Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed sądem: za oblanie kwasem biznesmena

ima
Od głośnej napaści na świdwińskiego biznesmena Zbigniewa R. minęły ponad dwa lata. Dziś w kołobrzeskim sądzie Zbigniew R. nie miał wątpliwości wskazując dwóch mężczyzn: - To oni oblali mnie kwasem. Chcieli mnie zabić

Był 9 czerwca 2010roku. 55 urodziny Zbigniew R., znanego świdwińskiego biznesmena. - Przed godz. 7.30 wyjechałem z domu do pracy - relacjonował wczoraj przed sądem. Jechał przez park. Tam zatrzymali go 2 mężczyźni: - Mieli pomarańczowe kamizelki. Myślałem, że to pracownicy robiący coś w tym parku. Uchyliłem szybę. Ten pan… - wskazał na siedzącego na ławie oskarżonych 39- letniego Artura J. z Kołobrzegu. - …chwycił za klamkę drzwi, ale nie otworzył bo samochód miał system antynapadowy. Ten pan - tym razem występujący w roli oskarżyciela posiłkowego Zbigniew R. wyciągnął rękę w stronę 54 - letniego Stanisława K. - stał z przodu, na wysokości bocznego lusterka. Sepleniącym głosem zapytał chyba: "Czy to ta rzeczka?" Drzwi nie ustępowały. Wtedy zaczęła się cała akcja.

To Stanisław K. miał chlusnąć kwasem. Żrąca ciecz spłynęła po lewej części twarzy Zbigniewa R., lewym barku i części korpusu. - Strasznie zaczęło mnie palić! - Zbigniew R. starał się mówić spokojnie, ale chwilami głos wiązł mu w gardle, emocje brały górę. Zeznająca chwile później żona biznesmena, była zbyt roztrzęsiona by zeznawać. Sąd poprzestał na odczytaniu jej zeznań z protokołu. - Zobaczyłem, że topi się wnętrze samochodu - mówił dalej Zbigniew R. - Paliła się na mnie kurtka. Miałem dziury na twarzy. A oni stali przez chwilę i patrzyli. Widziałem, że sprawiało im to przyjemność.

Zbigniew R. ruszył w pościg za Arturem J. Dopadł go w rzeczce, obezwładnił. Zadzwonił na policję. Wodą z rzeki spłukiwał wyżerającą jego ciało substancję.

Policja zatrzymała Stanisława K. w centrum Świdwina. - Jak długo trwało pana leczenie?- pytał biznesmena przewodniczący składu orzekającego, sędzia Marek Grzymkowski. Usłyszał, że mimo długotrwałego pobytu w szpitalu, przeszczepów skóry, trwa do tej pory.

Oskarżeni nie przyznają się do winy. Artur J. twierdzi, że przyjechał do Świdwina do pracy i to Zbigniew R. napadł go i poturbował poważnie raniąc w nogę. Zażądał by zbadał go biegły lekarz. Stanisław K. mówi, że przyjechał do Świdwina do znajomej. Ostro zaatakował Zbigniewa R.: - Dlaczego pan kłamie?! Na wszystkie świętości przysięgam, że tego nie zrobiłem. Jakbym to zrobił to bym przeprosił.
Chce by biegły zbadał, czy sprawca nie powinien mieć śladów substancji na ubraniu (na kurtce Stanisława K. takich śladów nie było). Stanisława K. obciąża zeznanie ochroniarza, który twierdzi, że widział go nocą poprzedzającą wydarzenie, w samochodzie parkującym przed posesja biznesmena.
- Oni nie zasłaniali twarzy - mówił Zbigniew R. - Byli przekonani, że mnie oślepili, a kwas uszkodził mi tylko jedno oko. Ja do końca życia będę pamiętał te twarze.

Pytany o powód dla którego ktoś chciałby go okaleczyć, przekonywał, że nie ma wrogów. Jedyne podejrzenia wiąże z firmą, dla której przez kolejną inwestycje mógł stać się konkurencją.

Stanisław K. i Artur J. to oskarżeni w głośnym, toczącym się od marca procesie 12 mężczyzn z Kołobrzegu i okolic, którzy odpowiadają za udział w podpaleniach, wymuszeniach haraczy, handlu narkotykami i bronią. Centralną postacią tego procesu jest Robert G. ps. Gronek. Stanisław K. miał m.in. brać udział w podpaleniu lokalu w Ustroniu Morskim. Artur J. odpowiada "tylko" za oblanie kwasem. Obu za ciężkie uszkodzenie ciała grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!