Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego do rannego ze Szczecinka jedzie karetka z Bobolic?

Rajmund Wełnic
Wypadek w Skotnikach, ta karetka jechała aż z Bobolic...
Wypadek w Skotnikach, ta karetka jechała aż z Bobolic... Czytelniczka
Chłopak, którego na drodze koło Szczecinka dwukrotnie potrąciły samochody, walczy o życie. Miałby większe szanse, gdyby karetka do niego nie jechała aż z… Bobolic.

Ubiegły czwartek wieczorem, na krajowej drodze nr 11 w Skotnikach w 18-latka wychodzącego zza autobusu uderza skoda. Młody mężczyzna przelatuje na drugą stronę jezdni, wprost pod koła nadjeżdżającego forda. Auto przejeżdża po nim powodując poważne obrażenia wewnętrzne i zewnętrzne. Skotniki to właściwie rogatki Szczecinka, może ze 2 kilometry od granic miasta. Do ciężko rannego jedzie jednak nie karetka ze Szczecinka, ale z odległych o 30 kilometrów Bobolic.

- Z pewnością czas oczekiwania na pomoc mógł mieć wpływ na stan poszkodowanego – mówi dr Marek Ogrodziński, dyrektor ds. medycznych szczecineckiego szpitala. Lekarze wciąż walczą o życie 18-latka, planowali transport do Szczecina, ale stan rannego do tej pory nie pozwalał na to. Dlaczego do wypadku nie pojechała karetka ze Szczecinka? – Nasze zapewne były w tym czasie zajęte, dyspozytor z centrum powiadamiania ratunkowego w Kołobrzegu, który dysponuje zespoły ratownicze widzi na ekranie karetki, które mają zamontowaną nawigację satelitarną i przypisane zadania – wyjaśnia Marek Ogrodziński. – Na tej podstawie ocenia, która karetka ma najbliżej do zdarzenia, i tę wysyła.

Potwierdza to Elżbieta Sochanowska, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego, które zarządza CPR w naszym regionie: - Wezwanie o wypadku w Skotnikach przekazane przez operatora numeru 112 otrzymaliśmy w czwartek, 7 stycznia, o godzinie 18.53 – informuje. - Ponieważ oba zespoły stacjonujące w Szczecinku udzielały pomocy innym pacjentom, w obu przypadkach pacjenci byli przewiezieni do szpitala w Szczecinku, dyspozytor zadysponował najbliższy miejscu zdarzenia zespół stacjonujący w Bobolicach.

To nie pierwszy taki wypadek. Zdarza się, że na miejscu zdarzeń czekając na przyjazd ratowników, pomocy udzielać muszą strażacy. Bywa, że przed karetką są na wypadku dziennikarze, bo karetka musi do Szczecinka jechać np. z Barwic. Tak było np. w lecie, gdy do chorego w Szczecinku przyjechali ratownicy z barwickiej stacji pogotowia, po drodze urwała im się wyciągarka i wpadła pod podwozie poważnie uszkadzając pojazd. Cudem nie doszło do tragedii z udziałem ratowników.

Powiat szczecinecki ma zabezpieczenie medyczne w postaci karetki systemowej i dwóch podstawowych - dwie są w bazie w Szczecinku i jedna w Barwicach. Nieoficjalnie ratownicy mówią, że to za mało na rozległy powiat zamieszkały przez prawie 80 tysięcy osób, przecięty trzema ruchliwymi drogami krajowymi. Przepisy stanowią, że maksymalny średni czas w dotarcia karetki do chorego nie powinien być większy niż 15 minut w mieście powyżej 10 tys. mieszkańców i 20 minut poza takim miastem. To skrajne wartości – a i tak często nie dotrzymywane – bo docelowo czas dojazdu powinien być odpowiednio nie większy niż 8 i 15 minut. Za organizację systemu ratownictwa medycznego odpowiada wojewoda.

– Faktycznie, powinniśmy dojechać na miejsce zdarzenia w ciągu 20 minut – jeden z ratowników mówi, że np. na krańce gmin Biały Bór czy Borne Sulinowo to nierealne. Dlatego te tereny – przynajmniej teoretycznie – zabezpieczają karetki z Bobolic i Czaplinka.
Często się jednak zdarza, że wszystkie ambulanse są zajęte i jest problem. W ostatnich latach znacznie wzrosła bowiem liczba wezwań – bywa, że błahych – średnio z 90 do 150 tygodniowo. Dyspozytor z Kołobrzegu zwykle śle karetkę na każde żądanie. Rośnie więc ryzyko, że w krytycznym momencie na pomoc trzeba będzie poczekać.

Władze szpitala i powiatu nie od dziś naciskają na Narodowy Fundusz Zdrowia, aby ten zwiększył kontrakt dla szczecineckiego pogotowia. NFZ ma jednak swoje wskaźniki zależne głównie od liczby mieszkańców. Na razie udało się wywalczyć, że dodatkowa karetka będzie w lecie stała w Bornem Sulinowie. - Problem należy rozwiązać systemowo – mówi Radosław Lubczyk, poseł .Nowoczesnej i lekarz ze Szczecinka, który już zapowiada interwencję w NFZ w sprawie dodatkowej karetki dla powiatu. – Nie może być tak, że jakieś wskaźniki decydują o czyimś życiu. Mam też pomysł, aby do systemu ratownictwa wprowadzić karetki stojące zwykle bezużytecznie w jednostkach wojskowych. Tylko w naszym regionie jest tak w Złocieńcu, Wałczu i Koszalinie. Dlaczego nie mogą jeździć do zdarzeń medycznych? Honorujemy w Polsce uprawnienia zawodowe zdobyte za granicą, a nie możemy wykorzystać ludzi przeszkolonych przez armię? Już tych kilka dodatkowych karetek pozwoliłoby na przesunięcia w ramach Funduszu i poprawiło poziom bezpieczeństwa.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!