O nowych siedliskach parzącej rośliny zaalarmował nas Jarosław Właźliński, rolnik z wsi Radusz koło Grzmiącej.
- Mieszkamy tu od 30 lat, ale skupisk barszczu Sosnowskiego w pobliżu naszego domu jeszcze nigdy nie było, teraz jest ich wokół pełno - mówi i prowadzi nas poboczem drogi powiatowej prowadzącej do Grzmiącej. - Akurat kilka dni temu kosili pobocze i największych roślin już nie ma, ale kolejne odrastają, o proszę.
Rolnik mówi, że do tej pory barszcz występował na popeegerowskich polach wokół Równego, a także w samej Grzmiącej. - Ale z roku na rok jest go coraz więcej i w coraz to nowych miejscach, nie tylko koło naszego domu - dodaje.
Jego zdaniem roślina rozprzestrzenia się, bo nie likwiduje się jej przed wysianiem nasion roznoszonych potem po okolicy.
- Podejrzewam także, że w Raduszu barszcz przywleczono przy okazji robót ziemnych przy instalacjach wodociągowych, bo przywożono na nie ziemię ciężarówkami z Grzmiącej - mówi Jarosław Właźliński. Wójt Grzmiącej Krzysztof Sysko ciężko wzdycha, bo do walki barszczem Sosnowskiego mobilizuje kogo się da od lat. Sam także robi co może.
- Ale gmina nie ma na to pieniędzy, poza tym to obowiązek właściciela gruntów, na których rośnie barszcz - wyjaśnia. - Roślina rozsiewa się, sam to widzę jeżdżąc po całej gminie. Już chyba nigdy nie uda się nam tego dziadostwa wyplenić, bo wszyscy musieliby konsekwentnie niszczyć siedliska barszczu jeszcze przed wysianiem, i to przed kilka lat.
A na to się nie zanosi. Gmina wysłała niedawno pisma do właścicieli terenów zajętych przez barszcz Sosnowskiego - osób prywatnych i Agencji Nieruchomości Rolnych. Ta na razie odpisała, że jest w trakcie przetargu, aby wyłonić firmę, która zajmie się likwidacją rośliny w powiecie szczecineckim. Urzędnicy Agencji rozmawiają także z pracownikami Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska na temat "wspólnej i kompleksowej likwidacji rośliny" w całym regionie. Konkretów na razie brak.
- A samorząd nie ma żadnych narzędzi prawnych, aby kogoś do niszczenia barszczu zmusić - rozkłada ręce Krzysztof Sysko, który przed rokiem był gospodarzem prezentacji maszyny dosłownie gotującej gorącą pianką korzenie barszczu. To bardzo skuteczne, ale też kosztowne, urządzenie. Nikt go nie kupił.
Z barszczem Sosnowskiego walczymy od bez mała dwóch dekad. Bez większego powodzenia. Obcy gatunek sprowadzono do Polski w latach 80. na paszę dla zwierząt. Pomysł nie wypalił, a po upadku PGR-ów nikt już nad szybko rozsiewającym się barszczem nie panował. W gminie Grzmiąca obsiano nim wtedy około 2 hektarów we wsi Równe. I choć szybko z uprawy się wycofano, bo dotkliwie poparzyli się pracownicy zbierający roślinę, to z problemem nie uporano się do dzisiaj. Barszcz Sosnowskiego okazał się bowiem wyjątkowo odporny na mechaniczne i chemiczne próby likwidacji, a po latach opanował gminę zagrażając ludziom i zwierzętom.
Barszcz Sosnowskiego w regionie
Na Pomorzu Zachodnim namierzono w sumie 284 hektary opanowane przez barszcz, z tego większość należy do gmin, reszta do ANR. W powiecie szczecineckim najwięcej tego paskudztwa jest w Grzmiącej (11 ha), hektar w Białym Borze i pół hektara w Szczecinku.
Barszcz Sosnowskiego pochodzi z rejonu Kaukazu, a do Polski sprowadzono go, bo miał się stać paszą dla zwierząt. Eksperyment nie powiódł się, ale roślina znalazła w naszym klimacie świetne warunki do rozwoju. Osiąga wysokość nawet 4-5 metrów, dwa razy tyle co w swojej ojczyźnie. Bezpośredni kontakt z barszczem grozi trudno gojącymi się oparzeniami. Niebezpieczne są włoski pokrywające łodygi i liście, które wydzielają parzącą substancję.
Jedna roślina może wydać nawet 40 tysięcy nasion, które potrafią zachować zdolność kiełkowania minimum 4 lata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?