Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca potrącił chłopca. Obiecał, że skontaktuje się z rodziną. I milczy

Marzena Sutryk [email protected]
Radek Koleśnik
W piątek ktoś potrącił 11-letniego Mariusza. Kierowca, który nie zatrzymał się przed pasami, zainteresował się co prawda od razu, czy dziecku nic się nie stało. Obiecał, że zgłosi się do jego rodziców i odjechał. Do tej pory nie dał znaku.

Zrozpaczona ciotka chłopca Aleksandra Kusiak, która opiekuje się 11-latkiem, tuż po zdarzeniu zaczęła szukać kierowcy. Wywiesiła przed wejściem do kamienicy, w której mieszka, kartkę z komunikatem: "Jeżeli to pan potrącił moje dziecko koło SP1, to proszę o kontakt", podała przy tym numer telefonu. Kartka zawisła na drzwiach budynku przy ul. Piłsudskiego 28.

- My pod tym numerem mieszkamy, ale Mariusz podał tylko numer budynku, bez numeru mieszkania - tłumaczy pani Aleksandra. - Pomyślałam, że gdy ten człowiek faktycznie się pojawi, to będzie miał problem z odnalezieniem nas, stąd ten komunikat z numerem telefonu.

Jak doszło do zdarzenia? - Było ok. godziny 14. Zostawiłam Mariusza niedaleko przejścia dla pieszych przy ul. Zwycięstwa, on miał iść na drugą stronę, do szkoły na obiad, a ja do pracy - opowiada pani Aleksandra.

- Gdy podszedłem do przejścia, to przed pasami zatrzymał się samochód ciężarowy, więc zacząłem przechodzić. Tylko że drugi samochód - był srebrny, osobowy - już się nie zatrzymał i to on mnie potrącił - opowiada chłopiec.

- Nie pamiętam dokładnie, co się działo. Chyba się przewróciłem. Ten kierowca zatrzymał auto i podszedł do mnie, przeprowadził przez ulicę. Pytał, jak się czuję, pytał o adres. Mówił, że przyjedzie. Powiedziałem, że niedaleko stąd jest moja ciocia, on wtedy mnie zostawił, wsiadł do samochodu i odjechał.
- Byłam w komendzie policji, ale policjant powiedział, że jak nie znamy marki auta ani rejestracji, to takie zgłoszenie nie ma sensu - mówi Aleksandra Kusiak. - Zabrałam małego do lekarza. Zrobił prześwietlenie, prawdopodobnie jest uszkodzona pięta. Nie chodzi mi o karę dla kierowcy, ale chciałabym, żeby chociaż powiedział, co się dokładnie działo z dzieckiem. Mariusz był w szoku i nie pamięta szczegółów.

A dlaczego policja nie przyjęła zgłoszenia? Rzeczniczka komendy Magdalena Marzec sprawdziła zapisy i potwierdziła, że nie ma śladu po wizycie pani Aleksandry, a także po zdarzeniu koło szkoły "jedynki".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!