Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownik koszalińskiej firmy nie przeżył wypadku samochodowego, a miał tylko ranną nogę. Wdowa oskarża lekarzy o śmierć męża

Inga Domurat, [email protected]
Wykrwawił się. W niedzielę na pogotowiu odtwarzano przebieg akcji ratunkowej.

To 15 czerwca 38-letni pracownik koszalińskiej firmy Royal Grenland wracał ze Słupska do domu - wraz z kolegami - swoim passatem. Nagle, kilka minut po godz. 14 za Noskowem zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Żaden z mężczyzn nie doznał poważnych obrażeń. Pasażerowie sami wydostali się z auta i zawiadomili pogotowie.

Pomoc potrzebna była właśnie 38-letniemu kierowcy. Nie mógł wydostać się z samochodu, był w nim zakleszczony, a do tego miał ranną nogę. Ratownicy, którzy przyjechali na miejsce wypadku, nie przystąpili od razu do akcji ratowniczej, bo nie mogli dostać się do rannego. Czekali aż strażacy potną karoserię. A to trwało prawie godzinę. Tak wynika z zapisu odtwarzanej w niedzielę akcji oraz z relacji świadków wypadku. Dopiero wtedy rannemu opatrzono nogę oraz podano płyny i tlen. Ostatecznie 38-letni mieszkaniec Słupska do szpitala trafił ok. godz. 15.30.

Do szpitala natychmiast przyjechała zaalarmowana przez kolegów męża żona mężczyzny. Jak twierdzi, nikt jej nie chciał udzielić informacji, co się dzieje z mężem. Czekała na korytarzu izby przyjęć, gdy wyszła do niej pracownica szpitala i oddała jej dowód osobisty męża. Tak kobieta dowiedziała się o tym, że jej mąż nie żyje. Z ekspertyzy biegłego sądowego wynika, że mężczyzna miał duże szanse na przeżycie, gdyby nie stracił tyle krwi.

Żona skierowała sprawę do słupskiej prokuratury, oskarżając lekarzy o śmierć męża. Pogotowie i szpital twierdzą, że nie mają sobie nic do zarzucenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!