MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spóźniła się z wnioskiem o odszkodowanie

ALINA KONIECZNA [email protected]
- Tak wygląda dziś moja noga - ze łzami opowiada Zofia Dziuba.
- Tak wygląda dziś moja noga - ze łzami opowiada Zofia Dziuba. Fot. Radosław Brzostek
Zofia Dziuba z Sianowa przeszła sześć operacji. Chodzi z wielkim trudem. Nie wiadomo, czy nie straci nogi.

Jej problemy zaczęły się w 2003 roku, gdy pechowo spadła ze schodów. Nigdy nie przypuszczała, że banalne złamanie przyczyni się do tylu cierpień.

Pani Zofia pracowała jako operator suwnic, w roku 1993 przeszła na emeryturę. Rok później pochowała męża. Dziś mieszka sama, ma dwóch dorosłych synów, którzy pomagają jej w miarę swoich możliwości. Na pewno radziłaby sobie bardzo dobrze, gdyby nie wypadek, jakiemu uległa w 2003 roku. Podczas schodzenia ze schodów (mieszka na drugim piętrze) pani Zofia tak nieszczęśliwie upadła, że złamała nogę. I wtedy zaczęły się jej problemy.

- Noga nie chciała się zrastać - opowiada emerytka. - Robili mi jedną operację za drugą. I było coraz gorzej. Ile ja wycierpiałam, ile łez wylałam...

Dziś noga pani Zofii jest w opłakanym stanie. Powykręcana, krótsza od drugiej, wręcz uniemożliwia chodzenie. Emerytka porusza się o kulach, ale każdy krok sprawia jej mnóstwo trudu i cierpienia. Boi się, że lekarze w końcu będą chcieli tę biedną nogę odjąć. Następną kontrolę w koszalińskim szpitalu ma wyznaczoną na 11 grudnia.

Nasz komentarz

Nasz komentarz

To haniebne!

Ta historia to kolejny dowód na to, że ubezpieczyciele bardzo chętnie przyjmują składki i bardzo niechętnie wypłacają odszkodowania. Biedna, schorowana, starsza kobieta została potraktowana przez PZU zgodnie z regulaminem, lecz zupełnie niezgodnie ze zwykłą ludzką przyzwoitością. To haniebne, żeby największy polski ubezpieczyciel - PZU - w taki sposób potraktował osobę, która tyle wycierpiała i przez tyle lat była mu wierna, przykładnie regulując składki. Tak się nie godzi.

- Zakupy robią mi synowie, pomagają dobrzy ludzie, koleżanki, ale już na zastrzyk pielęgniarka musiała przychodzić do mieszkania - opowiada Zofia Dziuba. - Ze śmieciami na dół nie zejdę, jak czegoś potrzebuję, muszę prosić innych. Praktycznie jestem zdana na ich łaskę. Mieszkanie opuszczam rzadko, ostatnio udało mi się zejść na dół, bo miałam wizytę u lekarza.

Zofia Dziuba ma wielki żal do PZU. Mówi, że przez całe życie, gdy pracowała, płaciła składki na ubezpieczenie. W chwili, kiedy przeszła na emeryturę, założyła polisę. Kontynuuje ubezpieczenie od 1993 roku do dziś. Regularnie płaci składki. I co z tego ma? Dokładnie nic.

- Zwróciłam się do PZU o wypłatę odszkodowania - opowiada. - Odmówili mi. Usłyszałam, że spóźniłam się o pięć miesięcy. Jak oni mogą być tak bezduszni.
W marcu ubiegłego roku Zofia Dziuba dostała pismo z PZU. Przeczytała w nim, że ubezpieczyciel "odmawia jej świadczenia z tytułu nieszczęśliwego wypadku, ponieważ upłynęły już trzy lata od daty zdarzenia, a tym samym wygasło prawo do dochodzenia roszczeń." PZU poinformował swoją klientkę także o możliwości dochodzenia swych racji przed sądem. I tyle.

- Gdy poszłam do PZU, żeby sprawę wyjaśnić, usłyszałam, że powinnam dokładnie czytać warunki polisy - ze łzami w oczach opowiada kobieta. - Ja czytałam i myślałam, że chodzi o trzy lata po zakończeniu leczenia. Przecież moja noga jest bardzo chora, leczenie wciąż trwa. Musiałam nie doczytać, że to mają być trzy lata od zdarzenia. Jestem starszą osobą, nie wszystko rozumiem. A na chodzenie po sądach mnie nie stać. Mam 950 złotych emerytury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!