MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator żąda 5 lat więzienia za złamanie matce kręgosłupa wersalką. Obrońca - uniewinnienia. Koniec procesu w Sądzie Okręgowym w Słupsku

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Oskarżony Sławomir T., obrońca – adwokat Bartosz Fieducik, oskarżyciel Joanna Szweda, pełnomocnik pokrzywdzonej - radca prawny Aleksandra Danik. Procesowi przewodniczy sędzia Daniel Żegunia
Oskarżony Sławomir T., obrońca – adwokat Bartosz Fieducik, oskarżyciel Joanna Szweda, pełnomocnik pokrzywdzonej - radca prawny Aleksandra Danik. Procesowi przewodniczy sędzia Daniel Żegunia Bogumiła Rzeczkowska
W środę przed Sądem Okręgowym w Słupsku zakończył się proces 34-letniego Sławomira T., oskarżonego o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad matką oraz złamanie jej kręgosłupa. Prokurator domaga się 5 lat więzienia. Obrońca – uniewinnienia z powodu wielu wątpliwości.

Elżbieta T., 63-letnia kobieta, leży całkowicie sparaliżowana w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym słupskiego szpitala w Ustce. Oddycha za nią respirator. Na powrót zdrowia nie ma żadnych szans. Po złamaniu kręgosłupa został uszkodzony rdzeń. To stan nieodwracalny. Czy zawinił jej syn? Czy ciężka choroba kobiety?

34-letni Sławomir T., gniazdownik, jak określił go sąd, mimo swojej dorosłości wciąż mieszkał z matką. Według Prokuratury Rejonowej w Słupsku mężczyzna ten fizycznie i psychicznie znęcał się nad nią od sierpnia 2021 roku do lipca 2023 roku. Po pijanemu wszczynał awantury, znieważał kobietę, wyzywał wulgarnymi słowami, krytykował ją, nieustannie niepokoił, groził jej, izolował, wyrzucał z domu i nie pozwalał wejść, groził jej pozbawieniem życia. Używał także przemocy fizycznej, między innymi uderzał matkę po rękach i twarzy oraz dusił.

Rodzina już wcześniej miała założoną Niebieską kartę, bo były interwencje policji, gdy dochodziło do przemocy. W przeszłości Sławomir T. miał też problemy z prawem za posiadanie narkotyków. Jednak matka zawsze broniła i usprawiedliwiała syna. Kuratorki przekonywała, że "tylko jedno piwo wypił", że "szuka pracy", że "pomaga koledze w remoncie".

W lipcu ubiegłego roku Elżbieta T. odniosła ciężkie obrażenia ciała. Według śledztwa Sławomir T. przycisnął pokrzywdzoną do ściany wersalką i złamał jej kręgosłup w odcinku szyjnym. To ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu.
- Przyznaję się jedynie do tego, że podniosłem wersalkę z mamą i ona uderzyła głową w ścianę. Nie przyznaję się do reszty zarzutów. Przez ostatni rok w naszym mieszkaniu nic się nie działo. Nie wszczynałem awantur w miejscu zamieszkania, nie wyzywałem matki i nie biłem jej – wyjaśniał oskarżony. - Przed pójściem do pracy chciałem wyjąć narzędzia z wersalki, ale mama nie chciała ustąpić. A po powrocie do domu zastałem ją już obolałą.

Elżbieta T. trafiła do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Jednak nie od razu, bo z wyjaśnień oskarżonego i zeznań świadków wynika, że pogotowie nie chciało przyjechać, bo syn dzwonił pijany, bo matka – choć obolała i leżąca na podłodze - krzyczała, że nie chce pomocy, bo karetka przyjechała, ale nikogo nie zastała. Udało się po kilku dniach, gdy Sławomir T. poszedł z kolegą na komisariat, by wezwać pogotowie.

Co zeznali lekarze?

Przed sądem sprawa stała się nieoczywista po zeznaniach lekarzy, którzy leczyli Elżbietę T. Psychiatra Krzysztof Gawroński zeznał, że kobieta była leczona z powodu zaburzeń depresyjnych, a kilka lat temu przebywała w szpitalu. Lekarz mówił o apatii, wycofaniu się, niewychodzeniu z domu, nadużywaniu alkoholu przez Elżbietę T.

Natomiast neurochirurg Rafał Muchowski, po operacji pokrzywdzonej - po zdarzeniu z wersalką - stwierdził, że kobieta chorowała na zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. To choroba, która nie ma związku ze zdarzeniem, ale utrudnia leczenie i obniża wytrzymałość mechaniczną kręgosłupa.
- Jej kręgosłup był strukturą sztywną o bardzo małej wytrzymałości – mówił doktor. - W tej chorobie kręgosłup staje się jedną kością. Po urazie rdzeń był zgnieciony, ale porażenie nie musiało nastąpić od razu. Uszkodzenie takie jest nieuleczalne.

Według lekarza takiego urazu nie spowodują zwykłe codzienne czynności, ale siła zewnętrzna - tak. Chorzy na ZZSK muszą po prostu na siebie uważać. Neurochirurg opisał też, że pacjentka trafiła do szpitala po kilku dniach leżenia na podłodze, ale pierwotnie kontakt z nią był zachowany. Zaraz po urazie mogła wykonywać sama przez jakiś czas czynności. Jednak doszło do pogorszenia, straciła oddech, objął ją paraliż.

W sprawie pojawił się też wątek transportowania pacjentki przez ratowników na krzesełku w pozycji siedzącej, podczas gdy kręgosłup powinien być unieruchomiony, a transport powinien się odbywać w pozycji leżącej. Z kołnierzem na desce ratowniczej.

Te zeznania skłoniły obronę do złożenia wniosku o uzupełniające przesłuchanie medyka sądowego Jolanty Wilmanowskiej, która wydawała opinię na temat obrażeń pokrzywdzonej. W środę biegła zauważyła, że dokumentacja szpitalna z zapisami o niedowładzie rąk i nóg stoi w rozbieżności z zeznaniami ratownika, ale nie potrafiła wytłumaczyć tych różnic, ani tego, czy ratownicy mogli nie zauważyć tetraplegii, czyli porażenia czterokończynowego.

- Charakter złamania w obrębie kręgosłupa wskazuje na to, że uraz powstał od działania z dużą siłą, niezależnie od toczącego się procesu chorobowego (ZZSK) – mówiła biegła. - Złamanie nie było skutkiem banalnego urazu.

Jednak ani biegła, ani wcześniej neurochirurg, nie potrafili wytłumaczyć, czy transport chorej mógł wpłynąć na jej stan, ponieważ ratownictwo medyczne nie jest dziedziną ich specjalizacji. Sąd natomiast oddalił wniosek obrony o powołanie biegłego z tej dziedziny.

Elżbieta T. dzisiaj niczego nie zezna. Dowodem w sprawie nie mogą być jej wcześniejsze zeznania, które złożyła, gdy miała jeszcze świadomość, ponieważ jako osoba najbliższa oskarżonemu ma prawo do odmowy zeznań. Pozostaje tylko relacja policjantki, która przyjechała na interwencję. Elżbieta T. powiedziała jej, że po zdarzeniu z wersalką sama poszła do łazienki i wracając, poślizgnęła się, upadła i uderzyła w głowę.

Mowy końcowe

Prokurator Joanna Szweda domagała się kary 5 lat więzienia.
- Młody mężczyzna i starsza schorowana kobieta – mówiła o nierówności sił ofiary i oskarżonego. - Oskarżony powinien dbać o matkę, a nie dokładać jej cierpień. Ona wybielała go przed sąsiadami, bo serce matki zawsze pozostaje przy dziecku.

Prokurator zwróciła też uwagę na fakt, że Elżbieta T. po śmierci męża nie dałaby sobie rady. Dlatego nie chciała obwiniać syna o znęcanie, bo w przypadku jego eksmisji z mieszkania, zostałaby zupełnie sama.

Z oskarżeniem zgodziła się radca prawny Aleksandra Danik, która jako pełnomocnik Elżbiety T., wniosła o zasądzenie na rzecz pokrzywdzonej 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
- Oskarżony swoim zachowaniem naruszył podstawowe prawa człowieka – mówiła Aleksandra Danik. - Nie miał empatii, ani szacunku dla matki. Pozostawił ją na podłodze i dopiero po kilku dniach wezwał pomoc.

- Wnoszę o uniewinnienie – tak rozpoczął mowę adwokat Bartosz Fieducik, obrońca Sławomira T., zwracając uwagę na wątpliwości, które powstają w związku z chorobą pokrzywdzonej, a także negując znęcanie się nad matką. - Prokuratura już prowadziła kiedyś sprawę. I umorzyła. Świadkowie mówią, że wyzywali się, ale kto kogo? Były awantury, alkohol. Tu była wzajemność. Świadkowie mówią też, że po śmierci ojca Sławomir T. wspierał matkę. Nie ma też dowodów na to, że wyrzucał matkę z domu. Czy ktoś zapytał, gdzie oskarżony był wtedy? W pracy, a matka zapomniała kluczy.

- Taka sytuacja, że nie wpuszczałam mamy do domu, nigdy nie miała miejsca. Nigdy jej nie biłem. Kłótnie były, bo piliśmy razem. Pomagałem jej zawsze. Nigdy bym jej krzywdy nie zrobił – mówił w ostatnim słowie oskarżony. - A po drugie gdyby nie ja, to już dawno by nie żyła, bo nie raz chciała się otruć, tylko ja byłem przy niej i dzwoniłem po karetkę. Gdy uderzyła głową o ścianę, pytałem, mówiła, że nic jej nie jest. A że karetka nie chciała przyjechać przez cztery dni, to nie moja wina. Wnoszę o uniewinnienie.

Ze względu na zawiłość sprawy sąd ogłosi wyrok 2 lipca.

Sławomir T. odpowiada już z wolnej stopy. W marcu sąd zamienił mu tymczasowe aresztowanie na dozór policji, zakaz kontaktowania się z matką oraz zakaz opuszczania kraju.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gk24.pl Głos Koszaliński