Na ławie oskarżonych zasiedli Marcin B. i Jacek P., radni Razem dla Szczecinka oraz Andrzej B., działacz SLD. Na pierwszej rozprawie sąd próbował nakłonić strony do ugody, ale się nie udało. - Chcieliśmy, aby panowie przeprosili mojego klienta w liście do przewodniczącej rady powiatu i wyrazili ubolewanie - mówi mecenas Mirosław Wacławski. - Nie zgodzili się, będzie proces.
Sprawa trafiła na wokandę z prywatnego aktu oskarżenia szefa szpitala Adama Wyszomirskiego. Poszło o zwroty użyte przez autorów doniesienia o przestępstwie "płatnej protekcji i czynnego łapownictwa". Chodziło o zgodę Rady na bezprzetargowe wydzierżawienie części łącznika między szpitalem a dawną przychodnią. Autorzy doniesienia wytknęli, że radni podjęli uchwałę zanim przeprowadzono podział geodezyjny działki.
Działacze opozycji bronili się, że w zawiadomieniu nie wskazywali na to, że konkretne osoby dopuściły się łapownictwa, ale na nieprawidłowości związane z podejmowaną uchwałą. - Każdy obywatel ma prawo poprosić prokuraturę o sprawdzenie pewnych faktów i trudno nam z tego robić zarzut, bo na pewno nie było to pomówienie - mówił nam Andrzej B.
- Sęk w tym, że panowie rozprowadzali doniesienie wśród radnych - mówi Mirosław Wacławski.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?