Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech Bóg broni przed tym księdzem

Sylwia Zarzycka Iwona Marciniak Piotr Kawałek
– Tacy ludzie, jak ksiądz U., w ogóle nie powinni być w Kościele – uważa Beata Orzechowska z Barcina.
– Tacy ludzie, jak ksiądz U., w ogóle nie powinni być w Kościele – uważa Beata Orzechowska z Barcina. Sławomir Żabicki
Ksiądz U. nie chce rozmawiać z dziennikarzami. A chcieliśmy go spytać, czy wierzy w to, że będzie dobrym księdzem. Takim, przed którymi nie trzeba chronić dzieci.

Bo ksiądz U. ma wyrok za pedofilię.

To bardzo bulwersująca sprawa. Chodzi przecież o molestowanie dzieci przez księdza. I o to, jaka kara za taki czyn się należy. I o to, że już po wyroku księdza skierowano do podsłupskiej parafii. Cichcem, żeby ludzie się nie dowiedzieli, co zrobił. I o to, że ksiądz U. znowu chce pracować jako duszpasterz.

Na co tyle naszych nerwów?
Elżbieta R. ze Słowina pod Darłowem, drobna blondynka, bardzo się denerwuje, gdy ją spytać o księdza U. Żal siedzi w niej do dzisiaj. I poczucie, że sprawa, o której powiedziała głośno kilka lat temu, nie została załatwiona jak należy.

- Tyle starań, nerwów naszych i naszych dzieci. I na co? - mówi. Boi się o innych chłopców. - Żeby ich nigdy nie spotkało coś takiego, jak mojego syna - kręci głową.

Opisując czyn, jakich dopuścił się ksiądz U., sędzia Tomasz Krzemianowski z Sądu Rejonowego w Koszalinie czytał: "W krótkich odstępach czasu, używając siły, wkładał nieletniemu poniżej 15. roku życia rękę do bielizny i zmusił go do poddania się innej czynności seksualnej. Dwa inne przypadki dotyczą chwytania za biodra, ocierania się o dziecko".

W pierwszej instancji ksiądz został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć i niską grzywnę. Sąd II instancji dorzucił mu jeszcze pięcioletni zakaz pracy z dziećmi.

Nikt nie chciał być ministrantem
Ale zanim ksiądz U. został skazany, był przez lata proboszczem w wielu parafiach. Tam, gdzie udało się nam dotrzeć, mówili o nim "dziwny". I nikt nie chciał, by do nich wracał.

W Zarańsku pod Drawskiem Pomorskim dorośli już chłopcy wspominali, jak spali na plebanii u księdza. - W nocy poczułem, że mnie dotyka. Próbowałem się bronić - mówił jeden z nich.

W Białogórzynie pod Białogardem usłyszeliśmy, że chłopcy bardzo niechętnie służyli do mszy. Dlaczego? Bo ksiądz U. umizgiwał się do nich, próbował obmacywać. Chętnych na ministrantów więc nie było.

Ale głośno o dziwnych skłonnościach Jerzego U. zaczęli mówić dopiero wierni parafii w Słowinie pod Darłowem. Między innymi Elżbieta R. Niepokojące wydało się jej to, że ksiądz tak bardzo interesuje się jej synem, w nocy podjeżdża autem pod jej dom. Stara się robić wszystko, by skłonić chłopca do noclegów na plebanii. I to, że syn tak bardzo księdza nie lubi.

Do dziś w parafii o księdzu mówi się niepochlebnie. - Sąsiadka bardzo się dziwiła, że jak ksiądz U. przyszedł do nich pierwszy raz po kolędzie, to z dorosłymi nie rozmawiał, tylko zaczął wypytywać ich syna. O wszystko. A to, do jakiej szkoły chodzi, a to, jak do tej szkoły dojeżdża. Nikt się nie liczył, tylko ten chłopak. Sąsiadka zdziwiła się bardzo, bo pierwszy raz coś takiego się wydarzyło - wspomina Kazimiera Krawczuk.

Tu niech nie wraca
Mieszkańcy małego Barcina, wioski pod Kępicami niedaleko Słupska, dobrze pamiętają Jerzego U., mimo że był u nich bardzo krótko. Po tym, jak zniknął tuż po wyroku, nagle odnalazł się w miejscowej parafii. Trafił pod opiekę byłego proboszcza Antoniego Zielińskiego, który jest egzorcystą, jedynym w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Niestety, nawet jemu nie udało się wypędzić z niego złych duchów. Wcześniej niż egzorcysta demony, wypędzili pedofila sami parafianie.

- Ksiądz proboszcz nie powiedział nam, że to zboczeniec - mają do dziś żal mieszkańcy. - Oszukał nas, nie powinien tego robić, bo to nasz pasterz.

O przeszłości księdza Jerzego dowiedzieli się dopiero od dziennikarzy "Głosu". Dwa dni później już go nie było. Zwiał przed złością ludu przez okno.

- Niech tu nie wraca - mówi kobieta napotkana przed sklepem. - Moje dzieci są już dorosłe, ale może skrzywdzić inne.

W podobnym tonie wypowiadają się inni napotkani mieszkańcy Barcina. - Sąd w ogóle nie powinien pozwalać mu na wykonywanie pracy kapłańskiej - uważa Beata Orzechowska, mama półtorarocznego Krystiana. - Żadnemu księdzu, który ma takie skłonności, nie powinno się pozwolić pracować z dziećmi.

Jedynie starsza kobieta próbuje bronić kapłana. - Każdy popełnia błędy, ale nadchodzi taki czas, że człowiek się nawraca i należy mu wybaczyć - mówi pani Maria. - Ja bym mu dała drugą szansę.

Od roku w parafii rządzi już nowy proboszcz, ksiądz Adam Wakulicz. Parafianie mówią o nim tylko dobrze. - Żeby jego nam tylko nie zabrali, bo w końcu mamy porządnego proboszcza - mówią zgodnie.

On nie wypowiada się na temat wydarzeń sprzed dwóch lat. - Nie znałem sprawy i nie mam nic do powiedzenia - mówi do nas z uśmiechem i grzecznie się żegna.

Nie ma pieniędzy

Wiele osób, tak samo jak Elżbieta R., jest przekonanych, że księdza U. tak naprawdę nie spotkała żadna kara. Bo na pewno nie jest nią więzienie w zawieszeniu albo 1500 zł grzywny. A teraz ksiądz wystąpił o skrócenie mu o połowę zakazu pracy z dziećmi. Odczekał równo dwa i pół roku, czyli połowę z zasądzonej kary i złożył w Sądzie Rejonowym w Koszalinie wniosek o darowanie drugiej połówki.

- Wniosek jest krótki. Umotywowany tym, że ksiądz nie może wykonywać teraz swojej pracy i tym samym zarabiać. Poza tym wnioskodawca przedstawił szereg dokumentów medycznych świadczących o bardzo poważnych problemach kardiologicznych. Domniemywać więc należy, że nie ma pieniędzy na leczenie - informuje sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik sądu.

Wniosek będzie rozpatrzony lada dzień, 24 lipca. Przed wydaniem decyzji sąd chce się zapoznać z opinią o księdzu U., jaką ma w obecnym miejscu zamieszkania, czyli w Domu Księdza Emeryta w Kołobrzegu.

Klasztor, czyli pokuta
Tak czy owak, prędzej czy później coś z księdzem U. trzeba będzie zrobić. Niezależnie od tego, co teraz zdecyduje sąd, za dwa i pół roku będzie mógł wrócić do pracy z dziećmi. Nowy biskup ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej mówi, że w takich jak ta sprawach będzie bardzo surowy i nikt na jego pobłażliwość liczyć nie będzie mógł.

A w Kościele katolickim o "przydziale" księdza do danej parafii decyduje właśnie ordynariusz. Bez jego zgody nie są możliwe żadne ruchy kadrowe. Możliwa jest za to tzw. suspensa, czyli odsunięcie duchownego od pełnienia wszelkich posług czy udzielania sakramentów. W takich wypadkach księża kierowani są na tzw. rekolekcje do klasztorów, często zamkniętych.

Pobyt tam ma być dla nich swoistą pokutą. Muszą podporządkować się surowym regułom zakonnym, znacznie różniącym się od stylu życia, na jaki mogą sobie pozwolić księża w parafiach. Ale że kapłaństwo to sakrament, księżmi są do końca życia.

Teraz jest dobrze
- Czy sąd powinien mu skrócić zakaz? Absolutnie nie. W żadnym wypadku. On ponoć twierdzi, że jest wyleczony. Mój Boże, przecież z czegoś takiego wyleczyć się nikogo nie da - nie ma wątpliwości Elżbieta R.

- Czy może wrócić o naszej parafii? A po co. My tu mamy teraz takiego fajnego księdza. Wszystko mu się podoba. A tamtemu, a to ciekło, a to zimno było. Wszystko się uspokoiło, ludzie chętnie do kościoła chodzą - stwierdza Kazimiera Krawczuk. - I tak jest dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!