- Od momentu śmierci naszego synka wiedziałam, że wraz z mężem będziemy robić wszystko, by pomagać rodzinom ciężko chorych dzieci - twierdzi Violetta Czarnecka z podkoszalińskiego Bonina.
Matka płacze. I pomaga innej
Niedawno, między innymi za pośrednictwem naszej gazety, prosiła o wsparcie na leczenie Mateuszka, który niestety przegrał nierówną walkę z chorobą genetyczną. Teraz sama odpowiedziała na podobny apel zamieszczony w "Głosie Koszalińskim"; chce pomóc rodzicom ośmioletniej Oli ze Sławna, którzy o tym, że ich córeczka jest chora na białaczkę dowiedzieli się pod koniec ubiegłego roku.
- Doskonale wiem co czują rodzice tej dziewczynki - mówi przez łzy pani Violetta. - A dlaczego pomagam? Po części przez pamięć dla Mateuszka, a po części, by pieniądze zbierane przez wspaniałych ludzi jeszcze komuś pomogły - bardzo wzruszona mówi o swojej decyzji.
"Dziekuję" to za małe słowo
Przypomnijmy, że Czytelnicy "Głosu" sfinansowali między innymi leki przeciwgrzybiczne, dzięki którym nieodporny organizm Mateuszka, zmagającego się z zanikiem mięśni i dwukrotnie z sepsą, mógł funkcjonować. Konto uruchomione specjalnie dla Niego zasiliły rekordowe kwoty. Łącznie udało się zebrać niemal 100 tysięcy złotych. Większość z nich pochłonęło bardzo drogie leczenie, ale zostało jeszcze około 10 tysięcy złotych.
Możesz coś zrobić
Możesz coś zrobić
Przypomnijmy, że w zbiórce pieniędzy na leki dla Mateusza pomagało Stowarzyszenie Kiwanis International Klub w Koszalinie - organizacja pożytku publicznego. Można się z nią kontaktować - także by pomóc Oli - dzwoniąc pod numer telefonu 0-94 341-00-33.
- Oczywiście przyjmiemy tę pomoc, ale takie decyzje nigdy nie są łatwe, tym bardziej że wiemy, jak cierpieli rodzice tego chłopca - mówi Zbigniew Pastusiak, ojciec chorej Oli ze Sławna. - "Dziękuję" to oczywiście za małe słowo... Zresztą nie ma chyba dobrego sposobu, by wyrazić naszą wdzięczność - nie kryje wzruszenia.
Gdy rodzice omawiali telefonicznie sprawę przekazania pieniędzy, ośmioletnia Ola wracała wraz z mamą z kliniki w Szczecinie do domu.
Jest nadzieja
- Za nami dwa cykle chemioterapii. Lekarze twierdzą, że córka w miarę dobrze znosi leczenie, dlatego chociaż na trzy dni możemy opuścić klinikę - mówiła nam jej mama Katarzyna Pastusiak. - Niestety, nie wszystko da się ominąć. Obserwujemy u córki skoki temperatury i brak apetytu. Wkrótce zapadnie decyzja co do dalszego leczenia. Na Olę w domu czekała cała rodzina, w tym trzy starsze siostry. Wszyscy mieli jej do przekazania, że niemal całe Sławno włączyło się w akcję pomocy rodzinie Pastusiaków. Opowiadali o akcjach i koncertach charytatywnych organizowanych w miejscowych szkołach, a także o zapewnieniach władz miasta, które obiecały przyjrzeć się sprawie przydziału Pastusiakom mieszkania komunalnego.
- Na pewno nie spodziewaliśmy się, że będzie nam pomagać aż tyle osób. Naprawdę jestem tym wszystkim bardzo wzruszony - mówił Zbigniew Pastusiak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?