Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Ustronia Morskiego nie chca oddać drogi

ima
Marlena i Zbigniew Basarab i droga, której nie chce oddać prawie setka mieszkańców.
Marlena i Zbigniew Basarab i droga, której nie chce oddać prawie setka mieszkańców. Iwona Marciniak
1,5 mln zł odszkodowania żąda od gminy Ustronie Morskie warszawska firma Candela. Za przekazany pod budowę przyszłych dróg kawałek terenu w Wieniotowie, wyceniany jeszcze niedawno … 40 tys. złotych.

Wójt Ustronia Morskiego Jerzy Kołakowski i ustrońscy radni znów mają poważny orzech do zgryzienia. Z końcem marca do gminy wpłynęło wezwanie do zapłaty przesłane przez spółkę Candela z Warszawy. Spółka żąda 1,5 mln zł jako odszkodowanie za ok. 1,5 ha ziemi, którą gmina przejęła od spółki z przeznaczeniem na gminne drogi.

Żądanie szokuje tym bardziej, że jeszcze w 2010 r. z operatu opracowanego na zlecenie Urzędu Gminy wnikało, że wartość gruntu przejętego pod drogi to niecałe 40 tys. złotych. Spółka jednak powołuje się na swój, zaktualizowany operat. Skąd taki skok? - Z pewnością wpływ na tę sytuację miały zmienione przepisy dotyczące zasad wyliczania odszkodowań za grunty przejęte pod drogi - tłumaczyła we wtorek Wiesława Świecka z Urzędu Gminy ustronie Morskie podczas posiedzenie komisji wspólnej Rady Gminy Ustronie Morskie. Niestety operat wykonany na zlecenie gminy w 2012 r., wskazywał podobną wartość. - Bo czasy gdy gmina przejmowała teren pod drogę za symboliczną złotówkę minęły - słyszymy w komentarzach urzędników.

Sprawa budzi kontrowersje zważywszy na to, że wyceniona tak wysoko ziemia, to maleńki fragment całej nieruchomości, czyli 111 ha dawnego PGR-u w Wieniotowie, którą w 1999 r., za 1,2 mln zł kupił od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa biznesmen z Warszawy Jacek Waksmundzki. W 2002 r. ówczesna Rada Gminy dała się przekonać biznesmenowi, snującemu plany budowy wielkiego centrum rehabilitacji kardiologicznej i uchwaliła zmianę w planie zagospodarowania przestrzennego. Odtąd ok. 40 ha Jacka Waksmundzkiego można było zabudować komercyjnie. Reszta ziemi może zostać zagospodarowana pod tereny zielone. Ale żadna inwestycja dotąd nie powstała, a biznesmen sprzedał część swoich udziałów w wartej teraz krocie ziemi spółce Candela.

Wezwanie do zapłaty w terminie 14 dni, radni i część mieszkańców Ustronia potraktowało jako straszak i formę nacisku. O co chodzi? A o to, że spółce, bardziej niż na tych pieniądzach, zależało na przejęciu od gminy, prowadzącej wprost do plaży udeptanej drogi, dzielącej atrakcyjne działki Candeli tuż przy plaży.

Gdyby będące własnością gminy dojście do plaży zostało oddane na rzecz spółki, ta zyskałaby połączoną parcelę. W zamian spółka byłaby skłonna udostępnić (pod wytyczenie nowej drogi do plaży), fragment działki położony dalej. Ta koncepcja napotkała jednak na zdecydowany opór okolicznych mieszkańców, którzy prowadzą w okolicy letnie biznesy, albo zbudowali swoje nowe pensjonaty tuż przy wydeptywanej przez ostatnie 20 lat drodze. - Której przebieg, co bardzo istotne został w 2010 wpisany do planu zagospodarowania przestrzennego gminy - mówi Edward Knapek, przedstawiający się jako góral z Żywca, który postanowił zainwestować w pensjonat nad morzem. - Płaciłem 700 zł za metr kwadratowy. Wybrałem to miejsce właśnie zważywszy na bliskie sąsiedztwo przejścia na plażę. A teraz co?

Zbigniew Basarab i jego żona Marlena pokazują, że właściciele pobliskich posesji sami utwardzili grunt tworząc udostępniony dla wszystkich skrót, doprowadzający bezpośrednio do drogi, na którą teraz apetyt ma spółka Candela. - Jeśli ta zwyczajowa droga zostanie odcięta, okaże się, że nasza zabiegi poszły na marne. Wartość pobliskich działek spadnie, a nasi letnicy, podobnie jak goście okolicznych pensjonatów, z ulicą Kolejową włącznie będą musieli nadkładać drogi.

Były radny, Leszek Wesołowski dopowiada: - Do tego nie wiadomo przecież, kiedy ta nowa droga by powstała. Tam przecież grunt podmokły, chaszcze.

Na wtorkowe posiedzenie połączonych komisji rady, mieszkańcy broniący swojego przejścia na plażę, przyszli z prawnikami. Ci powiedzieli wprost: mieszkańcy też będą mieli prawo żądać odszkodowań.

Wójt Jerzy Kołakowski tłumaczył, że historia z Kandelą to spadek po poprzedniej władzy, pieniędzy na spłatę wysokiego odszkodowania dla Candeli nie ma, a spółce, z którą negocjacje trwały i tak długo, jakąś odpowiedź dać trzeba. Wobec protestów mieszkańców, oczekuje stanowiska rady. - Czy wtedy gdy przyjście na plażę wpisywano do planu zagospodarowania jako drogę wewnętrzną, spółka będąca już wtedy właścicielem rozdzielonych działek protestowała? - pytał urzędników radny Mirosław Szymanek. - Jeśli nie, to nie mamy o czym mówić.

Radni na posiedzeniu komisji jednogłośnie powiedzieli nie dla zamiany. Na wypłatę tak wysokiego odszkodowania też zgody nie ma. Sprawę najprawdopodobniej rozstrzygnie więc starosta, który jako przedstawiciel Skarbu Państwa ma prawo odgórnie ustalić wysokość odszkodowania za drogę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!