Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawca śmiertelnego wypadku mówi: - Chcę odkupić winy

Cezary Sołowij
Fot. Cezary Sołowij
41-letni Adam zabił pieszą. Dziś ostrzega innych, że brawura i przeświadczenie o własnych umiejętnościach to zabójcza - dosłownie - mieszanka.

- Od wypadku minęło 10 lat. Dopiero 2 lata temu odważyłem się pójść do rodziców kobiety, którą zabiłem - mówi Adam, więzień koszalińskiego Zakładu Karnego.

Niedzielny wieczór, przedmieścia Warszawy. Adam wracał do domu, myśli krążyły wokół tego, co będzie robił po powrocie. Zbliżał się do przejścia dla pieszych. Na liczniku 90 km/h, choć w tym miejscu obowiązywało ograniczenie do 70. Pusta ulica, nic się stać nie może - uspokajał się. Zielone światło dla aut zaczęło migać. Zdążę - pomyślał kierowca. Nagle na przejściu pojawiała się kobieta z dzieckiem. - Pamiętam huk uderzenia o ciało. Pojechałem dalej. Zatrzymałem się dopiero kilkaset metrów dalej. Zostawiłem samochód. Na miejscu wypadku się nie pojawiłem. Byłem trzeźwy, ale odpowiadam za to, że uciekłem - mówi dziś 41-letni mieszkaniec Warszawy, który decyzją sądu w koszalińskim Zakładzie Karnym odbywa karę za spowodowanie śmiertelnego wypadku.

Kobieta zginęła na miejscu. Przeżyło dziecko, które dopiero po długoletniej rehabilitacji wróciło do zdrowia. - Wpadłem w depresję. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Mam dwa wyroki: sądu i mojego sumienia. Ten pierwszy kiedyś mi się skończy. Ale do końca życia będę żył ze świadomością, że przeze mnie ktoś stracił życie - mówi.
Pierwszy wyrok: sześć lat więzienia. Po odwołaniu karę zmniejszono do czterech lat. Kilka rozpraw, odwołania, pobyty w szpitalu - minęło kilka lat, nim trafił za kratki. - Może ktoś mi nie uwierzy, ale często mi się śni ten wypadek. W czasie procesu na sali rozpraw byli bliscy ofiary. Widziałem w ich oczach potworny ból, żal, czasami nienawiść. Dopiero po wyroku spróbowałem porozmawiać z nimi. Odwiedziłem rodziców ofiary - wspomina.

- Bałem się tego spotkania. Tak bardzo, że nigdy nie widziałem się z dzieckiem, któremu zabiłem matkę. Chciałem jednak odkupić winę. Zostałem wolontariuszem w dziecięcym hospicjum. Kiedy doszło do rozmowy z rodzicami mojej ofiary i usłyszałem, że mi wybaczają, ogromnie mi ulżyło - dodaje.
Od czasu tragedii nie kieruje samochodem.

- Jestem najlepszym przykładem i przestrogą dla kierowców, że wystarczy chwila nieuwagi: sekunda, żeby zabrać komuś życie, a wielu innym je zrujnować. Cierpi rodzina tej kobiety, moi bliscy też to przeżywają. Brawura, przeświadczenie o własnych umiejętnościach, to jest zabójcza mieszanka. Zabójcza dla wszystkich - mówi stanowczo.

Adam uczestniczy w programie profilaktycznym zorganizowanym przez władze koszalińskiego Zakładu Karnego. Jeździ do szkół wraz z innymi skazanymi i opowiada o swoim życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!