Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd: Radca prawny kołobrzeskiego szpitala zeznawał na korzyść oskarżonego o mobbing dyrektora

Iwona Marciniak, [email protected]
Wczoraj dyrektor Olszewski w sądzie się stawił. Miesiąc temu rozprawę odroczono, bo wyjechał w sprawach służbowych za granicę.
Wczoraj dyrektor Olszewski w sądzie się stawił. Miesiąc temu rozprawę odroczono, bo wyjechał w sprawach służbowych za granicę. Fot. Iwona Marciniak
Janusz Olszewski, oskarżony o mobbing dyrektor kołobrzeskiego szpitala stawił się w poniedziałek w Sądzie Rejonowym w Kołobrzegu. Zeznania składał radca prawny szpitala. Na korzyść oskarżonego.

Prokuratura oskarżyła go o mobbing wobec Beaty Zbylickiej, pracownicy szpitala. Kobieta przez 27 lat, do 2007 roku, pracowała w szpitalu jako starszy inspektor do spraw administracyjnych. Zarzuca przełożonemu miedzy innymi, że ją publicznie upokarzał, poniżał, nazywał głupią i zmuszał do zajmowania się segregacją, ważeniem, liczeniem i wydawaniem do utylizacji szpitalnych odpadów biologicznych.

Przypomnijmy, że niemal dokładnie miesiąc temu sprawa została odroczona na wniosek dyrektora, który wyjechał służbowo do Niemiec. Wczoraj w sądzie zabrakło z kolei chorej Beaty Zbylickiej, występującej jako oskarżycielka posiłkowa. Nie było też jej pełnomocnika. Sędzia nie przychylił się do jego wniosku, by i tym razem odroczyć sprawę.

Pierwszym z przesłuchiwanych świadków był Bolesław Chylak, radca prawny obsługujący kołobrzeski szpitala. Bronił Janusza Olszewskiego, wyliczając jego zasługi dla restrukturyzacji i oddłużenia szpitala. Pytany wprost o to, czy jego zdaniem zachowanie dyrektora wobec Beaty Zbylickiej nosiło znamiona mobbingu, mówił: - Dyrektor nigdy nie używa niecenzuralnych słów. A czy krzyczał na podwładnych? Ma specyficzny tembr głosu. Dla kogoś to może być podniesiony głos, dla mnie to normalny tok rozmowy.

Zdaniem Bolesława Chylaka nagana dla kobiety, która odmówiła wykonania polecenia, gdy dyrektor kazał jej opracować procedury utylizacji szczątków ludzkich, była uzasadniona. Radca nie widział też nic dziwnego w spotkaniach, określanych przez kobietę mianem "pokazówki", a przez szefa szpitalnej Solidarności nawet "sądem kapturowym", gdy w obecności m.in. dyrektora, głównej księgowej, kadrowej czy młodych pracownic administracji, omawiano zachowanie ukaranej pracownicy.

Jak wskazywał radca, zaproszona na takie spotkanie kobieta miała prawo przedstawić swoje racje. W jednym ze spotkań uczestniczył też przedstawiciel związków zawodowych. - W moim przekonaniu, gdyby dyrektor chciał kogoś sponiewierać, robiłby to w cztery oczy, a nie w szerokim gronie - przekonywał prawnik.

Sprawa toczy się dalej. Kolejny termin wyznaczono na piątego marca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!