Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Międzyzdroje miały swojego Judyma. Był Niemcem, uratował wielu Polaków

Marek Rudnicki
Dr Alfred Trost. Pomagał Polakom. Czy dlatego, że był lekarzem czy po prostu normalnym Niemcem, nie skażonym nazizmem? Rosjanie zgwałcili mu żonę i córkę. Nie załamał się, nie uciekł z miasta. Pozostał, pracował i tu zmarł.

– Minęło tyle lat, a nadal żyją osoby, które pamiętają o szlachetnych ludziach, którzy po wojnie nieśli bezinteresowną pomoc cierpiącym – tymi słowami zaczynał się wzruszający list skierowany do redakcji przez panią Marię Wedlerską, która przyjechała po wojnie do Międzyzdrojów. Później już, w rozmowie, wspominając tego niezwykłego lekarza, mówiła o nim: – Człowiek nieprzeciętny, heroiczny, Judym w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie literacki, a prawdziwy.

Gdy większość niemieckich mieszkańców Międzyzdrojów uciekła pod koniec wojny, dr Trost pozostał na miejscu. Przez długi okres był jedynym lekarzem na całej wyspie. Zmarł w 1953 roku. Uratował od śmierci wiele osób, swoim postępowaniem wychodząc daleko poza standard zawodu lekarskiego. – W trudnych czasach znosił ze stoickim spokojem przeżytą rodzinną tragedię, śmierć syna i żony, a także szykany ze strony niektórych Polaków – wspominają najstarsi mieszkańcy Międzyzdrojów. – Ukradziono mu nawet konia i wóz, którymi dojeżdżał do chorych. Jedynym pocieszeniem była córka Sybilla, która pracowała jako pielęgniarka.
Maria Wedlerska oraz grono osób, które jeszcze pamiętały lekarza, próbowali spowodować, aby miasto uhonorowało go tytułem Zasłużonego dla Międzyzdrojów. Nie udało się. Honorowa kapituła, rozpatrując zgłoszoną kandydaturę dr Alfreda Trosta, odrzuciła ją, stwierdzając: – „Pełnienie obowiązków lekarza jest jego powinnością w każdych warunkach, w związku z powyższym trudno uznać postawę moralną Pana Trosta za szczególną.”

Maria Wedlerska przyjechała do Międzyzdrojów tuż po zakończeniu wojny. Ona i jej pierwszy syn zawdzięczają mu życie.
– Poród odbył się z poważnymi komplikacjami – wspomina. – Wymagał trudnego zabiegu chirurgicznego. Doktor czuwał nade mną cały czas, choć nie musiał, aż do wybudzenia. Jej mąż, Mieczysław, był chory na serce. W wyniku przeżyć na wojnie miał – tak to ujęła pani Maria, „wodę w boku". – Tylko dzięki kuracji doktora mąż wyzdrowiał – twierdzi.

Opowiada też, jak wiele zawdzięcza jej syn Aleksander córce doktora, Sybilli. Gdy ukończył szkołę podstawową, zdawał egzaminy do technikum w Świnoujściu, gdzie były obowiązkowe badania krwi. Nikt nie zwrócił uwagi na wyniki i nie potrafił ich zinterpretować.

– To dopiero Sybilla powiadomiła nas, że wyniki świadczą o tym, iż Olek ma zapalenie stawów i grozi mu zawał – wspomina. – Leczenie szpitalne trwały rok. Żeby nie pani Sybilla i jej wiedza, którą otrzymała od ojca, mój syn nie przeżyłby.
Więcej o dr. Troście opowiada Barbara Michałowska mieszkająca w Berlinie, która pierwszy raz zetknęła się z nim w czerwcu 1945 roku. Było to w Villa Martha, zakładzie prowadzonym przez siostry boromeuszki.

– Gdyby nie jego wiedza, mogłabym całe życie spędzić nie mając prawej ręki – opowiada. – To on, gdy brakowało podstawowych leków, wyleczył moją niegojącą się ranę.

Doktor opiekował się wraz z zakonnicami osobami w podeszłym wieku, które mu w końcowych dniach wojny i tuż po podrzucano do zakładu. – Dom zakonnic stał tuż obok domu mojej babci przy ówczesnej Parkstrasse 7, przemianowanej później na ulicę Ogrodową – opowiada. – Doktor miał u sióstr maleńki gabinet lekarski. Pomagała mu moja ciocia Erna Wilke, a siostra Epimachia, boromeuszka, przy opiece nad starszymi ludźmi. Ci starzy trafiali tu prosto z wozów konnych, ręcznych wózków i z długich kolumn ludzi ciągnących pod koniec wojny ze wschodu na zachód. Zostawali ich nie tylko krewni, ale również Polacy i Rosjanie, którzy znajdywali ich przy drogach i w rowach, niezdolnych iść dalej.

Pięcioletnia wówczas Barbara zapamiętała lekarza, jako szczupłego, niewysokiego mężczyznę, nienagannie ubranego z muszką pod białym kołnierzykiem koszuli i zawsze w białym kitlu lekarskim. – Pamiętam młodego mężczyznę o intensywnie niebieskich oczach, wyzierających spod rogatywki, z których ciekła wolniusieńko łza po lewym policzku. Został z wieloma obrażeniami wewnętrznymi odnaleziony na krzyżówce dróg. Lewa noga zakrwawiona, prawa powyginana bez stopy. Miał na imię Jarek i został przejechany przez ciężarówkę. Doktor wstrzyknął mu morfinę, o której nie wolno było oficjalnie mówić, choć zdawał sobie sprawę, że młody człowiek kona. Ten żołnierz był cały czas przytomny, doktor chciał mu więc ulżyć w tych ostatnich chwilach. Niestety zmarł. Posiadał zbyt wiele obrażeń. Może gdyby wcześniej trafił do doktora... Pochowany został na cmentarzu przez siwiuteńkiego pielęgniarze Franza Weissa i siostrę Majellę.

Dr Trost ratował życie w warunkach nie- sprzyjających, bez środków lekarskich, posiłkując się swoją ogromną wiedzą.
Ilona Nolting, córka przedwojennego właściciela kina, Emila Grundmanna, opowiedziała pani Barbarze historię jej syna, który został raniony odłamkiem bomby w nogę.

– Ta noga według lekarzy powinna być amputowana – opowiada. – Zdesperowana Ilona pobiegła z dzieckiem na rękach do dr. Trosta błagać o cud. Mieszkał na końcu Międzyzdrojów, było więc daleko, ale co to dla matki. Doktor zbadał chłopca i stwierdził, że amputacja to kalectwo na całe życie i spróbuje coś zrobić. Opatrzył rany i przyrzekł, że jeszcze tej samej nocy przyjdzie zobaczyć malca. Przyszedł w nocy, a później nad ranem. Każdego dnia odwiedzał dom Noltingów trzy razy dziennie. Noga synka pani Ilony został uratowana. Na początku maja doszło do tragedii. Sprawcami byli czerwonoarmiści. Pani Barbara opowiada o tym enigmatycznie. Gdy Ilona Nolting z synem przyszła do doktora na zmianę opatrunku, był „cały zielony na twarzy". Wciągnął ją szybko do gabinetu. Gdy spytała, co się dzieje, wskazał tylko na piętro i wyszeptał:
– Mają moją żonę i córkę. Rosjanie zgwałcili je.

Życie było najważniejsze. O czynach doktora wiele by można napisać. Wspominają go, jako wspaniałego i oddanego ludziom człowieka Ewa Kuszewska, Britta Wuttke, państwo Edith i Willi Treetzen.

Britta Wuttke wyjechała do Niemiec, do Berlina, w 1981 r. W październiku ubiegłego roku przyjechała do Międzyzdrojów z nietypowej okazji. W kinie Eva pokazano dokumentalny film „Sploty jednego warkocza" w reżyserii Pawła i Michała Kulików ze Szczecina. To opowieść o jej życiu rodzinnym w dawnym, przedwojennym Misdroy i powojennych Międzyzdrojach oraz tęsknocie za ojcem, który przebywał w niewoli. Na spotkanie z nią i pokaz filmu przyszły tłumy ludzi.

– Wędrując po Międzyzdrojach, widzę je przedwojenne, powojenne i teraźniejsze i choć mieszkam w Berlinie gdzie nie ma morza, ono jest w moim sercu i mej pamięci – mówiła. W jej opowieści też pojawił się niezwykły niemiecki lekarz, Alfred Trost, jako człowiek „o sercu anioła, który niósł pomoc ludziom w każdej potrzebie niezależnie od ich pochodzenia".
Lekarz, Stanisław Rodzewicz, wspominał m.in. przypadek mocno charakteryzujący dr Trosta.

Pewnego razu wojsko podało przez radio, że mają w szpitalu w Świnoujściu w ciężkim stanie rodzącą z krwotokiem. Sytuacja była dramatyczna, kobieta słabła z minuty na minutę zagrożone było jej życie. Potrzebna była natychmiastowa interwencja doświadczonego specjalisty. Tymczasem była zima, śnieg pokrywał wszystko, a co gorsza, połamane kry na rzece skutecznie uniemożliwiały kursowanie promu, którym doktor początkowo zamierzał dostać się na miejsce i przybyć z pomocą chorej kobiecie. I wtedy stała się rzecz niezwykła, świadcząca o wyjątkowej odwadze niemieckiego lekarza. Dr Trost, niewiele myśląc, wysiadł z samochodu, rzucił Rodzewiczowi: – Pilnuj wszystkiego! – a sam z kuferkiem lekarskim w ręku, skacząc z kry na krę, przedzierał się na drugą stronę rzeki. Jeden fałszywy krok oznaczał jedno: śmierć w lodowatej wodzie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Ludzie, którzy to widzieli, padli na kolana i śpiewali „Boże, coś Polskę...".

Rodzewicz wspominał:
– A ja modliłem się, jak nigdy jeszcze w życiu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera