Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieje Koszalina, czyli wypijmy za błędy [zdjęcia]

Adam Wolski
Korekta i weryfikacja naukowego dzieła nie istniała.
Korekta i weryfikacja naukowego dzieła nie istniała. Adam Wolski
Czekaliśmy na to opracowanie ładnych kilka lat. Kto wziął je do ręki, przeżył, niestety rozczarowanie. Dzieje Koszalina, czyli wypijmy za błędy... Słów kilka o nowo wydanej monografii miasta.

Trzy tygodnie temu stałem się szczęśliwym posiadaczem przygotowywanej od kilku lat i uroczyście zaprezentowanej książki "Dzieje Koszalina", której wydawcą jest Koszalińska Biblioteka Publiczna. Był szampan i podziękowania. Po lekturze tego wydanego na 750-lecie miasta opasłego tomiszcza, pisanego w wielu miejscach niezrozumiałym dla przeciętnego czytelnika językiem, pełnego błędnych dat, nieprawdziwych lokalizacji i zmyślonych faktów, można śmiało nominować tę pozycję do nagrody w kategorii Bubel Roku. Powinna tam wygrać w cuglach z niedawno wydanym przez koszalińskie muzeum innym knotem, którym okazał się album fotograficzny „Panorama miasta”, w którym na kiepskich technicznie, acz niezwykle drogich zdjęciach opustoszały Koszalin wygląda jak po zarazie.

Miłe złego początki
Prawie 4,5 roku temu, we wrześniu 2011 r. władze miasta ogłosiły rozpoczęcie przygotowań do obchodów 750-lecia Koszalina. Poza imprezami i spotkaniami okolicznościowymi zapowiedziano wydanie monografii Koszalina. Prezydent Jedliński uchylił wówczas rąbka tajemnicy: - W pracę nad nią mieliby się włączyć historycy, którzy w swoich badaniach naukowych podejmują tematy dotyczące Pomorza Środkowego. Będziemy korzystać m. in. z pomocy profesora Bogusława Polaka, ale też księdza Romanika, który pracuje nad monografią dotyczącą kościołów.
Przedsięwzięcie zapowiadało się imponująco. Co roku miały odbywać się konferencje naukowe pod wspólnym tytułem „750 lat Koszalina: przestrzeń – człowiek – dokument”, organizowane przez Koszalińską Bibliotekę Publiczną, Muzeum w Koszalinie i Archiwum Państwowe w Koszalinie. Całkowity koszt wydania monografii przewidziano na 283 tysiące złotych.
Wydawało się, że projekt skazany jest na sukces. Jako autorów wybrano wybitnych szczecińskich specjalistów od historii Pomorza Zachodniego, z tytułami doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów doktorów habilitowanych, zatrudnionych w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, w tym jego rektora. W kolegium redakcyjnym znaleźli się przedstawiciele koszalińskich instytucji zajmujących się historią miasta pod przewodnictwem dziekana wydz. humanistycznego Politechniki Koszalińskiej, historyka, prof. zw. dr hab. Bogusława Polaka. Redaktorami naukowymi publikacji zostali prof. dr hab. Radosław Gaziński i prof. dr hab. Edward Włodarczyk (autorzy dwóch z siedmiu działów książki). Jako recenzenci całości figurują prof. dr hab. Krzysztof Mikulski i prof. dr hab. Wojciech Skóra. Opracowania redakcyjnego tomu dokonała Elżbieta Blicharska.

Niedbalstwo korektorskie
Materiał przygotowany do druku został oddany do redakcyjnego opracowania w listopadzie 2015 r. Wydawałoby się, że 4-5 miesięcy wystarczy na wyeliminowanie wszelkich pomyłek w tekście, które są czymś naturalnym w trakcie pisania. Okazało się, że nie wystarczyło, choć mi udało się je znaleźć w ciągu zaledwie 2 tygodni (zapewne nie wszystkie). Jakość pracy redakcyjnej p. Blicharskiej można dostrzec już na pierwszej (sic!) stronie wstępu, gdzie miejscowość MINDEN w której po 1945 r. dawni niemieccy mieszkańcy naszego miasta założyli ziomkowskie Stowarzyszenie Koszalinian, w monografii zapisano jako MINDEM. Można machnąć ręką na tę niewątpliwą literówkę, choć nie powinna się zdarzyć na samym początku lektury. Ale dwie strony dalej zdanie: "Okres dziejów miasta >W nowożytnym państwie POMORSKIEJ 1523-1653< wyszedł spod pióra..." pokazał, że to nie był pojedynczy wypadek przy pracy. „Kamica” zamiast „kamienica” (str. 195), prowincje ruskie zamiast „pruskie” (str. 273), Gross Milen zamiast Gross Möllen (str199), Jasmund zamiast Jamund (str. 202), Bczyska zamiast Buczyska (str. 204), Nikolei Platz zamiast Nikolai Platz (str. 322), ul. Andresa zamiast Andersa ( str. 392), Hacker Strasse zamiast Acker Strasse ( str. 524) – to tylko niektóre z mnóstwa tzw. literówek straszących w tekście.

Niedbalstwo merytoryczne
O wiele bardziej rażące są jednak błędy merytoryczne. Będący redaktorem naukowym publikacji prof. dr hab. Edward Włodarczyk popełnił szereg kompromitujących błędów: poczynając od podania błędnej daty uruchomienia koszalińskiej linii tramwajowej. Wg pana profesora był to koniec grudnia 1914 r. (str. 241), w rzeczywistości linię otwarto 3 lata wcześniej. Jeszcze bardziej pomylił się, podając datę datę oddania do użytku gmachu naczelnej dyrekcji poczty (wg p. profesora - 1913 r. - str. 239, naprawdę w 1884). Budynek szpitala im. Cesarza Wilhelma (dziś Szpital Wojewódzki przy ul. Chałubińskiego) autor lokalizuje przy dzisiejszej ul. Głowackiego. Jeszcze większy rozrzut w lokalizacji popełnił p. profesor tłumacząc okolice dawnego koszalińskiego basenu jako „Czersk Koszaliński”, myląc tym samym dawną niemiecką nazwę Schwarzer Berg (okolice ul. Stawisińskiego, Racławickiej i Rzecznej) z oddalonym o ponad 6 km miejscem o tej samej niemieckiej nazwie w dzisiejszym Konikowie. Dawne niemieckie przedmieście Fryderyka Wilhelma autor nie wiadomo na jakiej podstawie nazwał dzielnicą Bolesława Chrobrego (str. 237), choć nazwa ta nie figuruje w oficjalnym spisie koszalińskich osiedli. Jego inne pomyłki, np. w pisowni nazwisk zasłużonych niemieckich koszalinian (R. Klausius zamiast R. Clausius, Heinrich Virchow zamiast Rudolf Virchow – str. 280), czy nazywanie funkcji prezydenta rejencji – prezesem rejencji (str. 237), wydają się już drobiazgami. Nie wiadomo też, dlaczego opracowując okres obejmujący lata najintensywniejszego rozwoju miasta w latach 1807 – 1918, autor całkowicie pominął jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach Koszalina, jakim była w roku 1912 wielka wystawa gospodarczo – przemysłowo – rolnicza (poświęcono jej osobny rozdział w niemieckiej monografii Treichela z 1939 r.). Dziwne tym bardziej, że autor wspomniał o podobnej, mniejszej wystawie z roku 1860.
Apteka Radziecka niedaleko Kleszej
Niektóre fragmenty monografii wydają się wręcz komiczne poprzez dziwaczne tłumaczenie niemieckich nazw własnych. Oto w tekście dot. okresu 1653 - 1807 r. w opisie XVIII-wiecznego rynku znajduje się informacja, że na jego środku stał ratusz, do którego ścian były przyklejone budy kramarskie. W jednej z nich mieściła się Apteka Ratuszowa (Ratsapotheke), której niemiecką nazwę, autor (dr hab. Paweł Gut ze szczecińskiego Archiwum Państwowego) przetłumaczył jako Apteka Radziecka. Na szczęście ratusz (niem. Rathaus) pozostał ratuszem, a nie np. Domem Radzieckim. Mniej śmieszne jest mylące opisanie przez dr. Guta dziejów koszalińskiej Loży Masońskiej. Wg niego istniała ona jedynie 11 lat kończąc działalność w 1787 r. Tymczasem koszalińscy masoni wznowili działalność w roku 1810, a Loża działała nieprzerwanie przez następnych 130 lat! W 1927 r. z okazji 125 lecia istnienia wydano nawet obszerną historię koszalińskiej Loży pod Złotym Mieczem. Została rozwiązana dopiero kilka lat później, gdy działalność wolnomularska została w III Rzeszy zakazana.

Widziane ze Szczecina
Największą ilość kompromitujących pomyłek, a często wręcz zmyśleń, można znaleźć w ostatnim, siódmym dziale publikacji pt. „Miasto w źródłach ikonograficznych” dr Ewy Gwiazdowskiej z Muzeum Narodowego w dalekim Szczecinie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że autorka potraktowała zadanie jako „fuchę” w rozumieniu (za słownikiem jęz. polskiego) zarówno dodatkowej pracy wykonywanej w godzinach służbowych, jak i pracy wykonanej niedbale i źle. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć podane przez nią informacje, jakoby w Koszalinie wciąż istniała ulica Gwardii Ludowej (str. 385), Aleja Zawadzkiego(str. 397), kino Adria (str. 402)? Towarzystwo Ubezpieczeń Warta, które wg autorki wciąż jakoby ma mieścić się na rogu ul. Zwycięstwa i Piastowskiej (str. 404), już wiele lat temu ustąpiło miejsca prokuraturze, zaś w budynku obok, w latach 70 XX w. mieścił się nie Miejski Ośrodek Kultury (str. 403) tylko Wojewódzki Dom Kultury. Szpital psychiatryczny przeprowadził się z Rokosowa (str. 397) na ul. Sarzyńską, a ulica Krasińskiego, która jakoby jest współczesną nazwą dawnej Wall Strasse (str. 405) nie istnieje od ponad 50 lat. Wtedy zresztą nosiła nazwę Krasickiego. Hotel Garnizonowy przy ul. Piłsudskiego również od dawna nie istnieje (str. 505), a gdy w jego budynku działał niemiecki zakład pedagogiczny dr. Reusse, był ośrodkiem wychowawczym nie dla dziewcząt (str. 396), lecz dla trudnej młodzieży (str. 304, 335, 341). Trzecia siedziba rejencji (b. Urząd Wojewódzki) znajduje się przy ul Andersa, a nie Zwycięstwa (str. 499), również przy ul. Andersa, a nie przy placu Zwycięstwa (str. 394) mieści się dawne niemieckie seminarium nauczycielskie (obecnie popularny Ekonom). Autorka zresztą z uporem utożsamia dawny Plac Brauna (dziś nie istniejący) z placem Zwycięstwa, na którym stoi pomnik Piłsudskiego. Ilustracja 64 na str. 481 przedstawia skrzyżowanie ul. Piłsudskiego z ul. Moniuszki, a nie Kościuszki. Budynek Miar i Wag przy ul. Harcerskiej nie pochodzi sprzed I wojny światowej (str. 393), lecz z drugiej połowy lat 20, a projekt budynku przy Gohrbander Weg 5 (dziś ul. Fałata, a nie Młyńska) nie został przez kupca Reinharda Wieganda zrealizowany ani w 1907 r. (str. 408) ani nigdy, bowiem w 1918 r. pusta działka pod zabudowę wciąż była do kupienia. Właściciel domu towarowego przy rynku nazywał się Frischer, a nie Fritsche (str. 373, 448), a projektant budynku przy ul. Domina – Böttcher, a nie Bötticher (str. 380). Koszalińska fabryka samolotów ani nie miała nic wspólnego z Hansem Grade, ani nie powstała w roku 1904 jako filia zakładów w Magdeburgu, (str. 412), ani (jak pisze tej samej książce prof. Włodarczyk) w roku 1908 jako filia zakładów w Hamburgu (str. 281), lecz w roku 1914 jako filia berlińskiej firmy LVG Arthura Müllera. Wreszcie: nieszczęsna najstarsza koszalińska apteka Ratuszowa przy Markt 12 ( wg dr. Guta „Apteka Radziecka”), do końca swojego istnienia reklamowała się jako Rats Apotheke, a nie „Pod Złotym Orłem” (str. 375), a znajdująca się naprzeciwko niej nieco młodsza Hof Apotheke (Markt 27), mimo że miała na fasadzie figurę czarnego pruskiego orła, w 1939 r. wciąż była Dworską a nie „Pod Czarnym Orłem” (str. 373).
Brak miejsca nie pozwala na wytknięcie wszystkich błędów. Może jeszcze warto dodać, że widoczne na litograficznej panoramie Koszalina Paula Geisslera fabryczne zabudowania i komin, ze swadą opisane przez dr Gwiazdowską jako papiernia (str. 363, il. 11), są istocie browarem.

Komentarz
Mimo wytkniętych powyżej części błędów i przeinaczeń, wszyscy odpowiedzialni za jakość wydawnictwa w szampańskich humorach wystawili Monografii pochlebną laurkę. Prof. dr hab. Krzysztof Mikulski napisał: „W historiografii polskiej brakowało dotąd nowoczesnej, opartej na szerokiej podstawie źródłowej historii Koszalina", zaś prof. dr hab. Wojciech Skóra stwierdził: "Nowa synteza dziejów Koszalina będzie znaczącym postępem w badaniach nad przeszłością miasta.". Nasuwa się pytanie, czy obaj recenzenci w ogóle weryfikowali zawarte tam treści. Prezydent Piotr Jedliński ogłosił: - Powstało dzieło, z którego wszyscy możemy być dumni, a dyrektor KBP Andrzej Ziemiński z emfazą orzekł: - To dzieło wiekopomne, które zostanie dla przyszłych pokoleń pamiątką dzisiejszego jubileuszu 750-lecia Koszalina. Prof. Edward Włodarczyk podsumował natomiast: - Nie rozmawialiśmy o tym, czy pisać o dziejach Koszalina, ale o tym, jak o nich pisać, by sprostać oczekiwaniom społeczeństwa. Nie miałem wątpliwości – Koszalin zasługuje na prawdziwy opis dziejów.
Szkoda tylko, że mimo wysupłania prawie 300 tysięcy złotych, wciąż takiego nie dostał.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto