Francesco Malapena
Francesco Malapena
Francesco Malapena pochodzi z Neapolu. Talent tego artysty został doceniony kilka lat temu. Drogę do kariery otworzyła mu nagroda w międzynarodowym konkursie Premio Enrico Caruso 2004. Malapena charakteryzuje się niezwykłą elastycznością muzyczną oraz docenionymi przez widownię na całym świecie, umiejętnościami interpretacyjnymi. Do tej pory jego gwiazda świeciła już w największych salach operowych naszego globu. Artysta występował już m.in. w Royal Albert Hall w Londynie czy Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Artysta na swoich koncertach łączy klasyczne neapolitańskie pieśni z symfonicznym popem.
- Czy często koncertuje pan charytatywnie?
Francesco Malapena: - Tak. Dałem wiele takich koncertów, na przykład po trzęsieniu ziemi we Włoszech. Trzeba zawsze myśleć o tych, którzy potrzebują pomocy. Zwłaszcza o chorych dzieciach, a na ten cel właśnie zbierane są pieniądze na koncercie w Koszalinie.
- Koncerty charytatywne są bardzo popularne. Jak się czuje artysta, który pomaga poprzez swój talent?
Francesco Malapena: - Dla mnie koncert charytatywny nie jest modą, nie można go ująć w tej kategorii. Robię to z potrzeby serca, a po występie czuję się spełniony. To coś wyjątkowego, cudownego i niejako wypełnienie swojego obowiązku.
- Jak trafił pan do Koszalina?
Francesco Malapena: - Przyjechałem na zaproszenie fantastycznych kobiet, które działają w klubie Kiwanis.
- To pierwsza pana wizyta w Polsce?
Francesco Malapena: - Tak. Muszę przyznać, że to również pierwsze spotkanie z... tak niskimi temperaturami. Kiedy wyjeżdżałem z Neapolu świeciło słońce.
- I to dlatego tak dba pan o gardło? Słyszałam, że je pan ogromne ilości miodu.
Francesco Malapena: - Cóż za przepływ informacji! Uwielbiam miód, ale jem go również dlatego, żeby dbać i chronić swoje struny głosowe. Polski miód jest pyszny. Przyniosła mi go z domu sopranistka Renata Kuczyńska.
- Z tego też powodu słodzi pan herbatę kilkoma łyżeczkami cukru?
Francesco Malapena: - Uwielbiam wszystko, co jest słodkie. Zresztą we Włoszech mówimy, że miłość jest właśnie jak cukier i miód.
- I uwielbia pan chyba zegarki i szaliki. Podobno jest ich całkiem spora kolekcja.
Francesco Malapena: - Owszem, bardzo je lubię. A ile ich mam? Ze 150 zegarków, szalików raczej więcej...
- Tu będzie pan występować w małej sali, w porównaniu z tymi w Nowym Jorku czy w Londynie, gdzie już pan koncertował.
Francesco Malapena: - Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Emocje są takie same przy śpiewaniu dla tysięcy osób, setki czy też dla jednej.
- Czyli teraz dla mnie mógłby pan zaśpiewać?
Francesco Malapena: - A co ma pani ochotę usłyszeć?
- Piosenkę, którą wykona pan na koncercie, zatytułowaną "Mamma".
Francesco Malapena: - (Francesco zaśpiewał a cappella). Tę piosenkę śpiewałem ostatnio na koncercie 4 lata temu, przed śmiercią mojej mamy. Po przerwie wykonam ją w Koszalinie i dedykuję ją wszystkim mamom w Polsce.
- Na koniec dość przewrotnie zapytam o początki. Jak zaczął pan swą przygodę z muzyką?
Francesco Malapena: - Dość zabawnie. Kiedy byłem maleńki, dużo płakałem. Tata bujał mnie na rękach, a kiedy nie przestawałem krzyczeć, mówił - z ciebie to będzie tenor. Kiedy miałem pięć lat, zaśpiewałem na pierwszym koncercie w Neapolu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?