W niedzielę 10 maja, przypada koszaliński Dzień Pioniera. O początkach polskiego Koszalina rozmawiamy z Danutą Szewczyk, historykiem w koszalińskim Muzeum.
- Czy można określić czas, o którym możemy powiedzieć, że mentalnie narodzili się polscy koszalinianie? Moment, w którym uczucia tymczasowości i obcości, które wtedy na pewno początkowo dominowały, zostały zastąpione poczuciem, że nareszcie jesteśmy u siebie, we własnym domu, w polskim Koszalinie?
- Z pewnością nie jest to łatwe, bo to był pewien proces, rozciągnięty w czasie. Rzeczywiście, uczucie tymczasowości i niepewności było po 1945 roku powszechne, zwłaszcza, że część osób była przekonanych, że niedługo rozpocznie się trzecia wojna światowa - pomiędzy ZSRR, a aliantami zachodnimi - i znowu trzeba będzie uciekać. Myślę jednak, że ta mentalna zmiana, o którą pan pyta, nastąpiła pod koniec lat 50., gdyż już polscy koszalinianie okrzepli i odbudowali ze zgliszczy centrum miasta. A symbolem tego są Dni Koszalina, które po raz pierwszy zorganizowano w 1958 roku.
Całość rozmowy znajdziecie w sobotnim, 9 maja, papierowym wydaniu "Głosu Koszalińskiego".