Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krajobraz po pożarze. Mieszkańcy sami muszą zmagać się z problemami

Krzysztof Bednarek
Krzysztof Bednarek
W wyniku pożaru budynku przy ul. Gdyńskiej 19 zniszczeniu uległy piwnice, elewacja budynku, klatka schodowa, a także mieszkania na parterze, w których trzeba wymieniać podłogi, boazerie i tapety.

Na ścianie i na kominie jednego z mieszkań, pojawiły się groźnie wyglądające pęknięcia. Poza jednym mieszkaniem w tym domu, pozostałe nie były ubezpieczone. Ponieważ jednak doszło do zdarzenia losowego, mieszkańcy liczyli na pomoc z zewnątrz. Przede wszystkim ze strony Urzędu Miejskiego. Jak do tej pory, nie doczekali się. Zaraz do tego wrócimy. Najpierw jednak przypomnijmy okoliczności zdarzenia.

Dym odciął im drogę ucieczki

To było 2 grudnia, po południu. W piwnicach 9-rodzinnym budynku przy ul. Gdyńskiej 19 wybuchł pożar. Po chwili w całej klatce schodowej unosił się gryzący dym. Wskutek tzadymienia niektórzy lokatorzy nie mogli wydostać się z mieszkań. Zanim jeszcze na miejscu pojawiła się Straż Pożarna, mieszkańcy przystąpili do gaszenia ognia we własnym zakresie. - Ktoś z góry rzucił wiadra. Nabieralismy wody z kałuży na podwórku i przez okienko wlewaliśmy ją do piwnicy - mówi pan Wojciech, lokator mieszkający na parterze budynku, bezpośrednio nad piwnicą, w której wybuchł pożar.

Po przyjeździe na miejsce strażacy rozłożyli drabiny i przez okna ewakuowali 10 osób, wśród nich było dwoje dzieci w wieku 8 lat i pół roku. Z pomocy strażaków skorzystał też pies i dwie papugi.

- Ludzie byli przestraszeni, jeden z lokatorów zemdlał. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało - mówi Michał Bany, rzecznik PSP w Drawsku Pomorskim. -

Gdyby pożar wybuchł w nocy, gdy ludzie śpią, mogłoby dojść do tragedii.

Przyczyną pożaru było zaprószenie ognia w pomieszczeniu, w którym był piec centralnego ogrzewania w jednej z piwnic, obok którego składowany był koks, trociny, drewno i sprzęt AGD.

Mieszkańcy wciąż czekają na pomoc

Jutro miną dwa tygodnie od czasu pożaru. Pan Wojciech zerwał zniszczoną podłogę i remontuje mieszkanie. Jego sąsiad również. - Musiałem zerwać tapety i podłogę. Sam układam panele. Nie wiem, czy ktoś mi za to zwróci pieniądze - mówi.

- Części wspólne budynku były ubezpieczone. Firma ubezpieczeniowa już oszacowała straty, a my przystąpiliśmy do remontu piwnic, remontu instalacji gazowej i instalacji elektrycznej. Czeka nas jeszcze jeszcze remont klatki schodowej i elewacji. Na tym jednak kończy się nasza rola, bo mieszkań wewnątrz remontować nie możemy - powiedział nam zarządca budynku, prezes TBS Andrzej Kołodziejczyk.

Wspólnota miała również polisę ubezpieczeniową OC, ale ubezpieczyciel uważa, że z tego tytułu odszkodowanie się nie należy, bo winy za zaprószenie ognia i powstanie pożaru nie ponosi wspólnota, tylko konkretna osoba, jedna z mieszkanek tego budynku. Co zatem pozostaje lokatorom? Pomoc z Urzędu Miejskiego i z opieki społecznej. Dwie rodziny mieszkające na parterze zwróciły się o zapomogi do opieki i - jak się dowiedzieliśmy - wkrótce je otrzymają. Ponadto opieka zwróciła się z apelem do mieszkańców o pomoic w postaci pościeli, kołder, ręczników, na rzecz pogorzelców (bliższe informacje u Mai Taczykowskiej pod nr tel. 94 36 344 21). Mieszkańcy wystąpili też o pomoc do Urzędu Miejskiego, ale do tej pory odpowiedzi nie uzyskali. Mało tego, od czasu pożaru nikt z pracowników ratusza nie spotkał się z nimi! Doprawdy, trudno to zrozumieć.

Zobacz także: Pożar w Polanowie

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo