W niedzielnym meczu akademicy, nie po raz pierwszy w tym sezonie, wystawili nerwy swoich kibiców na ciężką próbę. W drugiej kwarcie przegrywali różnicą 19 punktów, a jeszcze przed ostatnią na liczniku było -10. W czwartej kwarcie odwrócili losy meczu i odnieśli zwycię-stwo 81:78, dające prowadzenie 1:0 w rywalizacji do dwóch wygranych.
- W przerwie, w szatni mieliśmy poważną rozmowę - nie ukrywa trener Zoran Sretenović. - Powiedzieliśmy sobie, co zrobiliśmy źle i wyszliśmy na drugą połowę. Była on bardzo udana. Ustrzegliśmy się prostych strat, ograniczyliśmy nasze błędy i konsekwentnie odrabialiśmy straty, zadając decydujące ciosy w ostatnich fragmentach meczu - dodał.
Do sukcesu AZS cegiełkę dołożył... trener Anwilu Milija Bogicević, który po przerwie trochę pogubił się w rotacji, co było wodą na młyn akademików. Przyznał to zresztą sam. - Myślę, że podejście niektórych koszykarzy w trzeciej i czwartej kwarcie, a także mój wybór piątki na początku trzeciej kwarty, to wszystko było całkowicie nie takie, jak być powinno. W trzeciej kwarcie wystarczyło tylko włożyć trochę energii, by dokończyć ten mecz - ocenił opiekun Anwilu.
Bohaterem w ekipie AZS został Sek Henry. Amerykanin w półfinale nie potrafił dać sobie rady z Quintonem Hosleyem ze Stelmetu Zielona Góra. Anwil nie miał tej klasy obrońcy i Henry mógł zaprezentować swoje możliwości. A że są niemałe najlepiej świadczy 29 punktów i 6 asyst w jego wykonaniu (eval 30). - Wygraliśmy ten mecz, bo w szatni powiedzieliśmy sobie, że to nie koniec. Wyszliśmy na trzecią kwartę z bardzo mocnym nastawieniem odrabiania strat. Choć trochę to trwało, zanim ich dogoniliśmy, to cały czas wierzyliśmy, że się uda - komentował po meczu Amerykanin.
Zdobycz punktowa Henry’ego to drugi wynik tegorocznego play-off, po 30 oczkach Adama Waczyńskiego z Trefla Sopot przeciwko AZS (mecz nr 2 ćwierćfinału). Z kolei lepszy evaluation od Amerykanina z AZS w play-off 2012/13 mieli tylko środkowy AZS Darrell Harris (33 z Treflem nr 2) i Oliver Stević ze Stelmetu (32 z Czarnymi Słupsk nr 3), a taki sam Krzysztof Szubarga z Anwilu (z Asseco Prokomem Gdynia nr 1). Grający z kontuzją Szubarga nie błysnął w niedzielnym meczu. Wydaje się nawet, że pozostawianie go na parkiecie w końcówce czwartej kwarty, kosztem Arvydasa Eitutaviciusa było błędem Bogicevicia.
Po słabszych meczach ze Stelmetem sporo do gry AZS wniósł Harris. Środkowy AZS zaliczył 16 zbiórek, podczas gdy cały zespół Anwilu miał ich 25. Do tego dołożył 4 bloki. Razem z Robem Jonesem, który dał dobrą zmianę (9 pkt, 4 zbiórki i 2 bloki w niespełna 20 min), stanowili pod koszem ścianę trudną do przebicia dla rywali. - Cały zespół wykonał kawał dobrej roboty, ja starałem się grać bardzo agresywnie w obronie, Darrell Harris chciał zablokować każdy możliwy rzut, a Rob Jones wspomógł nas mocno z ławki. Wygrana to efekt wysiłku całego zespołu - ocenił Henry.
- Myślę, że nie zagraliśmy z takim zaangażowaniem i pasją w drugiej połowie, jak w pierwszej. Brakowało nam energii. Coś się zacięło. Oni zdeklasowali nas na zbiórce. Wszystkie inne elementy były mniej więcej na styku, ale tablicę opanowali całkowicie - przyznał po meczu Tony Weeden, najlepszy w niedzielę strzelec Anwilu (20 pkt).
W środę o 19.00 w Koszalinie AZS może przypieczętować swój sukces. Anwil to jednak klasowy zespół i z pewnością wyciągnie wnioski z pierwszego meczu. Zdaje sobie z tego sprawę trener Sretenović. - Możemy cieszyć się, ale tylko przez chwilę. W środę ponownie musimy być skoncentrowani - powiedział Serb i warto, by pamiętali o tym koszykarze, jeżeli nie chcą ponownie jechać do Włocławka.
Już teraz zapraszamy na naszą radiową relację na żywo z środowego meczu. Tak komentowaliśmy dla Was poprzednie spotkanie AZSu Koszalin z Anwilem Włocławek.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?