Strażacy walczą z pożarami traw i ludzką głupotą

Pojedyncze pożary odnotowano już w styczniu. Teoretycznie długa zima, zmrożona i wilgotna gleba nie sprzyjają rozprzestrzenianiu się ognia, ale każdy pożar traw wymaga interwencji strażaków. Te zaś nie tylko kosztują, ale i mogą być w tym samym momencie potrzebne w innym miejscu, w którym zagrożenie może być poważniejsze. W ostatnim czasie liczba wyjazdów do płonących traw w powiecie kołobrzeskim wyraźnie wzrosła nawet do kilku dziennie. Łatwo się domyślać, że przyczyna większości pożarów jest podpalenie, choć nie łapiąc podpalacza na gorącym uczynku, trudno udowodnić jego winę.

W poniedziałkowe popołudnie strażacy odebrali zgłoszenie o płonących trawach i trzcinach nad zachodnią częścią miasta, za ulica Jasną. Wszystko wskazywało na to, że ktoś dokonał celowego podpalenia - ogień został podłożony w kilku, rozrzuconych miejscach. Ustalaniem sprawcy zajęła się policja. Strażakom pozostało gaszenie przy pomocy dwóch wozów, z których drugi dojechał z Podczela, gdzie ogień podłożono lub zaprószono na lotnisku.

Wiosenne, a czasem i letnie podpalenia traw to niestety ciągle prawdziwa plaga: - Każdego roku mamy do czynienia z sytuacją, gdy musimy walczyć o zabezpieczenie lasów, czy budynków, którym zaczyna zagrażać ogień, często wzniecony z głupoty lub dla niezdrowej rozrywki - mówi zastępca komendanta powiatowego straży pożarnej w Kołobrzegu, mł. bryg. Krzysztof Makowski. - Zdarza się też, że przyczyną jest zaprószenie ognia podczas jakichś prac odbywających się po sąsiedzku. W każdym wypadku taki pożar to poważna dewastacja środowiska.

Straż i policja ma już na koncie zakończone sukcesem złapanie sprawców na gorącym uczynku. Warto pamiętać, że kara za piromańskie skłonności jest słona. W najlepszym wypadku może nią być mandat lub grzywna nawet do 5 tys. złotych. Za stworzenie bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia ludzi lub mienia, grozi sprawa karna.