Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomóż uratować małe serduszko Franka

Irena Boguszewska
Franek Sobieraj w najbliższy poniedziałek skończy dziesięć miesięcy. W tym krótkim czasie przeszedł bardzo wiele - kilka operacji, ból, cierpienie. Rodzice robią wszystko, aby go uratować. My możemy im pomóc
Franek Sobieraj w najbliższy poniedziałek skończy dziesięć miesięcy. W tym krótkim czasie przeszedł bardzo wiele - kilka operacji, ból, cierpienie. Rodzice robią wszystko, aby go uratować. My możemy im pomóc Archiwum rodzinne
Franek urodził się z wadą serca. Czeka go operacja - jedyna szansa na uratowanie mu życia. Operacja odbędzie się, jeśli rodzicom uda się zebrać 36,5 tys. euro. Pomóżmy im i Frankowi.

Mama, tata, roześmiana pięciolatka Miśka. I Franek - Franek Sobieraj ze Śmiechowa w gminie Będzino. To miała być taka szczęśliwa rodzina.

- Gdy na teście ciążowym pojawiły się dwie kreski, cała nasza rodzina nie posiadała się z radości. Ja po prostu szalałam ze szczęścia - wspomina Maja Sobieraj, mama Franka. - Po pierwszych badaniach wyniki były książkowe, nie było żadnych powodów do niepokoju. Już niedługo mieliśmy być wszyscy razem, we czwórkę. Cieszyliśmy się, urządzaliśmy pokoik dla naszego drugiego wymarzonego dziecka, kupowaliśmy ubranka, zabawki.

Bolesna wiadomość

Bajkowe szczęście trwało jednak tylko do dwudziestego tygodnia ciąży. Wtedy w trakcie kolejnych rutynowych badań zaniepokojony lekarz powiedział, że serce Franka nie jest takie, jakie być powinno

„Krytyczna wada serca płodu, ewolucyjny HLHS ze stenozą zastawki mitralnej i aortalnej”. Te słowa usłyszeli rodzice Frania, kiedy ten - malutki i bezpieczny - znajdował się w brzuszku swojej mamy.

- To zabrzmiało dla nas jak wyrok dla naszego nienarodzonego jeszcze malutkiego dziecka - mówi pani Maja. - Nie wiedzieliśmy wtedy, co te słowa znaczą, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że jest źle. Lekarz wyjaśnił, że serduszko naszego ukochanego maluszka ma krytyczną wadę, brak w nim lewej komory, że wraz z pierwszym oddechem Franka zacznie się rozpaczliwa walka o jego życie.

Świat się rozsypał

Walka zaczęła się jednak wcześniej, jeszcze podczas ciąży.

- Uporządkowane życie naszej rodziny rozsypało się jak domek z kart - mówi tata Franka. - Kolejni lekarze, skierowania, ciągłe kontrole w Warszawie, silne leki, które sprawiały, że żona mdlała.

Mama Franka opuściła dom i przeniosła się do stolicy, bo poród mógł się zacząć w każdej chwili. Miśka, jej mała córeczka i oczko w głowie, nie rozumiała, dlaczego rodzice płaczą, dlaczego nagle została bez mamy. Czy zrobiła coś nie tak? Zamiast radosnego oczekiwania na przyjście na świat dziecka były ciężkie chwile, ale i nadzieja, że kiedyś uda się posklejać rozsypany na tysiąc kawałków świat. Ale najpierw trzeba było wygrać z chorobą, która chciała odebrać życie Frankowi.

Misia pyta o serduszko

23 stycznia 2015 roku przyszedł na świat Franek. Rodzice myśleli kiedyś, że będzie małym, psocącym łobuzem. Jego czekały jednak o wiele poważniejsze kłopoty. Po urodzeniu wystąpiły wszystkie możliwe komplikacje, w tym ta najgorsza - nadciśnienie płucne, które dyskwalifikowało Franka z dalszego leczenia. Zamiast w ramiona mamy, trafił na oddział intensywnej terapii.

Dopiero 4 miesiące po narodzinach Franek po raz pierwszy zobaczył swoją siostrę i dziadków. Misia cieszyła się, że w końcu poznała braciszka, pytała, czy jego serduszko jest już zdrowe, czy mama już nie wyjedzie.

Cała rodzina była w końcu razem i po raz pierwszy pojawiła się nadzieja na powrót do normalności. To jednak trwało tylko chwilę.

Mały wojownik

W czerwcu stan Franka diametralnie się pogorszył. Przestał jeść, słabł z minuty na minutę. Natychmiast trafił na operację, a po trzech tygodniach na następną. Chirurdzy otworzyli klatkę piersiową malca - było jednak tyle zrostów, że nie dostali się do serca. Kontynuacja operacji na pewno skończyłaby się śmiercią chłopca.

Franek nie poddał się. Walczył. Jego stan poprawił się. Cudem zaczął funkcjonować bez leków dożylnych, rozległe rany zaczęły się goić. Jednak każdego dnia jego serce może przestać bić. Jest niedotleniony, każdy płacz może go zabić.

- Cały czas nosimy go na rękach, nie pozwalając, by płakał - mówi jego mama. - On rośnie, przybiera na wadze, a jego serce tego nie wytrzymuje. W codziennej walce o kolejny dzień pomaga nam lekarz Dariusz Zwoliński ze swoim zespołem z Zachodniopomorskiego Hospicjum Dla Dzieci z filią w Koszalinie. To dzięki nim mamy generator tlenu i ssak. W każdej chwili są i służą nam pomocą.

Jest światełko nadziei

Franek został zakwalifikowany do operacji w Klinice Uniwersyteckiej w Münster u profesora Edwarda Malca, znanego z leczenia skomplikowanych wad serca. Dał szansę Frankowi i chce go uratować. W styczniu odbędzie się operacja, która zadecyduje o tym, czy tę walkę wygra. Jej koszt to jednak 36.500 euro - kwota, która znacznie przekracza możliwości rodziców Franka. Proszą więc o pomoc - to ostatnia szansa na uratowanie jego życia.

Okażmy wielkie serca i uratujmy Franka. Wspólnie możemy to zrobić.
Frankowi można pomóc dokonując wpłaty na rachunek Fundacji:
Fundacja na rzecz dzieci z wadami serca Cor Infantis
86 1600 1101 0003 0502 1175 2150 - z dopiskiem „Franek Sobieraj”

FUNDACJA DWA SERCA,
ul. Bajkowa 37, 75-710 Koszalin
AKCJA CHARYTATYWNA - FRANEK WALECZNE SERCE
Nr konta: Raiffeisen Polbank
10 1750 0012 0000 0000 2358 4697

Dla wpłat zagranicznych:
w dolarach USD - PL93 1600 1101 0003 0502 1175 2024 - z dopiskiem „Franek Sobieraj”
w euro - PL50 1600 1101 0003 0502 1175 2022 - z dopiskiem „Franek Sobieraj”
Kod SWIFT dla przelewów z zagranicy: ppabplpk
Bank: BGŻ BNP PARIBAS oddział w Lublinie, ul. Probostwo 6A,
20-089 Lublin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!