Dla wielu z nich brak stałej pomocy może oznaczać wyrok na całe życie.
Oskar jest wcześniakiem. Razem z dwójką rodzeństwa przyszedł na świat w 32. tygodniu ciąży. Ale z trojaczków tylko Oskar wymaga intensywnej rehabilitacji. Urodził się z niedotlenieniem mózgu. Teraz ma roczek.
Leczenie w kratkę
- Robimy wszystko, aby rozwijał się prawidłowo. Jeździmy po specjalistach w Słupsku, Gdańsku i Warszawie - mówi Monika Michałowska ze Strzelinka, matka trojaczków.
- Neurolog zaleciła zabiegi w Poradni Rehabilitacji Dziecięcej. Mąż jeździł do Słupska z synem trzy razy w tygodniu przez miesiąc. Niestety, po dziesięciu wizytach była dwumiesięczna przerwa, później znowu 10 zabiegów i znowu kilkumiesięczna przerwa. Co to za leczenie? Przecież cała praca z dzieckiem idzie na marne.
Tymczasem sytuacja w Słupsku jest dramatyczna. Przychodnia Rehabilitacyjna w szpitalu, pod którą podlega poradnia dziecięca, przyjmuje miesięcznie 120 dzieci. Potrzeby są trzy razy większe! Przychodnia zatrudnia tylko trzech fizjoterapeutów wyspecjalizowanych w terapii maluchów. Dwoje z nich obsługuje jednak także oddziały szpitalne.
Noworodki, którym potrzebna jest pomoc, niby mogą na nią liczyć. Rodzice muszą iść z nimi do neurologa dziecięcego po skierowanie na rehabilitację już w momencie wypisania ze szpitala. Ale na zabiegi trzeba czekać. Nawet 4 miesiące. Dla dzieci może to oznaczać nieodwracalne pogłębienie choroby.
- Od dawna zabiegam o zatrudnienie choćby jednego nowego rehabilitanta. Moglibyśmy przyjmować wtedy miesięcznie 50 dzieci więcej. Skróciłoby to okres oczekiwania - mówi Hubert Rządkowski, kierownik Przychodni Rehabilitacyjnej. - Niestety, na dodatkowy etat nie ma zgody dyrektora.
Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala, widzi to inaczej. - Dodatkowy fizjoterapeuta nie rozwiąże problemu. Nie jesteśmy w stanie przyjąć więcej dzieci, bo i tak przekraczamy limit przyznany przez Narodowy Fundusz Zdrowia
- wyjaśnia.
Jędrzejek chce biegać
Mały Jędrzej stanął samodzielnie na nóżki, gdy skończył 2 latka i 8 miesięcy. Dzisiaj ma już 3 latka i 8 miesięcy i zaczyna chodzić. Chłopczyk cierpi na porażenie mózgowe.
- Wszystko, co umie, to efekt determinacji rodziców i bardzo intensywnej oraz kosztownej rehabilitaacji - mówi Jadwiga Jędrzychowska, babcia maluszka.
Chłopczyk cztery razy w roku jest uczestnikiem obozu rehabilitacyjnego. Jeden pobyt to aż 3500 zł. Ponadto codziennie uczestniczy w różnych innych programach, jak jazda na koniu, pływanie w basenie, gimnastyka... Niestety, rodzice za wszystko muszą płacić. A Narodowy Fundusz Zdrowia? Raz w roku może dopłacić do obozu 1000 zł.
- Nas cieszą kolejne postępy, ale zdajemy sobie sprawę, że jego rehabilitacja będzie trwała zawsze, aby nie zgubić tego, co uzyskał. Jędrzej jest bardzo dobrze rozwinięty psychicznie i jest nam przykro, gdy mówi "mamusiu, znajdź mi chirurga z narzędziami, który mi naprawi nóżki" albo "musimy więcej ćwiczyć, bo muszę biegać" - opowiada babcia Jędrzejka. - Prawda jest taka, że w naszym kraju z problemem niepełnosprawności dziecka rodzice są pozostawieni sami sobie. Nie powinno być tak, że lekarz czy dyrektor stwierdza, że "przekraczamy przyznany limit".
Nadzieja w "Nadziei"
Fundacja dla Dzieci Niepełnosprawnych "Nadzieja" ze Słupska rehabilituje za darmo i nie trzeba czekać w kilkumiesięcznych kolejkach. Niestety, nie wszyscy tu docierają.
- Lekarz nigdy nie wspomniał mi o tej fundacji - mówi Aldona Pluta ze Słupska, którą spotkaliśmy podczas ćwiczeń z dzieckiem w sali korekcyjnej. - Dowiedziałam się od kogoś podczas przypadkowej rozmowy. Cieszę się, że tu trafiłam. Mój Adrianek ma cztery i pół roku i zespół ADHD, czyli nadpobudliwości ruchowej. Pierwszy raz przyszliśmy tu półtora roku temu i widzę poprawę
Ćwicząca obok Sara ma prawie dwa latka. Cierpi na jednostronne mózgowe porażenie dziecięce. - Miała dopiero pięć spotkań, a już są efekty. Zaczęła wstawać - mówi zadowolona Honorata Ćwiek z podsłupskich Jezierzyc, mama dziewczynki. - Do tej pory leczyłam córeczkę prywatnie, bo z dostępem do lekarzy specjalistów jest ogromny problem.
- Nasze dwutygodniowe turnusy rehabilitacyjne obejmują rozmaite zabiegi - informuje Antonina Bardziłowska, dyrektor Fundacji. - Naszą podstawową działalnością jest hipoterapia, w której "współterapeutą" jest koń. Mamy też niepowtarzalną salę doświadczania świata, w której pobudzane są wszystkie zmysły dziecka dzięki zastosowaniu aromaterapii czy muzykoterapii. Prowadzimy też fizykoterapię, czyli leczenie polem magnetycznym i elektrycznym.
Z rehabilitacji w Fundacji mogą korzystać wszystkie dzieci niepełnosprawne oraz poszkodowane w wypadkach komunikacyjnych, w wieku od roku do 18 lat, z całego województwa pomorskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?