Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napady padaczki niszczyły mózg dziecka. Aż wkroczyli chirurdzy. Jest nadzieja!

Leszek Wójcik
Leszek Wójcik
Zdjęcie ilustracyjne. Szpital w Zdrojach jest drugim w Polsce (obok Centrum Zdrowia Dziecka) i jednym z nielicznych w Europie oferującym możliwość operacyjnego leczenia padaczek i to na najwyższym światowym poziomie.
Zdjęcie ilustracyjne. Szpital w Zdrojach jest drugim w Polsce (obok Centrum Zdrowia Dziecka) i jednym z nielicznych w Europie oferującym możliwość operacyjnego leczenia padaczek i to na najwyższym światowym poziomie. pixabay.com
Dwa dni po skomplikowanej, trwającej kilka godzin operacji 8-letnia pacjentka wróciła do domu. Jest szansa, że całkowicie wyzdrowieje. A miała nawet kilkanaście napadów padaczki dziennie!

Szczeciński szpital „Zdroje” jest drugim ośrodkiem w Polsce (po warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka), w którym operacyjnie leczy się padaczki. To jeszcze dosyć rzadko stosowana metoda. W Europie tylko kilka specjalistycznych placówek medycznych dysponuje sprzętem i aparaturą umożliwiającą tego typu zabiegi.

Mała pacjentka nr 1

Dziewczynka, która jako pierwsza w Szczecinie poddała się tej operacji, mieszka w Poznaniu. Ma osiem lat. Cierpi na padaczkę lekooporną, czyli niepoddającą się żadnej terapii farmakologicznej. Do tej pory zmagała się z kilkoma, a nawet kilkunastoma napadami dziennie.

- To groziło opóźnieniem jej rozwoju - mówi prof. Leszek Sagan z Oddziału Klinicznego Neurochirurgii Dziecięcej.

We wtorek, 19 grudnia ub. roku, w szpitalu w szczecińskich Zdrojach dziewczynka przeszła wyjątkowo skomplikowaną operację polegającą na laserowym usunięciu z mózgu ogniska padaczkorodnego. Zabieg wykonał zespół specjalistów pod kierownictwem neurochirurga prof. Leszka Sagana.

Rokowania są pomyślne

Jak się dowiedzieliśmy, obecnie trudno powiedzieć, czy dzięki interwencji neurochirurgów całkowicie została usunięta przyczyna ataków i czy dziewczynka może zapomnieć o chorobie - to się okaże w przeciągu roku. Na razie jednak dziecko nie ma ataków. - Przed wypisem naszej pacjentki do domu rozmawiałem z jej mamą - mówi Łukasz Tyszler, dyrektor SPSZOZ „Zdroje”.

- Jeszcze nie wierzyła w to, co się stało. A przecież stało się bardzo dużo. Jej dziecko nie ma objawów choroby, która do tej pory nie poddawała się żadnemu lekowi. Pamiętajmy o tym, że ataki padaczki są tak wyczerpujące, iż mogą wpłynąć na dalszy rozwój dziecka. Ta kobieta o tym wiedziała. Dlatego w jej oczach widziałem radość, niewiarę, że się udało, obawę, że ataki powrócą, i nadzieję, że tak się nie stanie. Ośmiolatka została wypisana ze szpitala już dwa dni po operacji.

- Kiedy na drugi dzień po zabiegu szłam ją odwiedzić, byłam przekonana, że będzie leżeć w łóżku, jak każdy pacjent po ciężkiej operacji - przyznaje Magdalena Knop, rzeczniczka prasowa SPSZOZ.

- Nie mogłam uwierzyć, kiedy ją zobaczyłam biegającą po korytarzu. O tym, że w szpitalu nie jest przypadkiem, świadczył jedynie malutki plaster na czole. To było naprawdę niezwykłe. Lekarze twierdzą, że rokowania są pomyślne. Wydaje się więc, że operowane niedawno dziecko wróci do zdrowia.

Laserem w punkt

Przy operacyjnym leczeniu padaczek lekoopornych zabiegowcy mogą osiągnąć trzy cele. - Do najbardziej pożądanego dochodzi, kiedy po usunięciu ogniska padaczkorodnego napady całkowicie ustają, a pacjent nie musi brać leków - tłumaczy prof. Sagan.

- Drugim celem jest osiągnięcie stanu, w którym mamy do czynienia z brakiem napadów, ale chory musi brać leki przeciwdrgawkowe. I trzeci cel, kiedy uda się nam zredukować liczbę napadów - w tym przypadku cały czas należy stosować leczenie. Oczywiście, przystępując do operacji, lekarze liczą na osiągnięcie pierwszego celu. Mają nadzieję, że tak będzie również w przypadku chorej dziewczynki z Poznania. Próbując ją uleczyć, przeprowadzili pierwsze w tym szpitalu laserowe usunięcie ogniska powodującego ataki padaczki pod kontrolą rezonansu magnetycznego. Również po raz pierwszy podczas zabiegu został wykorzystany laser Visualase, służący do niszczenia głęboko umiejscowionych w mózgu ognisk patologicznych.

Urządzenie to jest elementem ultranowoczesnego zestawu do diagnozowania i leczenia neurochirurgicznego padaczek przekazanego „Zdrojom” przez Fundację Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.

- Jeśli chodzi o sprzęt, na świecie nie ma nic lepszego - podkreśla prof. Leszek Sagan.

- Nasz ośrodek nie różni się pod tym względem od placówek w USA czy zachodniej Europie. Specjaliści na całym świecie nie mogą zaoferować pacjentom z padaczką lekooporną nic więcej.

Światłowód w mózgu

Jak przyznają specjaliści wykonujący zabieg, niedawna operacja była ogromnym wyzwaniem także pod względem logistycznym. Wykonywano ją bowiem w dwóch miejscach kompleksu szpitalnego. Pierwszy etap był przeprowadzony na bloku operacyjnym, gdzie neurochirurdzy, wykorzystując neuronawigację i specjalnego robota, wykonali w kości czaszki niewielki otwór (3,2 mm), przez który wprowadzili w głębokie struktury mózgu bardzo cienki cewnik z przewodem światłowodowym. Wprowadza się go dokładnie w punkt, który należy usunąć, bo jest patologią.

- Używamy do tego robota neurochirurgicznego - co z kolei, oprócz zapewnienia precyzji, zdecydowanie skraca czas operacji - podkreśla Łukasz Tyszler.

W dalszym etapie operacji dziewczynka została przetransportowana do pracowni rezonansu magnetycznego. Tam zespół specjalistów przeprowadził laserową ablację (usunięcie) tkanek będących źródłem napadów padaczkowych. Neurochirurdzy mogli na bieżąco kontrolować czas i ilość energii lasera dostarczanej do tkanek mózgu dzięki stałemu monitorowaniu przez elektroradiologów obrazu RM - w czasie rzeczywistym. Obrazowanie umożliwiło śledzenie zmian temperatury tkanek i uzyskany stopień ich uszkodzenia.

- A zastosowanie limitów bezpieczeństwa temperaturowego pozwoliło chronić krytyczne struktury mózgu i pozostawić nienaruszone zdrowe tkanki - tłumaczy Leszek Sagan.

Jak podkreślają lekarze, ogromną zaletą tej metody operacyjnej jest jej minimalna inwazyjność. Dzięki temu pacjent szybko wraca do zdrowia - choć trudno w to uwierzyć, nasza ośmiolatka święta spędziła w domu!

Z czym lekarze mieli do czynienia?

Padaczka lekooporna dotyka spory odsetek chorych na padaczkę. To są chorzy, którzy nie znajdują pomocy w żadnym innym leczeniu niż chirurgiczne. Codziennie, często kilka razy na dzień, mają napady padaczkowe, które ogromnie przeszkadzają im w życiu. Stanowią wręcz zagrożenie życia. A jeśli chodzi o dzieci, hamują prawidłowy rozwój.

Czym jest atak w padaczce? To zaburzenie przytomności. Można je porównać do krótkiego spięcia elektrycznego. Na ten krótki czas mózg się zeruje. Jeśli napad się często powtarza, człowiek żyje od spięcia do spięcia. To całkowite rozstrojenie życia - co oczywiście odbija się nie tylko na zdrowiu fizycznym, ale i na psychice chorego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Napady padaczki niszczyły mózg dziecka. Aż wkroczyli chirurdzy. Jest nadzieja! - Głos Szczeciński