Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój kochany mąż daje mi dużo wolności

Rozmawiał Kuba Zajkowski
Urszula Grabowska
Urszula Grabowska archiwum
ROZMOWA z aktorką Urszulą Grabowską, znaną m.in. z serialu "Na dobre i na złe"

Miałaś ostatnio niepowtarzalną okazję spojrzeć z innej perspektywy na pracę ktora. W filmie "Świadek koronny" wcieliłaś się w Iwonę, operatorkę kamery. Zdążyłaś na planie poznać podstawy operatorskiego rzemiosła?
- Potrafię przeostrzyć, zbliżyć, włączyć, wyłączyć kamerę. Koledzy na planie śmiali się, że mam talent. A tak poważnie, dużym wyzwaniem było dla mnie zagrać tę rolę wiarygodnie. Oczywiście profesjonalisty nie oszukam, ale może uda mi się przynajmniej laika.
Może niektóre z nowych umiejętności będziesz mogła wykorzystać jako aktorka
- Każdy aktor, niezależnie od tego czy stał, czy nie, za kamerą, potrzebuje czasu, żeby "załapać" technikę zbliżeń i świadomość kadru. Przyznaję, że do tej pory jeszcze tych umiejętności dobrze nie opanowałam. Mam jednak zamiar niedługo to zmienić, bo taka świadomość bardzo ułatwia pracę.

Twoja bohaterka w "Świadku koronnym" będzie przeżywać uczuciowe dylematy. Dla kogo jej serce mocniej zabije?
- Za wiele nie chcę zdradzać, żeby widzom nie zabrakło ciekawości. Moja bohaterka towarzyszy dziennikarzowi, Marcinowi, którego gra Paweł Małaszyński. Ze strony Iwony to nie jest jednoznaczna relacja, opierająca się tylko na powiązaniach zawodowych. Ona jest nim zainteresowana po kobiecemu.
To nie jest twoje pierwsze zawodowe spotkanie z Pawłem Małaszyńskim. Pracowałaś z nim także w "Magdzie M.".
- Tak, ale można powiedzieć, że tam graliśmy "przelotnie", w małych scenkach. Spotkaliśmy się na planie przy okazji rozprawy sądowej i podczas wyprowadzki mojej bohaterki z domu, w której pomagał Piotr Korzecki, grany przez Pawła.
Na szczęście w życiu prywatnym nie przechodzisz takich perypetii jak Marta, którą grasz w "Magdzie M."
- Nie kryję tego, że mam wspaniałego męża. Na takie wariactwo, jakie panuje teraz w naszym życiu, nie każdy by się zgodził. A mój mąż się tego podjął, dając mi dużo wolności i swobody. Moja praca stwarza sporo problemów organizacyjnych - zwłaszcza częste wyjazdy wiążące się z zostawianiem synka. To jest jedno, z czym nie mogę sobie poradzić. Takie emocje bardzo dobrze znane są każdej mamie, która ma wyjechać i zostawić swoje dziecko na jakiś czas.
Twój mąż, tak jak ty, związany jest z krakowskim Teatrem Bagatela?
- Adrian (Ochalik - przyp. red.) współpracuje z Teatrem Bagatela. Ostatnio podjął także współpracę z teatrem w Rzeszowie, skąd pochodzi. Zagrał też epizod w "Post mortem. Opowieść katyńska" Andrzeja Wajdy i zagościł na chwilę w "Klanie". Więc coś się kręci. Mój mąż nie żyje jednak samym aktorstwem - ma też drugą linię zawodową, związaną bardzo mocno ze sportem, z klubem Wisła Kraków. Jest spikerem podczas meczów. Komentuje także spotkania siatkarskie i koszykarskie. Bardzo możliwe, że niedługo będzie również pomagał w klubie przy prowadzeniu konferencji prasowych.
Dostałaś kiedyś od męża w dowodzie miłości jakiś niezapomniany prezent?
- Nie chciałabym, żeby zabrzmiało to patetycznie, ale myślę sobie, że to, iż jesteśmy ze sobą od dziesięciu lat i że razem zmagamy się z życiem, które różnie nam się splata, jest dla mnie największym prezentem.
Czy ze względów zawodowych często musisz wyjeżdżać z rodzinnego Krakowa?
- Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo to zależy od wielu czynników. Raz mam więcej pracy i wtedy częściej przyjeżdżam do Warszawy, raz mniej, dzięki czemu więcej czasu spędzam w domu, w Krakowie. Akurat teraz zdecydowanie częściej niż w domu jestem poza nim. Dlatego marzę i niecierpliwie czekam na miesiąc, w którym miałabym trochę więcej spokoju.
Raczej się na to nie zanosi, bo dostajesz coraz więcej ciekawych ról
- Tak, to prawda. Ale nie zachłystuję się tym - zobaczymy, jak dalej rozwinie się sytuacja. To życie będzie decydowało o mojej przyszłości i o tym, w jakim kierunku potoczy się moja kariera zawodowa.
Może warto przeprowadzić się do Warszawy?
- Jeżeli przyjdzie czas, w którym będziemy musieli podjąć decyzję, czy przenosimy się do Warszawy, to usiądziemy i o tym porozmawiamy. Jesteśmy absolutnie pod tym względem otwarci. Jednak na razie mam etat w krakowskim Teatrze Bagatela, a mój mąż w Wiśle Kraków. Poza tym tak jest łatwiej i lepiej dla naszego syna, który jest bliżej dziadka i babci. Na razie dajemy radę wszystko ze sobą godzić.
Szykujesz się do jakiejś teatralnej premiery?
- Przygotowuję się do spektaklu "Biesy" w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, w którym zagram Lizę. Ta rola to spełnienie mojego teatralnego marzenia i chyba największe zawodowe wyzwanie w mojej karierze. Ciekawostką jest to, że kochanka Lizy, Stawrogina, zagra Radek Krzyżowski. To nasze trzecie zawodowe spotkanie. Graliśmy już w duecie Hamleta i Ofelię, a w "Na dobre i na złe" wcielamy się w pana i panią Sambor, czas na "Biesy".
Chyba jesteście sobie pisani, oczywiście aktorsko.
- Coś w tym może jest (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!