Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hospicjum w cieniu pandemii. Rozmowa z dyrektorką Hospicjum im. św. Maksymiliana Kolbego

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
200 tysięcy złotych więcej wyniosły koszty Hospicjum związane z zakupem maseczek, rękawiczek, chemii..
200 tysięcy złotych więcej wyniosły koszty Hospicjum związane z zakupem maseczek, rękawiczek, chemii.. Radek Koleśnik
Rozmowa z Grażyną Ziębą, dyrektorką Hospicjum im. św. Maksymiliana Kolbego w Koszalinie i Krzysztofem Plewą, wiceprezesem Stowarzyszenia Hospicjum.

Koniec grudnia to czas podsumowań. Określenie, które słyszę teraz najczęściej, nazywa rok 2020 „trudnym”. A jaki był dla Hospicjum?

Krzysztof Plewa: Był to bardzo trudny rok. Do marca wszystko funkcjonowało normalnie. Na oddziale mieliśmy ponad dwudziestu pacjentów. Jak zawsze, było wielu odwiedzających, wiele wydarzeń inicjowanych przez wolontariuszy i przyjaciół hospicjum. Niestety, w połowie miesiąca musieliśmy wprowadzić zakaz odwiedzin.

Grażyna Zięba: Musieliśmy drastycznie ograniczyć wizyty w budynku. Nawet zgłoszenia pacjentów przyjmowaliśmy mailowo. Zachowywaliśmy szczególną ostrożność, bo dopiero uczyliśmy się żyć z wirusem.

Zobacz także: Koszalin: Kolędowanie dla seniorów

Płyn do dezynfekcji lał się hektolitrami?

GZ: To jedno. Dozowniki stoją praktycznie wszędzie, a klamki czy blaty dezynfekujemy kilka razy dziennie. Druga sprawa - środki dezynfekcyjne i ochrony osobistej kosmicznie podrożały.

KP: Maseczki, rękawiczki, chemia - w tym zakresie Covid-19 kosztował nas ponad 200 tys. zł więcej. Podam przykład: w lutym za paczkę 200 rękawiczek ochronnych płaciliśmy w granicach 18 złotych. W pandemii był moment, gdy za 100 sztuk musieliśmy zapłacić nawet 90 złotych. A rękawiczki ochronne to podstawa w naszej pracy.

Dodatkowe koszty wciąż są i nie sposób przewidzieć do kiedy będą. Wiele osób to rozumie i pomaga.

KP: Od samego początku, na przykład podczas wielkiej akcji szycia maseczek ochronnych. Nasi przyjaciele, sponsorzy, jak firma MPS International, przekazują artykuły higieniczne i środki dezynfekcyjne. Prezydent Koszalina podarował nam środki ochrony osobistej. Wsparł nas samorząd województwa i minister zdrowia. Gdyby nie ludzie dobrej woli i instytucje nie poradzilibyśmy sobie.

Tym bardziej, że pandemia pokrzyżowała plany akcji charytatywnych. Akcja Żonkil i Dar Serca zostały przeniesione do Internetu, ale efekty zbiórki były zdecydowanie mniejsze.

KP: Nie odbywały się też mniejsze zbiórki, akcje w szkołach i festyny. W sumie w porównaniu do zeszłego roku mieliśmy jakieś 250 tys. zł mniej z tytułu inicjatyw charytatywnych. Akcję Dar Serca prowadziliśmy na zakup urządzenia do USG. Udało się go sfinalizować, bowiem Miejska Energetyka Cieplna dołożyła nam 30 tys. złotych.

Czy pandemia pokrzyżowała wam plany związane z wyposażeniem rozbudowanej części?

KP: Częściowo. Wstrzymaliśmy zagospodarowanie naszego ogrodu. Zakupiliśmy za to sprzęt medyczny i elementy wyposażenia nowych sal. Kupiliśmy pompę żywieniową.

Dla pacjentów z pewnością szczególnie trudna jest samotność. Brak możliwości spotkania z rodziną czy bliskości wolontariuszy musi być bardzo bolesny. Jak radzicie sobie z tą pustką?

KP: To faktycznie wielka pustka. Wiem, że te słowa mogą być dla wielu osób zaskoczeniem, ale kto nas odwiedzał, ten wie, że Hospicjum tętniło życiem. Teatrzyki dzieci, piosenki, recytacje, inicjatywy wolontariuszy - ciągle działo się tu coś wspaniałego. Dziś jest cicho. Nie mogą do nas przychodzić rodziny pacjentów. Nie mogą umyć swoich bliskich, nakarmić, poczytać, czy potrzymać za rękę. Brakuje tej kojącej mocy dotyku. Dużym wsparciem dla pacjentów i rodziny są nasi psycholodzy.

GZ: Dla personelu to trudny okres. Staramy się wygospodarować czas, by poświęcić go każdemu pacjentowi. Umożliwiamy rozmowy telefoniczne, do spotkań wirtualnych wykorzystujemy tablet, umawiamy się na kontakt przez szybę. Przez tę sytuację mamy mniej pacjentów. Rodziny nie decydują się na hospicjum stacjonarne, bo nie ma możliwości być przy pacjencie w jego cierpieniu.KP: Doskwiera nam też brak wolontariuszy. Nie było jednak innego wyjścia. Powiedzieliśmy im, jak ważna i cenna jest dla nas ich praca, mówimy wciąż, jak bardzo za nimi tęsknimy, ale teraz musimy dać sobie radę swoimi siłami. Kiedy myślę o przyszłości, wydaje mi się, że nic nie będzie już takie jak kiedyś.

Inaczej, nie zawsze oznacza gorzej. Może docenimy to, czego nie docenialiśmy. Zauważymy to, co nam umykało.

KP: Albo odkryjemy to na nowo.

Tego sobie życzmy.

KP: Zdecydowanie!

Jak dziś wygląda procedura przyjmowania pacjenta?

GZ: Zgodnie z rozporządzeniem Hospicjum przyjmuje pacjenta z negatywnym wynikiem testu na obecność SARS-CoV-2. Test nie może być starszy niż sześć dni przed datą przyjęcia. Zgłaszamy pacjenta do wymazu, a ponieważ są to najczęściej chorzy leżący, kierowana jest do nich karetka wyjazdowa. Kiedy tylko mamy informację o negatywnym wyniku, wyznaczamy datę przyjęcia. Wszystkie procedury formalne, załatwiamy drogą mailową. Po przyjęciu do hospicjum pacjent trafia do osobnego pokoju. Niestety, ponieważ cała procedura trwa kilka dni, zdarzało się tak, że pacjenci odchodzili w domach, zanim zdążyliśmy ich przyjąć na oddział. To dla rodzin szczególnie trudne chwile.

Czy zdarzyło się, że ktoś zachorował?

GZ: Mimo reżimu sanitarnego mieliśmy przypadki zachorowań wśród opiekunów. Udało nam się szybko zdefiniować ognisko i odsunąć zakażone osoby od pracy. Bardzo szybko zdecydowaliśmy się kupić testy do szybkiej diagnostyki i dzięki temu wykryliśmy zakażenie u dwóch pacjentów. Chorobę przeszli bezobjawowo.

A co z opieką w hospicjum domowym?

GZ: Działa na niezmienionych zasadach. Dodatkowo zarówno pielęgniarka jak i lekarz prowadzą teleporady, ale główną formą pomocy jest wizyta w domu pacjenta. Dziś pod opieką mamy ponad pięćdziesięciu pacjentów i kolejka jest dość długa. Rodziny wolą w wyjątkowej sytuacji, spowodowanej pandemią, być blisko osoby chorej.

Dużo smutnych wątków. Mijający rok miał też jednak trochę kolorów. Namieszał w nich Cukin.

GZ: Na murach oporowych, okalających Hospicjum, namalował dwa murale. Jeden widzą z okien nasi pacjenci. To letni, plażowy widok. Daje radość i energię. Drugi, zestawiając młodość i starość, skłania do refleksji osoby, które nas odwiedzają.

Plany na 2021 rok?

KP: Chcemy powrotu do normalności. Do spotkań wujka, babci, mamy, taty. Odwiedziny rodzin pacjentów to priorytet.

GZ: Drugim jest współpraca z wolontariuszami. Bardzo nam ich brakuje. Chcemy zasadzić Pola Nadziei, by później zorganizować Akcję Żonkil. A propos nadziei - upatrujemy ją w szczepionkach. Połowa pracowników już wpisała się na listę chętnych, pozostali, którzy mają przeciwciała, będą czekać na kolejną partię szczepień. Jest tyle rzeczy, które planowaliśmy w tym roku. Dzień Otwarty Hospicjum, który ma zaprzyjaźnić jak najwięcej ludzi z tym miejscem. Chcemy pokazać, że tu pacjentów spotyka wiele dobrego. Że hospicjum nie trzeba się bać.

A etaty? Skoro pieniędzy jest mniej, pacjentów mniej, czy planujecie zmniejszenie liczby etatów?

GZ: Robimy wszystko, by do redukcji nie doszło. Dajemy sobie czas, czekamy na rozwój wydarzeń. Mam nadzieję, że uda nam się utrzymać zespół w tym składzie, bo mamy w nim fantastycznych ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo