Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszalin na obrazach. Ten dawny i współczesny

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
Zygfryd Barz został z rodzicami i rodzeństwem musiał opuścić rodzinne Pomorze. Wrócił w 1998 roku. Pracuje w Będzinku
Zygfryd Barz został z rodzicami i rodzeństwem musiał opuścić rodzinne Pomorze. Wrócił w 1998 roku. Pracuje w Będzinku fot. Radek Koleśnik
Do 5 maja w koszalińskim Muzeum (ul. Młyńska) oglądać można wystawę Zygfryda Barza „Koszalin/Köslin - widoki 750-letniego miasta”.

Czy ma pan w Koszalinie swoje ulubione miejsca? Takie, na które najbardziej lubi pan patrzyć?

Uwielbiam stare miasto. Jest jeden widok, który nigdy mi się nie znudzi. Kiedy stoję przy I Liceum Ogólnokształcącym, widzę jednocześnie szczyt katedry i kościoła świętego Józefa Oblubieńca. To wspaniały obraz... Ale lubię też oglądać zdjęcia starego Koszalina, mam takie z dziewiętnastego wieku.

Na niektórych pana obrazach widać, jak zmieniał się Koszalin. Architektonicznie - powiedzmy wprost - nie zawsze na lepsze. Wystarczy spojrzeć na grafiki przedstawiające dworzec kolejowy. Ten dawny był piękny, a współczesny...

W Niemczech ludzie mówią: „gute alte Zeit”, czyli „dobry, stary czas”. I jest w tym trochę prawdy. Szkoda, że nie mamy wielu widokówek, czy zachowanych widoków z siedemnastego i osiemnastego wieku. Najstarszy w moich zbiorach jest rysunek, który dostałem w prezencie od pana Józefa Sprutty. Przedstawia on Nową Bramę, która prowadziła do starego miasta od wschodu. Z tych najstarszych mamy jeszcze panoramę miasta z mapy kartografa Eilhardusa Lubinusa.

Najstarszy widok na pana obrazie to właśnie reprodukcja wspomnianej panoramy miasta.

Tak. Tak wyglądało miasto w 1617 roku.

Pokazuje pan w swych pracach obiekty, miejsca, których dziś już nie ma. To odwzorowanie jeden do jednego, czy jest tu miejsce na artystyczną fantazję?

Jeśli obraz ma mieć wymiar historyczny, to musi pokazywać to, co było, takim, jakie było. Jednak świadomie rezygnuję z pewnych elementów, jak na przykład ze słupka telegraficznego. Może czasem komin będzie nieco dalej, niż był w rzeczywistości. Albo Drzewo Czarownic ma nieco inne tło - sąsiednie drzewa są niższe, by główny bohater był mocniej zarysowany, zaakcentowany.

Po to, by były emocje. Odbiorcy pana twórczości wskazują, że to - obok wartości historycznej - jej ogromna moc. To, że mogą nie tylko widzieć przekaz, ale i odczuwać całą gamę emocji.

Bardzo chcę, by moje odczucia zawarły się w tym, co tworzę. Ale jednocześnie muszę być wierny wartościom historycznym. Szczególnie lubię zimowe krajobrazy. To wspaniały czas i zimowy klimat dodaje obrazom dodatkowych emocji.

Na wystawie pokazał pan kilka obrazów olejnych i akrylowych, ale głównie prezentuje pan akwarele. Jak długo trwa proces tworzenia takiego dzieła?

To tajemnica! (śmiech)

Koszalin widziany oczami artysty to ładne miasto?

Tak. Koszalin i okolice. Jestem sianowianinem. W Sianowie urodziłem się w 1943 roku. Wróciłem na te ziemie prawie dwadzieścia lat temu, ale czuję się, jakbym był od zawsze. To wspaniałe miejsce.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!