Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sowieci zabili posła. Dziedzica wlekli za końmi.

Redakcja
W niepublikowanej dotychczas relacji Jana Wileńca znaleźliśmy opisy mało znanych mordów.

Te pamiętniki zostały spisane jeszcze w latach 70. minionego
wieku. Jan Wileniec, przed wojną z okolic Wołkowyska, mieszkał wtedy w Ustce. Gdy umierał w 1979 roku, nie wierzył, że kiedykolwiek zostaną opublikowane.

Dziś przedstawiamy fragmenty jego relacji o początkach okupacji sowieckiej w okolicach Wołkowyska i Zelwy. "Oprawcy bolszewiccy aresztowali w domu Jerzego Bołędzia, posła na sejm RP, Naumczyka, naczelnika stacji, księdza i popa z Zelwy i jeszcze kilka osób z inteligencji polskiej - pisze. - Zawieźli ich do Urzędu Gminnego w Zelwie i w pokoju obok mieszkania sekretarza gminy Adama Wojtalczyka zaczęli tych ludzi katować tylko dlatego, że byli polską patriotyczną inteligencją. Poobcinali uszy księdzu i popów, a na piersiach ofiar scyzorykami wycinali krzyże i żywcem zdzierali z nich skórę. Tak ich męczyli całą noc, a nad ranem wyprowadzili nago na podwórko i zastrzelili. Zmasakrowane zwłoki wywieźli za miasto i wrzucili do lejów po niemieckich bombach lotniczych."

We wsi Kościewicze koło Zelwy ofiarą radzieckich okupantów padł Antoni Konichowicz. Jan Wileniec: "Jeszcze przed I wojną wyjechał do USA, a kiedy powstała odrodzona Polska, powrócił. Kupił działkę, pobudował dom i obiekty gospodarcze. Nikomu nie przeszkadzał. Do niego w nocy przyszło trzech uzbrojonych zbirów. Wyprowadzili gospodarza nad rzeczkę i tam go zastrzelili, ciało wrzucili do strumyka."

Autor relacji dodaje, że kiedy mówiono o tych przypadkach "komisarom", wzruszali ramionami i mówili: "Nu sztoż, eto rewolucja, eto gniew naroda".

Prosowieccy bandyci z Zapolicz napadli też na dom niejakiego Mejsztowicza. Z relacji: "Porwali go i za ręce przywiązali do drabiniastego wozu zaprzęgniętego w parę koni, wsiedli do tego wozu i pognali konie ile sił. Dziedzic początkowo biegł, ale długo nie wytrzymał, upadł i dalej ciągnął się po ziemi. Był to człowiek już w podeszłym wieku, więc niedługo się męczył. Oprawcy, widząc, że ciągną zmasakrowanego trupa, uwolnili jego ręce od przywiązanego wozu, a ciało wrzucili do przydrożnego rowu. Pani Mejsztowiczowa odnalazła zwłoki męża i pochowała je na cmentarzu obok wzniesionego przezeń kościoła i to też zaliczono do ofiar rewolucyjnego "gniewu narodu".

"O tych zbrodniach nie mówiono publicznie i nie pisano po wojnie w czasopismach, bo starano się puścić je w niepamięć, by nie kompromitować władzy "wyzwolicieli" - pisze dalej J. Wileniec. - Tych gwałtów na niewinnych ludziach dokonywano pod osłoną nocy, znienacka, jak napadają sowy na gniazda małych piskląt albo jak wilki wdzierają się do owczarni."

Autor wspomina też swoich znajomych, którzy zostali aresztowani przez radziecką milicję i NKWD. "Obie te instytucje w początkowym okresie nie dawały znaku życia, ale po cichu, przy pomocy wywiadu i miejscowych bolszewików sporządzały listy, których należało aresztować lub izolować. W tej grupie znalazł się mój stryjeczny brat Michał Wileniec, który zaginął bez wieści. Wśród aresztowanych znaleźli się również moi znajomi, jak Bochwitz, Władyczański, Siehieniowie Przemysław i Tadeusz, Dzikowski, Bychowiec i wielu innych. Wszyscy aresztowani przewiezieni zostali do Wołkowyska, a potem ślad po nich zaginął, bo Syberia jest wielka..." (więcej na www.regiopedia.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!