Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziwne standardy komunikacji w koszalińskim ratuszu

Rafał Wolny
Tomasz Nowe (w środku) działa "prężnie" zarówno w otoczeniu dziennikarzy, jak i na profilach społecznościowych.
Tomasz Nowe (w środku) działa "prężnie" zarówno w otoczeniu dziennikarzy, jak i na profilach społecznościowych. Joanna Krężelewska
Rzecznik ratusza prosi dziennikarzy o nagrania z konferencji opozycji, a jego współpracownicy wdają się w internetowe pyskówki z przeciwnikami Piotra Jedlińskiego i kandydatami w wyborach prezydenckich. Tak pracuje biuro komunikacji społecznej.

Zwykły marcowy dzień w koszalińskim Urzędzie Miejskim. Za kilkadziesiąt minut rozpocznie się kolejna konferencja prasowa prezydenta miasta. Jeden z pracowników biura komunikacji społecznej magistratu obdzwania dziennikarzy. Nie pyta ich jednak o obecność na zbliżającym się spotkaniu z Piotrem Jedlińskim, a prosi... o nagranie z niedawnej konferencji opozycji. Konferencji, na której padły zarzuty, do których prezydent ma się odnieść właśnie za kilkadziesiąt minut.

W tym roku rzecznik ratusza częściej wykonuje takie telefony do żurnalistów, prosząc o nagrania wypowiedzi opozycyjnych polityków. Nie widzi w tym nic dziwnego ani niestosownego. - Niekiedy dziennikarze proszą o odniesienie się do spraw poruszanych przez opozycję, które są na tyle złożone, że musimy się wcześniej dobrze przygotować - tłumaczy Robert Grabowski. - Wówczas faktycznie proszę, by dziennikarz udostępnił mi "surówkę" (nie zmontowane nagranie - red.) z wystąpienia, do którego chce uzyskać komentarz. Chodzi o to, by nie popełnić w oficjalnej wypowiedzi jakiejś pomyłki.

Biuro komunikacji społecznej nie dysponuje nagraniami z innych źródeł, bo jego pracownicy nie chodzą na konferencje prasowe. - Nikt nas o nich nie informuje, a poza tym nie mamy takiej potrzeby - mówi Tomasz Czuczak, sekretarz miasta. - Nagrania są nam potrzebne tylko wówczas, gdy o komentarz proszą dziennikarze. Oni oczekują od nas rzetelnego przygotowania, więc nie ma w tym nic dziwnego.

Obaj nasi rozmówcy twierdzą, że prośby o nagrania nie są związane z przygotowywaniem materiałów wyborczych, a większa liczba konferencji nie ma związku z tegorocznymi wyborami na prezydenta Koszalina. - Robiliśmy to już wcześniej. Jeśli nawet teraz te prośby i konferencje zdarzają się częściej, to wynika to z aktywności samej opozycji, która częściej zwołuje własne spotkania z dziennikarzami. Trudno, żeby potem prezydent nie odnosił się do zarzutów związanych z funkcjonowaniem miasta, ale kwestie czysto polityczne są poruszane na konferencjach PO i klubu radnych tej partii. Prezydent nie rozpoczął jeszcze kampanii wyborczej, a jego aktywność wynika wyłącznie z chęci informowania mieszkańców o tym, co dzieje się w mieście - zaznacza rzecznik, a sekretarz zapewnia, że po wyborach ta "bogata" polityka informacyjna nie tylko nie zostanie zaniechana, ale jeszcze się poprawi.

Na razie jednak część pracowników biura komunikacji społecznej jest zaangażowana nie tylko w jej wprowadzanie, ale także w bezpośrednie dyskusje na portalach społecznościowych z opozycją i kontrkandydatami Piotra Jedlińskiego w wyborach. Mowa o zatrudnionym w ratuszu pod koniec ubiegłego roku Tomaszu Nowe, od niedawna szefie młodzieżowych struktur PO w regionie, oraz o działaczu młodzieżówki tej partii Kamilu Bednarzu, który w biurze komunikacji pracuje od około roku. Do życzenia sporo pozostawia także używany przez obu panów język.

Ten pierwszy jednemu z opozycyjnych działaczy zarzuca chociażby, że jest "słabym manipulatorem", a jego wypowiedzi nazywa "wypocinami". Radnego z Lepszego Koszalina oskarża z kolei o "brak kompetencji i amatorstwo" i doradza korepetycje. Obrywa się także kandydatom na prezydenta. Jednemu wypomina m.in. "głaskanie się w Pisie z Ziobrem i Kaczyńskim" i zarzuca obłudę, a drugiemu przypomina, że opowiadanie głupot jest grzechem. Natomiast jego młodszy kolega, dziennikarza, który opisuje kontrowersyjne działania rządzących oskarża o "kłanianie się Arturowi Wezgrajowi i jego kompanom z Lepszego Koszalina".

Chociaż obaj (z jednym wyjątkiem) robią to po godzinach pracy i z prywatnych profilów, trudno oddzielić ich internetową aktywność od miejsca zatrudnienia. - Nasi pracownicy są także wolnymi obywatelami. Mają prawo mieć takie profile i prywatnie wypowiadać się na dowolne tematy. Nie występują tam jako pracownicy ratusza - uważa Tomasz Czuczak, sekretarz miasta.

Nie zgadza się, że jako urzędnicy, w dodatku pracujący bezpośrednio z prezydentem powinni nie tylko powściągnąć się w swoich wypowiedziach, ale i zrezygnować z aktywności partyjnej na czas piastowania tak odpowiedzialnych i dających szerokie możliwości funkcji, jakie wiążą się z pracą w biurze komunikacji społecznej. - Nie ma takiego wymogu - ucina sekretarz, przypominając, że w urzędzie pracują także osoby związane z innymi partiami.

Nasz Komentarz: Biuro prasowe czy wyborcze?

Panie sekretarzu, odpowiem Panu językiem Pańskich pracowników, którzy są odpowiedzialni między innymi za wizerunek ratusza. "Jest Pan słabym manipulatorem i miesza w swoich wypocinach"* kwestie etyczne z prawnymi. To, że coś nie jest zabronione nie oznacza, że trzeba to robić. I wypadałoby, żeby urzędnik miał tego świadomość, bo w innym przypadku jest to z jego strony "brak kompetencji i amatorstwo". "Brak wiedzy nie jest grzechem. Ale opowiadanie głupot tak", więc proszę tego nie robić. Radzę natomiast poważnie zastanowić się na co są wydawane pieniądze podatników. Ci chcą być informowani, ale przez biuro prasowe ratusza, a nie biuro wyborcze PO i bezpartyjnego Piotra Jedlińskiego.

*Wszystkie cytaty pochodzą z internetowych wpisów pracowników biura komunikacji społecznej, użytych w rozmowach z radnymi i działaczami opozycji.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!