Dwugłos: Pracujące tymczasowo przyszłe mamy nie muszą bać się utraty pracy
NIE - Zbigniew Michalak, prezes Lubelskiego Forum Pracodawców
Większa ochrona pracownic w ciąży to korzyść dla zatrudnionych, a nie dla pracodawców. W niektórych branżach konieczność przedłużenia umowy z kobietą tylko dlatego, że jest w ciąży może zakłócić funkcjonowanie firmy.
Proszę sobie wyobrazić zakład, który zatrudnia tylko w sezonie letnim np. w ogrodnictwie lub w przetwórstwie. Praca się kończy, a pracownica zostaje na kolejne pół roku, bo po trzecim miesiącu ciąży nie będzie wolno jej zwolnić aż do porodu. I co wtedy? Firma musi zatrudniać kobiety, choć nie ma dla nich pracy?
Ten przepis może być wykorzystywany przez nieuczciwe osoby, które nie mają szans na stałą pracę z różnych powodów. Daje on możliwość zdobycia zatrudnienia, ale potem także prawo do zasiłku macierzyńskiego. Proszę jednak zauważyć, że teraz też w firmach pracują kobiety, które zachodzą w ciążę, rodzą dzieci, a potem wracają do pracy. I jest to normalne, pracodawcy podchodzą do tego ze zrozumieniem. I nie tylko dlatego, że też mamy żony czy córki. Dobry pracownik, wyszkolony, z doświadczeniem nawet jeśli idzie na zwolnienie czy dłuższy urlop, w tym wypadku macierzyński, to kiedyś wraca, a miejsce pracy na niego czeka.
Dlatego nadmierna ochrona pracownika i zbyt duża ingerencja państwa w rynek pracy nie jest dobra.
Czy nowe przepisy zwiększające ochronę kobiet w ciąży zmienią rynek pracy? Dziś trudno to przewidzieć, ale mogą sprawić, że pracodawcy z dużo większą ostrożnością będą zatrudniali młode kobiety.
Wydaje mi się, że prawo jest niedopasowane do realiów. Obawy pracodawców związane z ryzykiem podniesienia kosztów mogą spowodować wzrost zainteresowania innymi formami współpracy lub zmniejszenie popytu na pracę kobiet.