Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serial w sądzie. Ten proces ciągnie się bez końca

Rajmund Wełnic [email protected]
W sądzie w Szczecinku przesłuchano ostatnich już chyba świadków w trwającym rok procesie.
W sądzie w Szczecinku przesłuchano ostatnich już chyba świadków w trwającym rok procesie. Rajmund Wełnic
Już ponad rok ciągnie się proces Bogusława Sobowa, byłego szefa Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. Prawnicy tracą już nerwy.

Prokurator i obrońca Bogusława Sobowa (zgodził się na ujawnienie wizerunku i danych osobowych) na czwartkowej rozprawie po raz kolejny byli już przygotowani do wygłoszenia mów końcowych. Udało się bowiem w końcu przesłuchać dwóch ostatnich świadków, których wcześniej kilka razy bezskutecznie wzywano do sądu i w końcu musiała ich namierzać policja. Do finału sprawy wciąż jednak daleko. Okazało się, że są wątpliwości, co do wyjaśnień operatora telekomunikacyjnego, co do tego, jaki i gdzie logował się telefon oskarżonego (co może wyjaśnić gdzie był, w czasie, gdy miał przebywać na delegacjach kwestionowanych przez prokuratora). Pracownik firmy telekomunikacyjnej nie mógł się jednak stawić na toczącym się równolegle procesie "odpryskowym" Sobowa (część zarzutów trzeba było wyłączyć do drugiego postępowania ze względów formalnych) i nie wiadomo,
kiedy jego zeznania będzie można wykorzystać w "głównej" rozprawie. Tę więc
przełożono na kolejny miesiąc.

W najwyższym stopniu zirytowało to mecenasa Mirosława Wacławskiego, obrońcę eks-szefa SzLOT. - Chcę wyrazić oburzenie przewlekłością postępowania - mówił zdenerwowany. - Do obowiązków prokuratury należało zabezpieczenie tych dokumentów. Postawiono człowieka w stan oskarżenia ponad rok temu, a czy teraz bawi się jego losem?

Po chwili i wyjaśnieniach prokuratury i sądu emocje opadły, uzgodniono termin kolejnej rozprawy, ale Mirosław Wacławski nie krył rozżalenia. Przypominał, że ciągnąca się tyle czasu sprawa bardzo utrudnia życie jego klienta, który m.in. długo nie miał dostępu do dokumentów swojej prywatnej firmy i nie mógł jej prowadzić. Wszyscy są już tym zmęczeni i czekają na wyrok.

Przypomnijmy, Bogusław Sobów był do chwili zatrzymania prezesem SzLOT. Lista zarzutów postawionych w akcie oskarżenia już ponad rok temu jest długa i niezwykle szczegółowa. Akt oskarżenia w 11 tomach skrupulatnie wylicza 36 zarzutów. Większość, bo ponad 30 punktów, dotyczy oszustw, jakich Bogusław Sobów miał się dopuszczać przy rozliczaniu delegacji służbowych. Kwoty są bardzo różne: od delegacji na zaledwie 11,5 zł do tych opiewających na sumy rzędu kilku tysięcy złotych. Prokurator skrupulatnie doliczył się aż 6 jego zdaniem "lewych" delegacji na 11,5 złotego.

Prokurator twierdzi, że niektóre delegacje pokrywały się w terminach z tym, gdy oskarżony był prywatnie za granicą. Prokuratura zarzuca także byłemu szefowi SzLOT nakłanianie do poświadczenia nieprawdy przez inspektora związku motorowego przy wpisie do rejestru statków, iż sprowadzone z Holandii taksówki nadają się do żeglugi. Inspektor przyznał się już do tego i zgodził się dobrowolnie poddać karze. Z zakupem holenderskich łodzi wiąże się też najcięższy finansowo zarzut oszustwa na kwotę 35 tys. zł i 1,8 tys. zł przy transporcie łodzi do Szczecinka. Prokurator oskarża też eks-prezesa SzLOT o przywłaszczenie drewna wyciętego na Mysiej Wyspie wartego 3,7 tys. złotych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!