki w ramach reklamacji, brzmiały przekonująco.
- To chyba kpiny! - odpiera Szymański. Policja czekała grzecznie 40 minut na to aż pieniądze fizycznie pojawią się na koncie mojego najeźdźcy. Stanęła więc po jego stronie.
Czy rzeczywiście policjanci postąpili prawidłowo? - Policja w żadnym wypadku nie powinna dopuścić do niszczenia mienia. Interwencja powinna polegać na tym, że "rozdzieli" adwersarzy i pouczy ich o prawnej formie rozwiązania konfliktu - usłyszeliśmy od jednego z prokuratorów z naszego regionu.
Janusz Szymański liczy nie tylko na to, że prokuratura postawi zarzuty policjantom.Czeka też na reakcję Rzecznika Praw Obywatelskich, którego poinformował o sprawie. Zdaniem drugiej strony konfliktu funkcjonariusze zachowali się prawidłowo. Przedsiębiorca, który zabierał polbruk, nie obawia się dochodzenia w sprawie napaści.
- Przyjęliśmy skargę pana Szymańskiego i dogłębnie zbadamy tę sprawę - obiecał nam Krzysztof Mojsym ze sławieńskiej policji. - To jednak jeden z przykładów na to, że obywatele wręcz żądają od policji rozstrzygania ich sporów, a od tego przecież są sądy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?