Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skydiving, czyli podniebne nurkowanie. Tego nie da się opisać słowami

Joanna Boroń, [email protected]
Spadłam z konia, gdy miałam lat kilka i z czereśni parę lat później. To były wypadki. Po trzydziestce postanowiłam nieprzypadkowo spaść z nieba. A dokładniej z Antka szybującego trzy kilometry nad ziemią.

Tam na górze wszystko rozgrywa się szybko

Skydiving, czyli podniebne nurkowanie. Tego nie da się opisać słowami

Tam na górze wszystko rozgrywa się szybko

Rozmowa z Markiem "Giewontem" Tarczykowskim ze SkyDive-Toruń, skoczkiem, który w dniu naszej rozmowy miał na swoim koncie 8585 skoków.

- Czy zdarzyło się, że ktoś w ostatniej chwili stwierdził, że nie skacze?

- Nie mieliśmy takiego przypadku. Ludzie się boją, czasem nawet trochę panikują, ale tam na górze wszystko rozgrywa się tak szybko, że nie ma czasu na strach.

- Jakie emocje widzicie w powietrzu i tuż po skoku?

- Zawsze pozytywne. Nie zdarzyło mi się, a mam na koncie ponad 400 skoków jako tandem pilot, by ktoś był rozczarowany. Ludzie często krzyczą, płaczą ze szczęścia. Dziękują. Czasem, gdy spotykamy się jakiś czas później, mówią, że to coś w nich zmieniło. Dało im zdrowy dystans do życia. Pozwoliło nabrać odwagi, bo skoro skoczyli z trzech kilometrów, to nic nie jest im już straszne.

- Przed skokiem kobiety panikują, a mężczyźni chojraczą?

- O dziwo, przed skokiem płeć nie ma znaczenia. Za to po lądowaniu widać różnice: kobiety bardziej uzewnętrzniają te pozytywne emocje.

- Ile lat miał najstarszy skoczek, który skakał z tobą w tandemie?

- To był mężczyzna po 70. W tym wieku postanowił spróbować czegoś nowego. Spełnić swoje marzenie.

- Zawsze skok jest spełnieniem marzenia?

- Często. Ale bywa też wyzwaniem, które ktoś sobie stawia. Albo jest prezentem urodzinowym. Mieliśmy też kilka przypadków, gdy był sposobem na niebanalne oświadczyny.

- Ilu z takich tandemowców postanawia zostać skoczkami?

- Nie mogę się powołać na żadne statystyki, ale jeśli ktoś skoczył raz, to bardzo prawdopodobne, że będzie chciał to doświadczenie powtórzyć. Dla niektórych będzie to następny skok w tandemie, dla innych kurs. Co ważne, dziś taki kurs dużo łatwiej zrobić niż kiedyś. Wystarczy ogólny dobry stan zdrowia, badania lekarskie, 18 godzin teorii, egzamin i można wykonać swój pierwszy samodzielny skok.

Rozmawiała: Joanna Boroń

Gdy wpisuję do kalendarza datę skoku, czuję wielkie podekscytowanie. Strach? Ten pojawia się dopiero na kilka godzin przed. Nie boję się o życie. Wcześniej poznałam ekipę ze SkiDive - Toruń, która pomoże mi spełnić moje marzenie o spadaniu.

To profesjonaliści - w kwestii bezpieczeństwa ufam im bezgranicznie. Boję się o to, czy nie spanikuję, czy nie zrobię w powietrzu czegoś niewybaczalnego (np. nie chwycę tandem pilota za ręce, czego pod żadnym pozorem robić nie wolno). Strach o życie pojawia się, gdy podpisuję cyrograf, że świadoma jestem, iż skok skończyć może się kalectwem, a nawet śmiercią, i że ani ja, ani moi bliscy nie będziemy pozywać organizatora tej ekstremalnej rozrywki.

Po pierwsze: nie przeszkadzać

Zanim ubrana w kombinezon niczym z filmu "Top gun" i uprząż znajdę się w samolocie, przechodzę kilkuminutowe szkolenie - jak ustawić się do wyskoku, co zrobić w powietrzu i jak ułatwić tandem pilotowi lądowanie na płycie lotniska. Dociera do mnie, jak niewiele zależy ode mnie - wystarczy, że nie będę przeszkadzać, ale czy potrafię?
Razem ze mną skoczy 11 spadochroniarzy (w tym trójka nowicjuszy, którzy z wysokości 800 metrów wykonają swój pierwszy samodzielny skok).

Ja samolot opuszczę jako ostatnia - na wysokości 3 tysięcy metrów. Nawet nie umiem sobie wyobrazić tej odległości. Dopiero w drodze powrotnej, gdy liczę przydrożne słupki, dociera do mnie, jak wysoko byłam.

Po drugie: nie ma strachu

Po 20 minutach lotu Antkiem, które dla mnie mijają zdecydowanie za szybko, mój tandem pilot Waldek Wnęk (skok ze mną będzie jego 3250 skokiem) sprawdza raz jeszcze, czy mam dobrze zapiętą uprząż i spina nas razem ciasno taśmami. Ustawiamy się w otwartych drzwiach samolotu. Przed nami niebo jak z obrazka - jaskrawo niebieskie i te chmury! Zdaniem skoczków lepszej pogody nie mogłam sobie wymarzyć.

Nawet nie wiem, kiedy znajduję się daleko od samolotu. Przez kilka pierwszych sekund nie mogę złapać oddechu. Strugi powietrza, które przecinam z prędkością około 200 km/h, zatykają mi płuca. Nie byłam na to przygotowana. Na całą resztę doznań, jak się okazuje, też. Spadam. Nie wiem gdzie, bo ziemia jest poza zasięgiem mojego wzroku. Nic mnie nie trzyma. Nie ogranicza. Dookoła chmury jak z waty cukrowej. Nagle pojawia się uczucie wszechogarniającej euforii. A strach, o który wszyscy potem będą pytać? Nie ma strachu.

Chcesz przeżyć to co ja?

Tandem pilot Waldek uczy mnie, jak zaraz po wyskoczeniu z samolotu zrobić tzw. banana.
Tandem pilot Waldek uczy mnie, jak zaraz po wyskoczeniu z samolotu zrobić tzw. banana.
Fot. Jarek Witaszek

Tandem pilot Waldek uczy mnie, jak zaraz po wyskoczeniu z samolotu zrobić tzw. banana.

(fot. Fot. Jarek Witaszek)

Chcesz przeżyć to co ja?

Ekipa SkyDive - Toruń, dzięki której przeżyłam największą (jak do tej pory) przygodę w życiu, od 21 do 20 lipca i od 4 do 12 sierpnia zaprasza na skoki tandemowe do podkołobrzeskiego Bagicza. Więcej szczegółów pod numerem 601666791 lub na stronie www.skydive-torun.pl

Po trzecie: tego nie da się opisać słowami

Niespodziewanie przebijamy się przez chmury (delikatnie wilgotne) i widzimy miasto pod nami, które zbliża się w oszałamiającym tempie. Zaczyna się ostatnia faza skoku - otwarcie czaszy i szybowanie nad płytą lotniska. Waldek robi kilka ostrych zakrętów, które lekko niepokoją mój żołądek, ale też dostarczają cudownych wrażeń głowie.

Na ziemi Jarek Witaszek (spadał 1450 razy), który dokumentował mój skok, pyta jako pierwszy (na to pytanie odpowiadać będę wiele razy) o moje wrażenia. I po raz pierwszy w życiu nie wiem, co powiedzieć. Zamiast więc mówić, rzucam się na szyję mojemu tandem pilotowi.

Zastanawiam się na "gorąco" co mogę odpowiedzieć na takie pytanie? Pierwsze co mi przychodzi do głowy - chcę jeszcze! Po pierwszej dawce chmur wiem, że jestem od nich uzależniona. Od wysokości też. I od adrenaliny, która krąży w moim krwiobiegu jeszcze przez wiele godzin po skoku. Zapisuję się na kurs spadochronowy. To postanowione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!