Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do takich jak ty powinno się strzelać

Maciej Pieczyński, [email protected]
"Solidarni z Majdanem” podczas manifestacji w Szczecinie uczcili minutą ciszy ofiary starć z milicją i rozeszli się do domów.
"Solidarni z Majdanem” podczas manifestacji w Szczecinie uczcili minutą ciszy ofiary starć z milicją i rozeszli się do domów. Andrzej Szkocki
To już druga ukraińska rewolucja w XXI wieku. Okrzyk "sława Ukrajini!", czyli "chwała Ukrainie!" rozbrzmiewa także w Polsce, podobnie jak dziesięć lat temu, zagłuszany jednak przez strach przed "banderowcami".

Koniec listopada. Wiktor Janukowycz staje przed historycznym wyborem: Wschód albo Zachód. Umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską albo perspektywa unii celnej z Rosją. Ukraińcy czekają w napięciu.

Prezydent waha się. Według większości politologów, gra na zwłokę, będąc pewnym swojej prorosyjskiej orientacji. Śledząc jego późniejszą, hamletyczną niekonsekwencję ("bić demonstrantów albo im ustąpić?“), niektórzy badacze stwierdzą, że wahanie nie było maską wytrawnego polityka, a słabością człowieka o wątłym charakterze. Tak czy inaczej, Wiktor Janukowycz swojego podpisu pod umową stowarzyszeniową nie składa. Nie daje się skusić nawet wtedy, gdy Bruksela chce na stosie integracji poświęcić w ofierze los Julii Tymoszenko, uznanej za więźnia politycznego.

To jednak tylko preludium do ukraińskiej rewolucji. Mało kto już pamięta o jej genezie. Euromajdan zaczął się od pokojowych, wielotysięcznych manifestacji w obronie drogi do Europy. Dziś, dwa miesiące później, rewolucjoniści walczą zbrojnie o odsunięcie od władzy znienawidzonego Wiktora Janukowycza.

Wielu z nich uciekło do Polski. Tak jak Anatolij Demedenko z Iwano-Frankowska. - Zaraz po tym, jak Wiktor Janukowycz odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i na kijowski Majdan Niezależności wyszli ludzie, wraz ze znajomymi zorganizowałem podobną demonstrację na ulicach Iwano-Frankowska - opowiada. - To był pokojowy i apolityczny marsz. Nie stała za nami żadna opozycyjna siła. Chcieliśmy jedynie wyrazić nasze pragnienie powrotu na drogę do Europy i marzenie o europejskim standardzie życia.

Po demonstracji do Anatolija i jego kolegi podjechał nagle nieoznakowany samochód. Wysiadło z niego kilku rosłych mężczyzn z kijami baseballowymi. Dotkliwie pobili organizatorów marszu.

- Poszedłem z tym na milicję, ale tam czułem się nie jak poszkodowany a jak przestępca - mówi Anatolij. - Zamiast wypytywać o pobicie, przesłuchiwali mnie w sprawie demonstracji. Zabrali mi też telefon i spisali wszystkie numery. Z racji tego, że prowadzę międzynarodową firmę transportową, mam wiele kontaktów zagranicznych. Chcieli oskarżyć mnie o szpiegostwo.

Wciąż odczuwający dotkliwie skutki pobicia przez nieznanych sprawców Anatolij z trudem wyprosił u milicjantów, aby wypuścili go do szpitala. - Fatalnie się czułem. Jak się później okazało, miałem wstrząśnienie mózgu - mówi. - W drodze do szpitala szedł za mną jakiś nieznajomy mężczyzna, prawdopodobnie nasłany przez milicję. Wyzywał mnie i komentował: "do takich jak ty powinno się strzelać! Na takich jak ty, to przydałby się Stalin!". Nie dałem się sprowokować.

Tego samego dnia milicjanci przeszukali mieszkanie Anatolija. Za radą adwokatów przedsiębiorca podjął decyzję o ucieczce do Polski. Od miesiąca mieszka w Warszawie. Wspomaga organizowane przez Polaków akcje wsparcia dla Majdanu. - Nasi aktywiści są cały czas w Kijowie, zbierają doniesienia, piszą raporty w sprawie nadużyć władzy - mówił po manifestacji Paweł Zacharzewski z Amnesty International.

- Często są to historie o takiej treści: demonstrant trafia poturbowany po starciach z milicją do szpitala, a tam już czekają na niego niezidentyfikowane osoby związane z organami ścigania, porywają go i wywożą w nieznanym kierunku. Tam torturują rannego uczestnika demonstracji, próbując go złamać, zniechęcić do manifestowania swoich poglądów.

Podobnie jak podczas Pomarańczowej Rewolucji, swoją solidarność z buntem ukraińskiego społeczeństwa wyrazili Polacy. Akcje pod hasłem "Euromajdan" były organizowane w całej Polsce już w listopadzie. Jednak od samego początku popierała je głównie mniejszość ukraińska.

Tak też było w Szczecinie. W pierwszy weekend lutego stolica Pomorza Zachodniego miała zmienić swoje barwy na niebiesko-żółte. Manifestacje, koncerty, zbiórka pieniędzy i darów dla uczestników Euromajdanu. W organizację wydarzeń w duchu solidarności z Ukraińcami zaangażowało się wiele instytucji. Caritas, marszałek województwa zachodniopomorskiego, Teatr Brama z Goleniowa, Zachodniopomorska Ofensywa Teatralna, Amnesty Internetional, Dom Kultury "Słowianin", nie mówiąc już o szczecińskim oddziale Związku Ukraińców w Polsce. Akcja pod hasłem Zachodnie Pomorze Ukrainie była przez wiele dni szumnie nagłaśniana przez wszystkie lokalne media. - Jeśli chodzi o samą organizację i wsparcie ze strony instytucji czy mediów, jesteśmy bardzo zadowoleni - przyznaje Jan Syrnyk, przewodniczący szczecińskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce. - Ale frekwencja wśród szczecinian mogłaby być lepsza.

- Społeczeństwo polskie żyjące między Odrą a Bugiem boryka się generalnie z problemami dnia codziennego - ocenia prof. Ryszard Tomczyk, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Mamy wysoki poziom bezrobocia, niskie płace i emerytury. Długotrwały konflikt polityczny na Ukrainie spowszedniał i nie budzi obecnie większego zainteresowania.

- Na pewno nagłaśnianie sprawy tak zwanych "banderowców" blokuje generalnie Polaków przed wsparciem dla protestów na Ukrainie - stwierdza z kolei Jan Syrnyk ze Związku Ukraińców w Polsce. Dodaje jednak:

- Ale kult Bandery i Ukraińskiej Powstańczej Armii to nie jest kierunek, w którym zmierza obecnie Ukraina. Ukraińcy nie zjednoczyli się pod sztandarem banderowskim, a pod hasłami wolności i swobód obywatelskich, bo tych właśnie wolności na Ukrainie brakuje obecnie najbardziej.

- W polskim życiu publicznym istnieje silny nurt ukrainofilski - mówi prof. Tomczyk. - W Polsce żyje duża mniejszość ukraińska. Wśród wpływowych polityków, naukowców, dziennikarzy spotykamy osoby, które mają korzenie ukraińskie lub pochodzą z rodzin mieszanych polsko-ukraińskich. Do tego należy dodać studentów i migracje za pracą z Ukrainy. Polska wydaje więcej wiz dla obywateli Ukrainy, niż pozostałe państwa Unii Europejskiej łącznie.

Jak zauważa poltolog, od nurtu ukrainofilskiego silniejszy ostatnio stał się nurt przeciwny. - Niestety tradycyjny nacjonalizm zachodnioukraiński ma ostrze antypolskie i antyrosyjskie. Po 1990 roku na Ukrainie pojawiło się szereg wydawnictw politycznych, prezentujących stanowisko, że państwo ukraińskie powinno sięgnąć także po ziemie należące do Polski, w tym Podkarpacie i Chełmszczyznę. W Polsce nie należy lekceważyć takich dążeń. Chciałbym tylko naszym braciom Ukraińcom delikatnie przypomnieć, że współczesna rodzina narodów cywilizacji zachodnioeuropejskiej, o wejście do której prowadzą walkę na Majdanie, zdecydowanie odrzuca ideę nacjonalistyczną, którą symbolizuje Stepan Bandera.

Pod koniec stycznia Andrij Tarasenko, działacz radykalnej organizacji Prawy Sektor, uczestniczącej w protestach na Majdanie, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" stwierdził, że "sprawiedliwość nakazałaby, aby Przemyśl wrócił w granice Ukrainy". Polskie skrajnie prawicowe media i politycy (szczególnie Ruch Narodowy) zwracają uwagę na kult Stepana Bandery wśród części uczestników Euromajdanu.

W odpowiedzi na oburzenie Polaków, Prawy Sektor opublikował specjalne oświadczenie. Czytamy w nim między innymi: "Liczymy na to, że Polacy pozbędą się szowinistycznych stereotypów i uznają nasze prawo szacunku do własnych bohaterów" (...) Rozumiemy, że Stepan Bandera nie zostanie bohaterem dla Polaków, tak jak dla nas nie będzie nim nigdy Józef Piłsudski. Co do wydarzeń na Wołyniu, warto je rozpatrywać także w kontekście polskiej okupacji i kolonizacji tych ziem". Prawy Sektor oświadcza też, że "dziś jakiekolwiek pretensje terytorialne są nieodorzeczne", a "strach o los obywateli ukraińskich polskiego pochodzenia jest naiwny i śmieszny".

Politolodzy wstrzymują się przed jednoznaczną odpowiedzią na pytanie: "co dalej z Ukrainą?". - W obecnej sytuacji, gdy obie strony ukraińskiego konfliktu w ramach dialogu politycznego znalazły się trudniejszej sytuacji, gdyż usztywniły swoje stanowiska negocjacyjne, wyrokowanie takiego lub innego rozwiązania konfliktu wydaje się przedwczesne - ocenia prof. Tomczyk. - Pomiędzy obozem prezydenta Janukowycza a opozycją polityczną istnieje daleko posunięta nieufność, przy czym ważne na tym etapie konfliktu jest to, że władze Ukrainy, jak głoszą oficjalnie w przestrzeni międzynarodowej, nie biorą pod uwagę "wariantu siłowego".

- Na sytuację ekipy rządzącej w Kijowie rzutują relacje ukraińsko-rosyjskie - mówi dalej prof. Tomczyk. - W budżecie Ukrainy na 2014 rok, równowagę mają zapewnić środki, które gwarantuje Rosja na wykup obligacji. Stosunki z Rosją będą również w kolejnych latach ważne dla każdej ekipy rządzącej w Kijowie, nawet tej, która może się wyłonić z protestujących na Majdanie. W cieniu wewnętrznego konfliktu politycznego na Ukrainie jest także dyskusja na linii Bruksela-Moskwa. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, aby Rosja zmieniła swoją politykę wobec Ukrainy, szerzej wobec państw regionu, w tym państw Kaukazu. Dlatego też nawet, gdyby opozycji udało się przejąć władzę i przeforsować kierunek na Unię Europejską, Ukraina podobnie jak to się dzieje z Turcją, może długie lata spędzić w "poczekalni unijnej". Mając powyższe na uwadze, idea demokratycznego, funkcjonującego w ramach Unii Europejskiej państwa, głoszona w trakcie drugiej rewolucji ukraińskiej w tym stuleciu, zderzyła się z obecnymi bezwzględnymi interesami gospodarczymi i politycznymi w tym państwie, zaś w przestrzeni międzynarodowej z dążeniami geopolitycznymi Unii Europejskiej, wspieranej przez USA i Rosji.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!