Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dowiedz się, jak mieszka Janusz Gromek - prezydent Kołobrzegu

IWONA MARCINIAK [email protected]
Salon na parterze domu. W tle portrety dorosłych dzieci państwa Gromków, Kasi i Michała. - Tablicę poświęconą słynnej amerykańskiej drodze 66, którą miałem okazję przemierzać, dostałem od kolekcjonerów - mówi prezydent.
Salon na parterze domu. W tle portrety dorosłych dzieci państwa Gromków, Kasi i Michała. - Tablicę poświęconą słynnej amerykańskiej drodze 66, którą miałem okazję przemierzać, dostałem od kolekcjonerów - mówi prezydent. Fot. Karol Skiba
Odwiedzimy mieszkania aktorów, sportowców, polityków i innych sławnych ludzi. Na początek nasi reporterzy wybrali się do Janusza Gromka, prezydenta Kołobrzegu.

Gdy zapytaliśmy Janusza Gromka, czy zechciałby pokazać naszym Czytelnikom, jak mieszka, odpowiedział: - Nie ma problemu, zapraszam!

Tego samego dnia znaleźliśmy się w pozornie niewielkim, ale jak się okazało, przestronnym, piętrowym budynku, wkomponowanym w szereg podobnych posesji przy ul. Tuwima na kołobrzeskim osiedlu Radzikowo.

Próg domu przekroczyliśmy z wracającym z pracy gospodarzem. Nasze wejście do domu sprowokowało kilkuminutowy taniec radości najmniejszych domowników, dwóch miniaturowych sznaucerów: suczki Didi i jej urwisowatego potomka Locco.

Amerykański wujek w łóżeczku

Kiedy zasiedliśmy w obszernym pokoju pełniącym rolę salonu, prezydent zaczął rozmowę od stwierdzenia, że zanim zbudował dla rodziny dom, dobrze poznał co znaczą "problemy lokalowe“.

- Urodziłem się w 1956 roku w Kołobrzegu - wspomina Janusz Gromek. - Najpierw mieszkałem z rodziną w starym, poniemieckim domu przy ul. VI Dywizji Piechoty. Żyliśmy w szóstkę na 16 metrach kwadratowych. Czwórka dzieciaków i nasi rodzice. Pamiętam, że gdy przyjechał do nas brat ojca z Ameryki, spał w dziecięcym łóżeczku, z którego wymontowano szczebelki, żeby mógł wyciągnąć nogi na podstawione za łóżeczkiem krzesło. Potem zamieszkaliśmy w kolejnym starym budynku przy ul. Wolności, ale już w większym mieszkaniu. W 1979 r. założyłem rodzinę. Urodziło się nam dwoje dzieci. Wtedy z żoną i dzieciakami zajmowaliśmy jeden 22-metrowy pokój. W drugim mieszkała siostra z rodziną, w trzecim rodzice. W końcu podjęliśmy decyzję: budujemy się! Na święta Bożego Narodzenia 1986 roku, byliśmy już tutaj.

Budowa, czyli każdy pustak w moim ręku

Kupili działkę w miejscu, gdzie wcześniej były warzywne pola. Projekt domu mogli wybierać spośród trzech przypisanych do tej ulicy. - Budowanie dało mi w kość - wspomina prezydent. - Trudno było zdobyć materiały budowlane. Ale były też inne przeciwności... Gdy wylaliśmy fundamenty, spadły straszne ulewy. Wszystko zostało zasypane! Nie zapomnę też jak kryliśmy dach papą. To był bardzo mroźny listopad. Co to była za ulga, gdy skończyliśmy tę robotę! Następnego dnia jadę na budowę, a tu… połowa papy fruwa gdzie popadnie! Tym razem pokrzyżowała nam szyki potężna wichura.
Transportowanie czegokolwiek też było wyczynem. - W miarę porządną drogę zbudowano tu dopiero po ośmiu latach. - mówi prezydent. - Dojeżdżałem do domu dużym fiatem, rozbryzgując błoto, jakbym jechał czołgiem!

- Pierwsze palenie w węglowym piecu... To było coś! - wspomina Janusz Gromek. - Gdy zabrałem się za rozpalanie okazało się, że komin został zbudowany za nisko. Wszystko to, co miało się przez niego wydostać, wypełniło dom i… osiadło na mnie!
Janusz Gromek ma jednak satysfakcję, że osobiście uczestniczył w budowie domu. - Praktycznie nie było pustaka, który nie przeszedłby przez moje ręce - mówi.

I tak państwo Gromkowie mieszkają w domu w Radzikowie już 23 lata. Jego powierzchnia wraz z garażem to 170 metrów kw. Mają sześć pokoi, dwie łazienki i użytkowy strych, służący jako magazynek.

To moje miejsce na Ziemi

- Nie chciałbym już mieszkać gdzie indziej - mówi prezydent. - Zżyliśmy się z sąsiadami. Mamy z tyłu niedużą działeczkę, z altanką z murowanym grillem. To jest dom, do którego ciągnie cała rodzina.

Dom ma za sobą kilka poważnych remontów. Okna są już plastikowe. W ubiegłym roku państwo Gromkowie zmienili podłogi. Deski przykryte wykładziną zastąpiły podłogowe panele, piec węglowy został zastąpiony gazowym. W tym roku w planach jest remont kuchni. Miejsce służące za komórkę na węgiel stało się pralnią, nad którą panuje żona prezydenta. - Ja tam np. ryby oprawiam i dokonuje różnych innych "morderczych“ rzeczy. Oczywiście zgodnych z prawem! - oznajmił prezydent puszczając oko...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!