Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stomia to nie wyrok. To szansa na drugie życie. Rozmowa z Violettą Kiełpińską

Wojciech Lesner
Wojciech Lesner
Violetta Kiełpińska.
Violetta Kiełpińska. Łukasz Capar
Stomia wcale nie oznacza gorszego życia. Rozmowa z Violettą Kiełpińską, prezesem słupskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Stomijnego Pol-Ilko.

Pierwsze i zarazem podstawowe pytanie – czym jest stomia?

Najprościej określić stomię jako sztuczny odbyt, w dolnej części brzucha, który został wyłoniony z powodu choroby - najczęściej raka odbytu, jelita grubego, czy choroby Crohna atakującej młodych ludzi. Często stomia wyłaniana jest również z powodu urazów doznanych w wypadku. Zawartość jelit lub pęcherza wyprowadzana jest przez stomię do worka stomijnego.

W jaki sposób stomia ogranicza codzienne funkcjonowanie?

Ważny jest dobór odpowiedniego sprzętu. Ale ten sprzęt potrafi szwankować, trzeba dobrze dobrać worek. Zdarza się, że czasem coś się odklei. Nie można dźwigać. Trzeba, przynajmniej na samym początku, chodzić w specjalnym pasie, który pozwoli nam uchronić się od przepukliny. To rzeczy, o których trzeba pamiętać, żeby później żyło się łatwiej. Ja ze stomią żyję siedem lat. Piętnastogodzinna podróż autokarem nie stanowi już dla mnie żadnego problemu. Na samym początku było jednak inaczej. Większość ludzi robi podstawowy błąd - boi się jeść, ponieważ wtedy trzeba chodzić do toalety i opróżniać worek. Jeżeli przed operacją jadło się wszystko, to nie powinno być z tym problemu również ze stomią. Należy tylko pamiętać, żeby się nie przejadać, nie przepełniać. Jeżeli gdzieś się wychodzi – też lepiej ograniczyć jedzenie. Wtedy wiadomo, że nic niepożądanego się nie wydarzy.

Słyszałem, że dla wielu osób stomia to wyrok – ich życie staje do góry nogami i nie są w stanie normalnie funkcjonować. Czy to prawda?

Życie ze stomią często odbiega od wyobrażeń ludzi. Walczymy ze stereotypem, że stomia wiąże się z nieprzyjemnym zapachem i wykluczeniem. Stomia to wydalanie, ale w inny sposób. To czynność fizjologiczna, którą wykonuje każdy z nas. Zdrowe osoby też borykają się z wieloma problemami z tym związanymi – biegunkami, zaparciami. To normalne i oczywiste. Jeżeli my, stomicy, swoje problemy ogarniemy, to tak naprawdę funkcjonujemy jak zdrowy człowiek. Życie ze stomią wcale nie oznacza gorszego życia. Na samym początku, po wyłonieniu stomii, ważne jest, żeby znaleźć opiekę. Dla niektórych osób, stomia to szok fizyczny, ale również psychiczny. Najpierw trzeba zaakceptować to, że coś ma się na brzuchu, a później pokonać jeszcze strach przed przyszłością. Zawsze powtarzam – jeżeli jesteśmy w szpitalu, to czujemy się zaopiekowani. Zderzenie z rzeczywistością jest, gdy wracamy do domu. Co wtedy? Jesteśmy z tym sami. To właśnie w tym momencie najważniejsze jest otrzymanie pomocy – od rodziny, od nas, Towarzystwa, od pielęgniarek stomijnych. Podstawową rzeczą jest pomoc psychiczna i dobranie sprzętu, który z roku na rok staje się coraz bardziej nowocześniejszy.

A gdzie stomik może szukać pomocy?

Największego wsparcia potrzebują osoby ze świeżo wyłonioną stomią. Czasami jednak zastanawiam się, czy bardziej nie potrzebują jej osoby, które przebywają ze stomikami. Są całkowicie bezradne, bo nie wiedzą jak do tej osoby podejść. Towarzystwo oferuje wówczas pomoc wolontariacką. To jednak na szpitalnym oddziale każdy powinien dostać próbki od firm zajmujących się sprzętem stomijnym. Jeżeli nie ma takiej pomocy, trzeba się dopytać. Jeżeli wyjdziemy ze szpitala – zostaje internet. Wieści roznoszą się też pocztą pantoflową. Wiele osób trafiło pod skrzydła naszego Towarzystwa, bo dowiedziało się o nim od przypadkowych osób. Dużo osób przybyło do nas dzięki artykułowi w „Głosie Pomorza”, audycji w radiu. Tymi kanałami komunikacji dotrzeć można do starszych osób. A to właśnie seniorzy najczęściej zamknięci są na pomoc. My pokazujemy im, że stomia to nie jest koniec świata.

Jak w rzeczywistości postpandemicznej radzi sobie Towarzystwo?

Najbardziej cieszymy się z tego, że dotarło do nas bardzo dużo młodych. Każdy przeżywa stomię inaczej, ale jesteśmy scaleni jak rodzina i służymy swoim doświadczeniem. Młodzi, gdy słyszą o stomii, to wolą chodzić 30 razy do toalety, żeby tylko jej nie mieć. Pokazujemy im, że to nie jest koniec świata. Byłam na wolontariacie u pana w wieku 30 lat, ważył 40 kilogramów, nie był w stanie funkcjonować. Nie chciał słuchać o stomii. Sama myśl o niej powodowała, że nie potrafił wykonać kroku naprzód. Po naszych wizytach stwierdził, że chce się leczyć. Pokazujemy ludziom, że życie ze stomią to dobre życie – drugie życie. Zorganizowaliśmy wraz ze starostwem akcję „Bus w terenie” i jeździliśmy po gminach. Przybiegali do nas sąsiedzi osób ze stomią, które same wstydziły się do nas wyjść. Rozsyłamy ulotki po przychodniach, sklepach medycznych. Mój telefon jest gorący, ale gdy nie odbiorę, zawsze oddzwaniam. Na naszej stronie internetowej jest do nas kontakt, tam jest wszystko o naszych spotkaniach, gdzie jesteśmy i co robimy. Pokazujemy się w internecie. Są u nas sami pozytywni i uśmiechnięci ludzie. Śmieję się, że takiego dobrego kontaktu nie mam nawet z własną rodziną. Rozumiemy się bez słów. Po pandemii wracamy również do działalności w słupskim szpitalu. Mamy w swoim stowarzyszeniu wykwalifikowanych wolontariuszy stomijnych, którzy udzielają pomocy bezpłatnie. Pod tym numerem telefonu każdy otrzyma niezbędną pomoc: 664-332-442.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stomia to nie wyrok. To szansa na drugie życie. Rozmowa z Violettą Kiełpińską - Głos Pomorza