Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieczysław Karamucki, symbol Szczecinka i ogrodnik z Bagdadu

archiwum rodzinne
Dąb pamięci na cześć Mieczysława Karamuckiego wkopuje jego córka Maria Sysko.
Dąb pamięci na cześć Mieczysława Karamuckiego wkopuje jego córka Maria Sysko. archiwum rodzinne
Nawet miejsce, w którym przyszedł na świat Mieczysław Karamucki nazywa się magicznie - Bagdad. Co prawda to nie ten w Iraku, ale koło Wyrzyska, jednak blisko Szczecinka, który okazał się ziemią obiecaną.
Mieczysław Karamucki, mistrz ogrodnictwa ze Szczecinka.
Mieczysław Karamucki, mistrz ogrodnictwa ze Szczecinka. archiwum rodzinne

Mieczysław Karamucki, mistrz ogrodnictwa ze Szczecinka.
(fot. archiwum rodzinne)

W smętnych czasach PRL, gdy szarymi ulicami dreptali umęczeni ludzie w szarych paltach, w telewizji królował czarno-biały "Dziennik", żył w Szczecinku człowiek, który ożywiał i ubarwiał smutną rzeczywistość. Mieczysław Karamucki, choć nie ma go wśród nas już od 17 lat, wciąż jest żywą legendą miasta. Posadzenie niedawno dębu upamiętniającego szczecineckiego ogrodnika, który przez bez mała ćwierć wieku dbał o zieleń miejską, a przede wszystkim park nad jeziorem Trzesiecko, to świetna okazja, aby przypomnieć człowieka, któremu mieszkańcy Szczecinka zawdzięczają zasłużoną sławę "zielonego miasta". Nawet miejsce posadzenia pamiątkowego drzewka wybrano nieprzypadkowo. To trójkątny skwerek nieopodal zamku, gdzie przez lata układany był kwietny kalendarz, jeden z pomysłów Mieczysława Karamuckiego. Każdego dnia z rana układano tu aktualną datę z donic obsadzonych kolorowymi kwiatami.

Wszystko zaczęło się tuż po zakończeniu I wojny światowej w Bagdadzie. Nie w ówczesnej Persji, ale w małej wiosce nieopodal Wyrzyska. Tu w roku 1921 na świat przychodzi Mieczysław Karamucki.

- Tata bardzo wcześnie, gdy miał 14 lat, musiał iść do pracy, bo zmarł jego ojciec - wspomina Maria Sysko, jedna z sześciorga dzieci, które miał pan Mieczysław. Po trzech latach terminowania w zakładzie ogrodniczym blisko rodzinnej wsi otrzymał tytuł pomocnika ogrodniczego. W czasie wojny pracował w zakładzie szkółkarskim w Bagdadzie, później pojechał szukać szczęścia i chleba na Ziemie Odzyskane. Los rzucił go niedaleko, bo do Szczecinka, gdzie zamieszkał w roku 1947. Najpierw pracował jako kierownik handlowy w miejscowej spółdzielni ogrodniczo-pszczelarskiej, a później szef spółdzielczej sekcji pszczelarskiej.

- Pszczoły były drugą wielką miłością taty, który miał własną pasiekę - mówi pani Maria.

Po kilkuletniej pracy w zarządzie okręgowym PGR od 1959 roku rozpoczął pracę w szczecineckim zakładzie gospodarki komunalnej jako starszy majster terenów zielonych. Po utworzeniu Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej został kierownikiem terenów i zieleni. I upiększaniem Szczecinka zajmował się do roku 1983 do przejścia na emeryturę.

Wspominaliśmy już o kalendarzu w parku, ale przecież Szczecinek słynął też z kwietnych kobierców i koszy. Przy wiadukcie koło lokomotywowni przyjezdnych witał gryf - herb Szczecinka z różnobarwnych kwiatów - czy też obrośnięte winoroślami tunele, przez które wchodziło się do zalanego słońcem ogrodu różanego.

- Pamiętamy ojca, jak długimi godzinami projektował wzory kompozycji kwiatowych, dobierając nie tylko kolory, ale i czas kwitnienia różnych gatunków - mówi Maria Sysko.
Trzeba przyznać, że Mieczysław Karamucki miał jedno ułatwienie - szczecinecka "komunalka" miała swój zakład ogrodniczy, szklarnie przy ulicy Wodociągowej, gdzie w pobliżu był dom państwa Karamuckich. W firmie produkowano więc dziesiątki tysięcy rozsad różnych roślin, które co roku ożywiały nie tylko Szczecinek. Dziś PGK każdą sadzonkę musi kupić, co siłą rzeczy wymusza pewne - głównie finansowe - ograniczenia. Dość powiedzieć, że dziś - gdy miasto nie jest tak ukwiecone - co roku potrzeba około 20-30 tysięcy sadzonek roślin jednorocznych. Te powoli, ale systematycznie, wypierają ostatnimi czasy rośliny wieloletnie. Tak jest po prostu taniej, co nie znaczy, że zawsze daje taki sam efekt.

Po odejściu Mieczysława Karamuckiego park nie zmarniał z dnia na dzień. Jeszcze w czerwcu 1985 roku, gdy Szczecinek mierzył się w telewizyjnym turnieju miast z Oławą, mogliśmy się pochwalić pięknym parkiem. Ale schyłek PRL i trudne początki wolnego samorządu nie sprzyjały nakładom w zieleń miejską. Miasto miało pilniejsze wydatki. Powoli, ale nieubłaganie park zaczął podupadać i zwyczajnie się starzeć. Tu jakaś prowizorka, tu szczątkowy remont, coś niby robiono. Ale brakowało spójnej wizji i funduszy - a może i człowieka, który by w to włożył serce. Dopiero w XXI wieku rozpoczęto renowację parku. Za poprzedniego burmistrza Mariana Golińskiego pieniędzy starczyło na odnowienie fragmentu przy pomoście na ulicy Bohaterów Stalingradu i koło plaży wojskowej. Cała reszta musiała poczekać na lepsze czasy, nowego burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa, a przede wszystkim wejście Polski do Unii Europejskiej. Z unijną pomocą w zeszłym roku zakończono dwuletnią rewitalizację parku nad Trzesieckiem. Dziś - choć za oknem akurat zima - park znowu staje się dumą Szczecinka. Mieczysław Karamucki pewnie gdzieś tam u góry się cieszy.

- Szkoda tylko, że żadne z sześciorga dzieci nie poszło w ślady ojca - wzdycha Maria Sysko, która miała nadzieję, że może pałeczkę po dziadku przejmie jej córka, absolwentka architektury krajobrazu z tytułem inżyniera. Co z tego, skoro po jednych studiach wybrała się na grafikę na krakowskiej ASP...

Park

Tereny po obniżeniu poziomu wód jeziora Trzesiecko miasto odkupiło od państwa i w latach 1875-1903 stopniowo urządzało park. Ogród różany powstał nieco później, w latach 30. XX wieku, według założeń ówczesnego miejskiego inspektora ogrodnictwa Bannewitza. Już wówczas park noszący imię księcia Warcisława IV, założyciela Szczecinka, cieszył się zasłużoną sławą. To tu w okresie międzywojennym niemiecki kompozytor Ryszard Strauss miał się tak zachwycić atmosferą miejsca, że stworzył operę "Daphoe". Dziś w parku rośnie około dwóch tysięcy drzew liczących ponad 100 lat, w tym wiele unikatowych i egzotycznych gatunków.
Nie ukrywam, że część z tych pięknych, ukwieconych lat przypadło na moje dzieciństwo, z którego zapamiętałem m.in. spacery w tonącym w kwiatach i zieleni parku. Jako maluch nie zdawałem sobie sprawy, kto wyczarowuje te cuda. Dopiero później przyszło mi usłyszeć nazwisko Karamucki, które przeszło do historii miasta jako jeden z jego symboli. Z czasem dotarło do mnie, jaką determinacją i wielkopolską rzetelnością musiał się wykazać mistrz, by w epoce permanentnego braku wszystkiego potrafił wyczarować takie cuda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!