Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MZK w Koszalinie. Poznajcie kobiety, które kochają autobusy

Marzena Sutryk
Marzena Sutryk
W Miejskim Zakładzie Komunikacji w Koszalinie pracuje 130 kierowców, a wśród nich osiem pań, które - jak same przyznają - kochają jazdę za kółkiem wielkogabarytowych pojazdów.

Najdłużej wśród pań, które są kierowcami w MZK w Koszalinie, pracuje Aneta Ciesielska. 10 lat temu postanowiła zmienić swoje życie...

- Gdy kończyłam podstawówkę, rodzice mnie wysłali do szkoły finansowej - miałam być panią księgową - opowiada.

- I byłam tą finansistką przez kilka lat, ale to nie była moja bajka - śmieje się pani Aneta.

- Te papierki, tabelki, liczby, coś strasznego... To były najgorsze lata mojej pracy, a różne zawody wykonywałam. Mam m. in. uprawnienia pielęgniarki, ratownika medycznego, pracowałam też w sklepach, studiowałam psychologię. Pewnego dnia pomyślałam: zostanę kierowcą zawodowym i że fajnie by było jeździć takim samochodem ciężarowym. Ale, że córka miała 12 lat, trudno byłoby mi pogodzić rolę matki i kierowcy tira, wybrałam więc komunikację miejską. I nie żałuję.

Dorota Mikuła - Girschik oraz Agnieszka Rokita opowiadają, że jednocześnie rozpoczęły pracę w MZK - to było dwa lata temu. Panie nie znały się wcześniej, to przypadek, że znalazły się jednocześnie w tym samym miejscu pracy.

- Jazda autobusami to miłość mojego życia - śmieje się pani Dorota.

- To było moje wielkie marzenie, zawsze chciałam być kierowcą autobusu. Wcześniej pracowałam m. in. w przedszkolu, w domu starców, zajmowałam się wychowaniem dziecka, ale w końcu zrealizowałam swoje marzenie.

Pani Agnieszka miała podobnie, ona także zawsze marzyła o prowadzeniu dużych pojazdów, bardziej tirów, niż autobusów, ale życie tak się ułożyło, że wybrała autobusy. Ale - jak mówi - wszystko jeszcze przed nią. Ma bowiem plan, by w przyszłości przesiąść się na tiry.

- Mój tata był zawodowym kierowcą, jeździł samochodami ciężarowymi i pewnie stąd to zamiłowanie - mówi.

To drobna blondynka, nieraz słyszała, że to trudny zawód, nie dla niej.

- Ale nie wyobrażam sobie, abym miała robić coś innego, bardzo lubię jeździć autobusami - dodaje. Jak trzeba, to poradzi sobie z awarią.

- Różne miałam sytuacje - raz wracałam z Niemiec, w aucie pękł pasek klinowy, dojechałam na... sznurówce od butów do granicy niemiecko - polskiej i tam sobie dalej poradziłam. Kiedyś tłumik zgubiłam, to podwiązałam go i pojechałam dalej.

Czy to trudna praca dla kobiety - prowadzenie autobusu? Nasze rozmówczynie przyznają, że tak. Zwłaszcza, że przecież trafiają na różne osoby, czasami agresywne, humorzaste albo w stanie „wskazującym na spożycie”.

Pani Aneta była m. in. zmuszona opanować sytuację, gdy doszło do szarpaniny między mężczyzną pod wpływem narkotyków i alkoholu, a pasażerką, co prawda z innego autobusu, ale rzecz działa się na przystanku i pani Aneta była świadkiem zdarzenia. Agresywny mężczyzna chciał się schować w jej autobusie, a ona starała się blokować drzwi. Pomagał jej jeden z pasażerów. Agresor nie poddawał się, gdy drzwi się otwierały, uderzał na oślep. W końcu szczęśliwie udało się wezwać policyjne posiłki.

- Czasami strach zagląda w oczy - przyznaje pani Aneta.

- Najmniej komfortowo jest w tych autobusach, w których nie mamy wydzielonej kabiny i wtedy każdy ma do nas nieograniczony dostęp. Ludzie nie dość, że czasami agresywni i napastliwi, miewają też fochy, bo akurat mają zły dzień...

- I szukają ofiary, żeby się wyżyć... - opowiadają nasze rozmówczynie.

- To od razu widać, jak taki humorzasty pasażer wsiada do autobusu. Niektórzy robią nam wyrzuty, gdy jest problem z wydaniem reszty, te słynne pięć groszy, których nam brakuje - czasami naprawdę nie mamy tych drobnych. Dlatego tyle się mówi, by pasażer w razie potrzeby kupna biletu, miał odliczoną kwotę, by nie opóźniać kursu autobusu. Jeden zrozumie, machnie ręką, inny potrafi stać nad głową i komentować przy tym sytuację w niezbyt sympatyczny sposób.

Co zaskakuje - częściej to starsze osoby bywają niemiłe, niż młodsi - zauważają.

Pasażerowie nie dość, że różni, to do tego różne rzeczy potrafią ze sobą przewozić autobusem MZK.

- Np. pojemnik z paliwem, szybę, ogromne lustro, piłę motorową - opowiada Aneta Ciesielska.

- Raz zdarzył się pan, który kupił grabie w sklepie ogrodniczym na Szczecińskiej. I wsiadł z tymi grabiami, usiadł i postawił je centralnie przed sobą, zębami do góry. Spojrzałam w lusterko i zamarłam. Przecież w razie gwałtownego hamowania te grabie mogą być dla kogoś ogromnym zagrożeniem. Wytłumaczyłam panu, o co chodzi, przeprosił, grabie obrócił i po sprawie. Ale np. zdarzają się czasami rodzice, którzy zabierają ze sobą mały rower dziecięcy i za nic nie można im wytłumaczyć, że to jednak niebezpieczne dla innych pasażerów. Niektórzy nie rozumieją, że jestem odpowiedzialna za bezpieczeństwo wszystkich, których wiozę autobusem, że muszę przewidywać różne potencjalne zagrożenia, sytuacje na drodze, gdy np. nagle pies wybiegnie pod koła i trzeba będzie hamować. Często słyszę, że to wszystko, to moje wymysły i o co mi chodzi... Najbardziej zdziwił mnie pewien pan, który przewoził autobusem... obudowę na grób, taką do formowania miejsca pochówku. Zaniemówiłam, gdy to zobaczyłam... - dodaje.

Nasze rozmówczynie mówią, że trzeba być twardą babką, by pracować jako kierowca zawodowy.

- Nie każdy ma do tego odpowiedni charakter, odporność, ale też cierpliwość - dodają panie.

Jednocześnie przyznają, że w ich ocenie kobiety są zdecydowanie lepszymi kierowcami.

- Jeździmy bardziej ostrożnie, z wyczuciem, mężczyźni jeżdżą bardziej brawurowo. Choć nie powiem - zdarzają się panie, które nie bardzo wiedzą, jak się zachować na drodze, kto ma pierwszeństwo, czy mają stać, czy jechać - mówi pani Agnieszka.

- Z nas też czasami sobie ludzie żartują, komentują: o baba za kółkiem, ale ja już się na to uodporniłam.

- A niektórzy reagują bardzo miło, wchodząc do autobusu witają nas z uśmiechem: o jak dobrze, że to pani jest kierowcą, dzięki temu czuję się bezpiecznie - słyszymy. Czego by sobie życzyły w pracy? Większej wyobraźni u innych użytkowników dróg, także tych pieszych i na rowerach.

- Przydałoby się więcej uprzejmości. Rowerzyści powinni pamiętać, by nie wjeżdżać gwałtownie na pasy albo nie jeździć po ulicy, gdy obok biegnie ścieżka. Z kolei pieszy czasami zdaje się nie pamiętać o tym, że autobus to ogromna masa, wchodzi ktoś na ulicę, w ostatniej chwili, a my musimy nieoczekiwanie hamować, a z nami w autobusie są przecież starsze osoby, niepełnosprawni, mamy z dziećmi.

Zobacz także Sonda GK24. Co mieszkańcy sądzą o wprowadzeniu darmowych przejazdów w MZK Koszalin dla uczniów podstawówek?

POLECAMY:

Studniówki 2018. Tak się bawią maturzyści [ZDJĘCIA]

Koniec zabawy w SS podczas zlotów w Bornem Sulinowie

Śmiertelny wypadek w Strzekęcinie [ZDJĘCIA, WIDEO]

Poważny wypadek przy ulicy Franciszkańskiej w Koszalinie. Ucierpiał pieszy

IX kąpiel morsów w Białym Borze [ZDJĘCIA, WIDEO]

W Kołobrzegu zatrzymano niebezpiecznego przestępcę

Gk24.pl

Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo