Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój dom to Polska - rozmowa z Bogdanem Trojankiem

(r)
Bogdan Trojanek, lider cygańskiego zespołu Terne Roma.
Bogdan Trojanek, lider cygańskiego zespołu Terne Roma. Rajmund Wełnic
Mój dom to Polska - rozmowa z Bogdanem Trojankiem, liderem cygańskiego zespołu Terne Roma ze Szczecinka

- Co teraz porabia Bogdan Trojanek, bo ładnych kilka lat nie dawał Pan koncertu w rodzinnym mieście?
- Koncertuję, powstają nowe płyty, choć staram się nie wydawać ich za często. Ale faktycznie, dawno mnie w Szczecinku nie było na scenie, mimo że przecież większość roku wciąż tu mieszkam. Ostatni raz graliśmy tu chyba ze 4 lata temu, a przecież były takie udane wydarzenia, jak "Biesiada po cygańsku", "Z Cyganami pod gwiazdami", czy impreza z okazji nadania mi Orderu Uśmiechu. Ludzie mnie spotykają, pytają, kiedy nowy koncert, dlaczego mnie nie widać? Ciężko powiedzieć, widać jest teraz moda na młodzieżowe zespoły rockowe. I z tego się cieszę, bo to także jest potrzebne, ale warto także nie zapominać o innym odbiorcy, który woli bardziej taneczne rytmy, muzykę biesiadną. Gusta są różne, trzeba każdemu coś zaproponować. Szczecinek jest fajnym miastem, otwartym i tolerancyjnym. Zawsze się tu razem dobrze bawiliśmy.

- Mówiło się, że wyprowadził się Pan do Londynu.
- Mam tam mały dom, ale tylko po to, aby mieć kontakt z wnukami. Dzieci mi tam uciekły, najmłodsza córka wyszła za brytyjskiego Cygana. Otworzył nam się świat. Rzeczywiście, tam sporo koncertuję. Zorganizowaliśmy nawet imprezę w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, funty na pomoc chorym dzieciom sypały się, że hej. W akcję włączył się nawet Barclay Bank, który zrezygnował z pobierania opłat za przelew do Polski i jeszcze dołożył 900 funtów. Ale mówię szczerze: dla mnie w Londynie jest za szybko, za głośno, nie potrafię się tam odnaleźć. Mój dom to Polska i ukochany Szczecinek, tu czuję się u siebie, a w tylko Anglii przetrzymuję zimę, daję na święta prezenty wnukom i wracam szykując od marca koncerty w kraju.

- Skoro mowa o koncertach… Czy kryzys uderzył także w branżę muzyczną?
- Chyba wszyscy artyści czują pogorszenie koniunktury, która robi się coraz bardziej nieciekawa. Generalnie organizuje się mniej koncertów, a wiadomo, że zespoły i wokaliści żyją z koncertów, bo przecież raczej nie ze sprzedaży płyt. Jeżeli ktoś tak mówi, to mu nie uwierzę. Chyba, że ma milionowe nakłady, w co za bardzo nie wierzę. Z tego m.in. powodu Terne Roma nie wydaje za często płyt, raz na kilka lat. Nie chcę, aby nasze płyty leżały w koszach w marketach po 3,5 złotych. Nasz wydawca mówi, że nie jesteśmy zespołem, który w tydzień sprzeda wielotysięczny nakład, ale ważne, że sprzedajemy się po trochu cały rok.

- O mały włos ofiarą kryzysu nie padł festiwal morski w Ciechocinku, który ma już kilkunastoletnią historię.
- Dokładnie 17-letnią. Z wielkim bólem, ale uda się w tym roku festiwal zorganizować. Zmarł jeden pomysłodawców tej imprezy reżyser Jarosław Orłowski i Don Wasyl został z tym trochę sam. Ale mam nadzieję, że z pomocą Królewskiej Fundacji Romów, której jestem prezesem, jakoś temu podołamy.

- Przyroda nie znosi próżni, może otwiera się szansa nie tyle na przejęcie ciechocińskiego festiwalu, ale na dużą imprezę romską w Szczecinku?
- Wszystko ma swój początek i koniec. Cyganie lubią taborować, nie chcę niczego przesądzać, ale możliwe jest, że zawitamy z festiwalem do Szczecinka. Czego sobie i mieszkańcom życzę. Są prowadzone rozmowy, staramy się zaangażować w pomysł radnego wojewódzkiego Adama Wyszomirskiego. Jest szansa, na pewno władze Szczecinka i Samorządowa Agencja Promocji i Kultury nie odmówią takiej atrakcji mieszkańcom.

- Skoro już zahaczyliśmy o politykę. Ładnych kilka lat temu Szczecinek był areną wielkiej bijatyki Romów ze zwaśnionych obozów pod sądem, w którym zeznawał cygański król w procesie o zniesławienie, jaki wytoczył Panu prezes Związku Romów Polskich Roman Chojnacki. Zawarliście już "zawieszenie broni"?
- Nie chcę się specjalnie nad tematem rozwodzić. Powiem krótko, od początku uważałem, że ten spór powinniśmy załatwić w swoim środowisku. Spór dotyczył Romów i nigdy nie powinien się znaleźć przed polskim sądem. W sądzie są paragrafy, artykuły i kodeksy. W naszym sądzie cygańskim osądza się człowieka, wtedy się włącza intuicja. Szczecinek jest miastem pogodzonym, wszyscy ze sobą rozmawiamy, oczywiście Związek pana Romana żyje swoim życiem. Swoje wycierpiałem, sąd uznał mnie za winnego zniesławienia. I niech tak zostanie. Najważniejsze, że Romowie zobaczyli, że stoję po ich stronie. Szczecinek jest za pięknym miastem na takie spory i zdarzenia, za dużo pracy wszyscy włożyliśmy, aby mieć dobry wizerunek, aby teraz najeść się wstydu. Nigdy nic nie powiem na temat ZRP, bo nie znam sytuacji i znać nie chcę.

- Dużo Pan jeździ po Polsce, czy widzi Pan, że zmienia się mentalność sąsiadów Polaków, bo są sygnały, że narasta niechęć do mniejszości, także etnicznych?
- Coś w tym jest, faktycznie jesteśmy jakoś nastawieni na "nie", gdy w grę wchodzi czyjaś inność. Myślę, że ma to związek z sytuacją ekonomiczną, która się pogarsza, to wtedy szukamy winnych. Patrzymy, kto ma lepszy samochód, droższy garnitur. Ludzie są zdesperowani, bo bieda zagląda im w oczy. Ale nie pokusiłbym się o diagnozę, że sytuacja Romów jakoś się pogorszyła, że doświadczamy jakiejś szczególnej nietolerancji. Na pewno wiele złego zrobiła nagłośniona przez media sprawa Romów w Wielkiej Brytanii, gdzie urządzano na nich istne naloty i łapanki. Nie generalizowałbym jednak, że jest źle. Na pewno znacznie lepiej niż czasach taborowych, ale też świat się zmienia i trudno tamte realia przykładać do dzisiejszych. Dziś ludzie otwierają się bardziej na Romów, próbują nas zrozumieć właśnie przez poznawanie kultury, muzyki, tańca. Takie historie, jak ta w Poznaniu na juwenaliach (zespół Figo Fagot chciał tam zaśpiewać piosenkę "Cygan to złodziej", co skończyło się m.in. protestami środowisk romskich - red.), uznaję za mało istotne. My też musimy się bardziej otworzyć. To już nie te lata, że Romowie bali się Polaków, że będą na nas patrzyć, jak na jakieś dziwolągi. Dziś dzięki naszym wysiłkom zaczynają nas inaczej odbierać. Musimy się zmieniać, edukować. To już zrozumiałem, szkoda, że nie wczoraj, a dzisiaj. Sam muszę się pochwalić, właśnie skończyłem szkołę średnią. Lepiej późno niż wcale, bo choć jestem już dziadkiem siedmiorga wnucząt, to udało mi się zrobić szkołę. Do matury mnie jeszcze nie dopuścili, ale za rok będę chciał ją zrobić. Na pewno chciałbym, aby wnuki mnie prześcignęły w nauce, a na pewno zaczęły dużo wcześniej.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!