Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nielegalna akcja w Koszalinie: O tym, jak pomnik generała Andersa zastąpił generała Świerczewskiego

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Drugie podejście do zamiany generałów na pomniku. Dzień wcześniej zdjęta została głowa Świerczewskiego i wykuty napis poświęcony gen. Andersowi. Z chwilę głowa tego ostatniego wypełni pustą wnękę
Drugie podejście do zamiany generałów na pomniku. Dzień wcześniej zdjęta została głowa Świerczewskiego i wykuty napis poświęcony gen. Andersowi. Z chwilę głowa tego ostatniego wypełni pustą wnękę Fot. Zdzis law Pacholski
W roku 1990 w Koszalinie – podobnie jak w całej Polsce – fala politycznych przemian nabiera rozpędu, a PRL, przynajmniej na gruncie formalnym i instytucjonalnym, przestaje istnieć. Powiew nadchodzących zmian dociera także do Koszalina. Jest on tak silny, że komunistyczny pomnik ustępuje miejsca popiersiu generała Andersa.

Wiosną tamtego roku przy jednym z koszalińskich pomników zaczynają krzątać się trzej mężczyźni. Szybko zabierają się za jego demontaż i zdjęcie tablicy z informacją o postaci uwiecznionej w kamieniu. Pomnik był dobrze znany koszalinianom, upamiętniał jedną z ikon komunistycznej mitologii, generała Karola Świerczewskiego, ps. „Walter”. Wcześniej jego imieniem nazwano też deptak prowadzący z miasta do dworca PKP i właśnie przy nim w latach 70. postawiono niewielką, wykonaną z brązu podobiznę generalskiej głowy. Świerczewski „stał” przy deptaku przez kolejne dwie dekady.

Nikt nie niepokoi mężczyzn demontujących pomnik, ich praca nie wzbudza sensacji. Nikt nie zawiadamia żadnych służb nawet wówczas, gdy robotnicy zdejmują głowę generała Świerczewskiego, pakują ją do bagażnika zaparkowanego w pobliżu samochodu i odjeżdżają. Podobnie dzieje się dzień później, gdy ci sami mężczyźni pojawiają się przy pomniku po raz kolejny, by zamontować w pustej wnęce inną generalską głowę. Należała ona do Władysława Andersa. Napis poświęcony Andersowi wykuty został w miejscu dawnej płyty, a wykonano go jeszcze przed wyjęciem głowy Świerczewskiego.

Kim byli trzej mężczyźni? Paweł Michalak, działacz opozycji solidarnościowej, Zygmunt Wujek, koszaliński rzeźbiarz i Wincety Laskowski, koszaliński społecznik i miłośnik historii (dwaj ostatni już nie żyją). Towarzyszył im Zdzisław Pacholski, artysta fotografik z Koszalina, dzięki któremu cała ta historyczna akcja z zamianą generalskich głów została uwieczniona

- Dlaczego to zrobiliśmy? – zastanawia się Paweł Michalak, pomysłodawca dokonania zamiany generałów. Wtedy uważał, że to jest potrzebne i konieczne. Potrzebne, bo byli już wtedy świadomi, że Karol Świerczewski był oddanym komunistą i żołnierzem Armii Czerwonej, który całe dorosłe życie działał na rzecz interesu ZSRR, a nie Polski. Michalak tłumaczy, skąd wynikała konieczność zmian.

- O ile byłem wówczas pewny, że takie koszalińskie symbole PRL-u, jak tzw. pomnik utrwalaczy władzy ludowej stojący w miejskim parku, czy nazwy ulic w stylu Armii Czerwonej znikną z przestrzeni publicznej wcześniej czy później to w przypadku pomnika Świerczewskiego nie byłem tego już taki pewny - opowiada.

Bał się, że sprzyjający moment na usunięcie pomnika trwać będzie krótko, a opór polityczny przed tym działaniem może nasilać się z czasem. W końcu mit dzielnego generała, który „kulom się nie kłaniał”, zmagał się z hiszpańskimi faszystami i zginął, walcząc z Ukraińską Powstańczą Armią (UPA) był w polskim społeczeństwie niezwykle silny.

Dlatego Paweł Michalak, Zygmunt Wujek i Witold Laskowski postanowili postawić Koszalin przed faktem dokonanym. Dla Michalaka akt demontażu pomnika stanowił symboliczny początek rozliczania się z komunistycznym zakłamaniem, z którym walczył od 10 lat. Było to też jedno z pierwszych wydarzeń po 1989 roku w Koszalinie mające na celu propagowania właściwych wzorców postępowania w wolnym kraju. Stąd pomysł z generałem Andersem. - A że cała ta akcja w jakimś stopniu była nielegalna? Zgoda, była. Ale PRL też był nielegalny, dopiero budowaliśmy nową Polskę – tłumaczy działacz opozycji.

W sprawie pomnika nigdy nie zostało wszczęte żadne oficjalne śledztwo, nawet lokalna prasa początkowo nie zauważyła zmiany. Akcja stała się głośna dopiero po kilkunastu dniach, gdy lokalni artyści urządzili happening. Jego uczestnicy szli ulicami Koszalina, ciągnąc na piechotę przyczepę ze sztucznym, białym koniem. Działanie artystów symbolizować miało powrót generała Andersa do miasta.

Pomnik generała Andersa nie stanął jednak przy ulicy Dworcowej na stałe. Kilka dni po akcji zamiany ukradziono nowo wykonaną z brązowego gipsu generalską głowę. Nie wiadomo, kto za tym stał. To na pewno była robota kogoś, kto nie mógł pogodzić się z końcem PRL, stwierdził Paweł Michalak.

Pozbawiony głowy postument stał na swoim miejscu przez kilka kolejnych lat, raz za razem padając ofiarą graficiarzy. Sytuacja zmieniła się w 1994 roku, gdy po burzliwej debacie i dwukrotnym głosowaniu władze miasta ostatecznie zdecydowały, że w Koszalinie powstanie pierwszy w Polsce pomnik upamiętniający postać zwycięzcy spod Monte Cassino. Zmieniono jego lokalizację – miał stanąć przy ulicy Władysława Andersa, a jego wykonanie powierzono Zygmuntowi Wujkowi. Rzeźbiarz przetransportował postument z ulicy Dworcowej, odrestaurował go, wykonał nowy napis, dodał symboliczne elementy związane z 2 Korpusem i bitwą o Monte Cassino. Przede wszystkim jednak umieścił nową głowę generała Andersa wykonaną z brązu. A brąz uzyskał z przetopienia głowy Świerczewskiego, która cały czas była była przechowywana przez koszalińskiego rzeźbiarza.

Uroczyste odsłonięcie pomnika nastąpiło 11 czerwca 1994 roku.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera