Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Polecamy wyborowe wódki i likiery oraz zakąski zimne i gorące". Koszalinianie jak najszybciej chcieli uwolnić się od wojny

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
W maju 1945 roku w Koszalinie swoją działalność rozpoczęła z jedna z pierwszych, polskich restauracji. Ta nosiła dumną nazwę "Pod Białym Orłem" i mieściła się w kamienicy przy ulicy 1 Maja. Pełniła też rolę hotelu, gdzie schronienie mogli znaleźć zjeżdżający się z całego świata pionierzy. Jednak po koniec lat 40 nazwa tego miejsca i jego charakter coraz bardziej uwierała komunistyczną władzę, która na właścicielach wymusiła zmianę patriotycznej nazwy na "Pod Białym Jeleniem". Niedługo potem zlikwidowano hotel, została sama restauracja. Do dnia dzisiejszego nie dotrwał żaden ślad po niej ślad - kamienica, w której się mieściła, została ze względu na zły stan techniczny wyburzona w 1973 roku.
W maju 1945 roku w Koszalinie swoją działalność rozpoczęła z jedna z pierwszych, polskich restauracji. Ta nosiła dumną nazwę "Pod Białym Orłem" i mieściła się w kamienicy przy ulicy 1 Maja. Pełniła też rolę hotelu, gdzie schronienie mogli znaleźć zjeżdżający się z całego świata pionierzy. Jednak po koniec lat 40 nazwa tego miejsca i jego charakter coraz bardziej uwierała komunistyczną władzę, która na właścicielach wymusiła zmianę patriotycznej nazwy na "Pod Białym Jeleniem". Niedługo potem zlikwidowano hotel, została sama restauracja. Do dnia dzisiejszego nie dotrwał żaden ślad po niej ślad - kamienica, w której się mieściła, została ze względu na zły stan techniczny wyburzona w 1973 roku. Fot. Archiwum
Koszalin, tuż po wojnie. Pierwsi Polacy już wtedy mogli wybrać się do jednej z kilku restauracji lub cukierni, pójść do kina lub teatru, wpaść w wir towarzyskiego życie pełnego plotek i spotkań w kawiarni. Normalne życie było w cenie i mocno poszukiwane.

Zwykłe, codzienne życie w Koszalinie po wojnie zawitało wraz z pierwszymi, polskimi pionierami. Powojenna codzienność była ciężka, chwilami niebezpieczna, ale pierwsi koszalinianie chcieli się też pośmiać, zabawić, uprzyjemnić sobie życie, jak tylko to było możliwe. Robili więc wszystko, aby to normalne życie, które znali sprzed wojny, odtworzyć w nowych warunkach. Co ważne, sprzyjała im wówczas sytuacja, bo przez pierwsze lata po wojnie komuniści nie przeszkadzali jeszcze prywatnej inicjatywie, ludzie mogli więc organizować życie według własnych potrzeb, a nie ideologii.

Wielka Ćwiklińska zagrała w Koszalinie

Pierwsza forpoczta rozrywkowo - kulturalna przybyła wraz z kawalerzystami z I Warszawskiej Dywizji Kawalerii, która stacjonowała w Koszalinie od końca czerwca 1945 roku. To właśnie dzięki żołnierzom w budynku dzisiejszego Centrum Kultury 105 powstał Dom Żołnierza, który pełnił rolę restauracji, miejsca, gdzie organizowano pierwsze w mieście dancingi, a także teatru.

To właśnie na jego deskach, pod koniec 1946 roku, wystąpiła gwiazda pierwszej wielkości przedwojennego kina, sama Mieczysława Ćwiklińska (zagrała rolę w sztuce Gabrieli Zapolskiej). Co ciekawe w tworzonym wówczas repertuarze zdarzały się też i takie sztuki, przy tytułach których na afiszach pojawiał się dopisek "Osobom poniżej 16 roku życia wstęp wzbroniony". Często też zachęcano potencjalnych widzów, że sala, w której odbędzie się spektakl, to sala ogrzewana (co wówczas wcale nie było takie oczywiste).

Dziennikarze i literaci, czyli restauracja "Warszawianka" **

W tym też czasie, czyli w latach 1945/46, w niedużym w końcu Koszalinie, działało już kilka innych restauracji. Jedna z nich, o nazwie "Gnieźnianka", funkcjonowała w okolicy skrzyżowania ulic Zwycięstwa i Jana z Kolna. Również przy ulicy Zwycięstwa, ale bliżej centrum, mieściła się znana restauracja "Warszawianka".

To właśnie między innymi o niej możemy przeczytać w "Wiadomościach koszalińskich" z 2 września 1945 roku (pierwsze polskie pismo na Pomorzu Środkowym po wojnie), bo szybko miejsce to stało się miejscem kultowym. - "Od jakiegoś czasu w mieście daje się zaobserwować znaczne ożywienie życia towarzyskiego. Wzmożone tempo zabaw tanecznych powoduje wzrost ploteczek koszalińskich. Tu palmę pierwszeństwa utrzymuje pewna kawiarnia w ruinach ulicy Zwycięstwa ("Warszawianka" - przyp. red), którą dziennikarze i zaczynający się pojawiać literaci obrali za bazę do towarzyskich wynurzeń.

Tu dowiedzieć się można szczegółów o zakupach dokonanych w kwiaciarni przez dwóch poważnych dżentelmenów, dość popularnych w Koszalinie, o projektowanym małżeństwie jednego z filarów naszej palestry z tajemniczą gwiazdą sceny".

[b]Był też i jazzband, była i mordownia

Kolejna restauracja była zlokalizowana przy dzisiejszej ulicy Piłsudskiego (wówczas Armii Czerwonej). Nazywała się "Pod 3" i tak się reklamowała na jednym z afiszów. - "Polecamy wyborowe wódki i likiery oraz zakąski zimne i gorące". Przy tej samej ulicy można się była wybrać do lokalu o prostej nazwie "Cafe Bar".

Był on otwarty codziennie i kusił muzyką na żywo, w tym występami klasycznego jazzbandu. Swoje miejsce spotkań mieli też milicjanci i ubecy, którzy najchętniej bawili się w Klubie Milicyjnym. Wiecie, gdzie był? W dawnym kinie "Muza", czyli dzisiejszym Teatrze "Variete". Można było jeszcze wpaść do restauracji "Pod Białym Orłem" oraz do klasycznej mordowni, czyli "Pod Wiarusem". Z kolei w zabawach tanecznych specjalizowała się restauracja "Strzelnica", która była w nieistniejącym dziś budynku, tuż przy obecnym amfiteatrze.

Miłe miejsce pobytu dla gości miejscowych i przyjezdnych

W owym czasie, w Koszalinie, nie brakowało też klasycznych kawiarnio-cukierni. Jedna z nich nosiła dumne miano "Pomorzanka" i można ją było odnaleźć również przy ulicy Zwycięstwa, pod numerem 54. A reklamowała się tak. - "Ciastka, kawę prawdziwą, herbatę prawdziwą, mleko, zakąski zimne i gorące, owoce, cukierki i likiery po przystępnych cenach poleca Zarząd". I dalej. - "Koncerty z płyt. Miłe miejsce pobytu dla gości miejscowych i przyjezdnych". Inna cukiernia mieściła się nieco dalej, przy Zwycięstwa 21 (Kawiarnia i Owocarnia "Poznaniaka").

"Płomień nie zgasł"
w kinie "Polonia"

Niemal od razu, wraz z przybyciem do miasta pierwszych Polaków, wystartowało też koszalińskie kino. Filmy oglądano w dawnym niemieckim kinie, po 1945 roku przemianowanym na "Polonię" (potem przez kilka lat nosiło nazwę "Nowa Huta", od 1956 roku pojawiła się nazwa doskonale znana wszystkim koszalinianom - "Adria".) Wiemy, że w 1946 roku w repertuarze były między innymi obraz angielski "Płomień nie zgasł" oraz polski film dokumentalny z 1945 roku "Testament Jaracza". W tym czasie w sali kina organizowano też uroczyste, patriotyczne akademie. Na jednej ze stron wspomnianych "Wiadomości koszalińskich" jest opis takiej akademii z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej. W jej trakcie wystąpił starosta koszaliński Edmund Dobrzycki. Ten między innymi mówił - "Nie możemy dopuścić do tego, aby choć jedna piędź tej ziemi odeszła od nas. My sami, wytężoną pracą, musimy udowodnić, że potrafimy być dobrymi jej gospodarzami. Musimy zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności wobec przyszytych pokoleń, wobec całej ojczyzny" - podkreślał starosta. Oficjalną część akademii zakończono wspólnym odśpiewaniem Roty.

Bardzo prosimy o ślubną ceremonię

A czego wówczas szczególnie mocno brakowało Koszalinowi. Jeden z dziennikarzy "Wiadomości" nie miał najmniejszych wątpliwości. - "Naszemu wspaniałemu miastu brak tylko ceremonii ślubnych, które wnoszą tak miłą atmosferę. Apelujemy do wszystkich młodych pań, aby stały się bardziej wyrozumiałe dla oświadczyn romantycznie nastrojonych młodych pionierów, tych ostatnich zachęcamy do zdwojenia wysiłków. Taki solidny ślub z dobrym weselem przydałby się Koszalinowi".

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera