Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O śmierci myśleć nie wolno

Iwona Marciniak
- Dzięki Bogu przez te 31 lat Rysiowi nic się nie stało - mówi pani Krystyna. Ryszard Konstanty obejmuje i przytula żonę: - Za sześć lat będziemy świętować złote wesele.
- Dzięki Bogu przez te 31 lat Rysiowi nic się nie stało - mówi pani Krystyna. Ryszard Konstanty obejmuje i przytula żonę: - Za sześć lat będziemy świętować złote wesele. Karol Skiba
Podczas nadawanych przez kolejne stacje wiadomości, świetlica w ośrodku wypoczynkowym Holtur w kołobrzeskim Podczelu wypełniała się ludźmi.

Głośnych komentarzy nie słychać, bo o tragedii w Halembie głośno się nie mówi.
- Ślązaki nie muszą nic mówić. Każdy wie co się w sercu drugiego dzieje kiedy słyszy, że kopalnia znowu naszych chopów zabrała…
Całe życie Krystyny i Ryszarda Konstantynów kręciło się wokół kopalni. Kiedy Ryszard, warszawiak , krótko po wojnie przyjechał na Śląsk układać sobie życie, wiadomo było, że trafi na kopalnię. Padło na "Wesołą" w dzielnicy Mysłowic, bo akurat tam szukali ludzi do roboty. W 1959 roku po raz pierwszy zjeżdżał na dół, beztroską nazwę kopalni "Wesoła" zastąpiła jedynie słuszna, w tym wypadku "Lenin".
- Na "Leninie" zostałem do emerytury. Całe 31 lat - opowiada 66-letni dziś mężczyzna. - Byłem sztygarem i ratownikiem. Ratowałem u siebie i na innych kopalniach.

Zostało trzech chłopaków

Nigdy nie zapomni akcji, gdy zawaliła się ściana. Pod zawałem zostało trzech chłopaków. - Mój pięcioosobowy zastęp wyciągał dwóch z nich. Na początku kopało się na kolanach. Małą łopatką nabierało się urobek i rzucało za siebie. Kto inny odrzucał go dalej. I tak byle prędzej… Ci chłopcy zginęli. Znaleźliśmy ich tak jak siedzieli, obok przenośnika urobku. W czasie akcji ratowniczej nawet myśleć nie można, że ten którego szukasz, może już nie żyje. Trzeba się skupić na jednym: szybko, jak najszybciej pogłębiać ten mały otwór, przez który przyniesiesz ratunek. I jeszcze gdzieś tam, nie zgubić myśli o własnym bezpieczeństwie. Bo podczas akcji ratownicy też giną. To ciężka praca. Czasem trzeba kopać leżąc na brzuchu. Do tego ta ciemność...
Kiedy górnika ratują spod zawału, można liczyć na cud. - Bo jak ściana się wali, czasem powstrzymuje ją skała - tłumaczy pan Ryszard. - Może się utworzyć taka buda, a w niej powietrze, które pozwala człowiekowi przeżyć. Tak jest przy zawale, ale kiedy usłyszałem o "Halembie", zaraz pomyślałem o najgorszym. Silny wybuch metanu to w sekundzie ludzi całkiem spali.

Czy wróci

Pani Krystyna też pracowała w górnictwie. W biurze. Każdego dnia dopadała ją myśl, że Rysiek może nie wrócić. - Ale na załamywanie rąk nie było czasu. Trzeba było się domem zająć, wychowywaniem trójki dzieci. Najgorszy strach chwytał, kiedy nie wracał ze zmiany. Od domu do kopalni były dwa kilometry. Nie było też żadnej wiadomości bo i telefonu nie mieliśmy. Z zaciśniętym gardłem człowiek czekał, czy przyjedzie samochód z dozoru i ktoś przekaże informację o Rysiu.
Pan Ryszard dodaje: - Był czas, że chciałem odejść, ale nie było dokąd. Dziś jestem dumny z tego, że byłem… co tam byłem! Jestem dumny, że nadal jestem górnikiem!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!