W niedzielę minie dokładnie rok od tragedii, do której doszło w Koszalinie na Osiedlu Nowobramskim, tzw. "trójkącie". To tam Krystian S. mieszkał ze swoją dziewczyną Sarą J. i z dwójką ich dzieci - dwuletnią córeczką i pięcioletnim synkiem. Pod dachem dwupokojowego mieszkania żyli z jeszcze pięcioma osobami.
W nocy z 17 na 18 maja 23-letnia Sara wróciła z klubu. - Położyłam się obok chłopaka. Krystian leżał w łóżku. Wtedy wstał. I zaczęło się. Krzyczał: "kurw..., szmato, dziwko". Zaczął mnie bić. Po twarzy. Potem buty założył. Kopał mnie - zeznawała. - Dwuletnią córkę wzięłam na ręce. Synek obudził się, a on bił go po głowie. Maluch uczepił mi się do nogi. Chciałam uciec do mamy. Jak zawsze, kiedy mnie bił...
Krystian miał zagrodzić jej drogę. Sięgnęła po nóż. Jeden cios w pierś. Zabójczy. Do tragedii by nie doszło, gdyby Krystian S. nie próbował... uniknąć kary. W dzień poprzedzający zajście miał stawić się do odbycia kary bezwzględnego więzienia. Dostał rok i osiem miesięcy do odsiadki za naruszenie nietykalności cielesnej Sary J.
Na sali Sądu Okręgowego w Koszalinie w poniedziałek pojawili się świadkowie obrony, którzy pokazywali dramatyczny ciąg zdarzeń, który prowadził do tragedii. - Sara do mnie dzwoniła, skarżyła się, że lanie jej spuścił, że butelką ją pociął. Prosiła, żebym jej pomógł, ale ja trzy lata pracowałem zagranicą i nic zrobić nie mogłem - zeznawał 37-letni Grzegorz J., kuzyn oskarżonej. Kiedy to mówił, Sara J. płakała.
38-letni Rafał, również kuzyn, opisywał dom rodzinny Sary J. - Próbowałem od początku ją wspierać, ale jej matka mówiła, że mam się nie wtrącać. Jak się nie wtrącać, kiedy Sara jako dziewięciomiesięczne dziecko do picia dostawała zamiast mleka wódkę i papierosa do rączki? - nie krył emocji. - A potem, jak była już starsza i związała się z Krystianem, radziłem jej, żeby się rozstali. Miała podbite oczy, do szpitala raz trafiła. Ale oni się rozstawali i potem do siebie wracali. I tak w kółko.
Kuzyn załatwił Krystianowi pracę, kiedy parze brakowało pieniędzy, kupował dla dzieci mleko i pieluchy. - Ale nie chciałem ingerować w związek, bo wiedziałem, że i tak zawsze do siebie wrócą. To była taka dziwna miłość - mówił. Konkubent matki oskarżonej przyznał, że uciekała ona z domu, kiedy Krystian używał przemocy. Ale dodał też, że "wypić lubiła". - Zdarzało się, że wspólnie z nią i jej matką piliśmy. Ale wódka jest dla ludzi... - tłumaczył Wojciech K.
Ostatnie fakty, nad którymi pochyli się sąd to opinia uzupełniająca biegłego psychologa. Ma ona m.in. odpowiedzieć, czy Sara J. sięgając po nóż działała w stanie lęku. Jest to ważne dla linii obrony, zgodnie z którą doszło do działania w warunkach obrony koniecznej.
Więcej czytaj we wtorek w papierowym wydaniu "Głosu Koszalińskiego".
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?