Na trzy dni podszczecineckie Świątki stały się obozowiskiem łuczników rodem z wieków średnich. Na zaproszenie Koszalińskiej Kompanii Rycerskiej i szczecineckich rycerzy przyjechało kilkudziesięciu łuczników tradycyjnych. Turniej o puchar przeora klasztoru Marienthron był pretekstem do pokazania mieszczuchom, jak żyło się przed wiekami. Byli dawni kowale, płatnerze, artylerzyści z bombardami i hakownicami, rycerze i - oczywiście - łucznicy. Tłum mieszkańców Szczecinka korzystając z fantastycznej pogody odwiedził obóz, przymierzał zbroje, hełmy, strzelano z łuków, nawet kosztowano strawy z drewnianych misek. Widowiskowe były też rycerskie pojedynki. Zwykli śmiertelnicy mieli kłopoty z naciągnięciem cięciwy (współczesne łuki naciąga się z siłą 20-22 kg), a wyjaśnijmy, że średniowieczne wymagały 2-3-krotnie większej siły. Dzięki temu można było skutecznie razić wroga odzianego w zbroję nawet z odległości 150 metrów. Nic więc dziwnego, że rycerze tak bardzo nie cierpieli łuczników rekrutujących się na dodatek z plebsu. - W dawnej Polsce królowała co prawda kusza, bo kusznika było łatwiej wyszkolić niż łucznika - mówił łucznik Lech Jęczkowski, na co dzień szef ośrodka adopcyjnego w Koszalinie.
Używanie kusz przeciwko chrześcijanom było zakazane przez papieża pod groźbą ekskomuniki, ale jakoś nikt tym się nie przejmował.
Wydarzeniem imprezy była pierwsze od stuleci nabożeństwo na wzgórzu Marienthron, gdzie stał klasztor. Mnichów przepędzono stąd w XVI wieku w czasach reformacji, a klasztor rozebrano budując z niego wieżę św. Mikołaja w Szczecinku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?