Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratowali konającą, postrzeloną labradorkę

Joanna Krężelewska [email protected]
Postrzelona labradorka jest już bezpieczna. – Usunęliśmy przypaloną tkankę, wyciągnęliśmy odłamki naboju. Zabezpieczyliśmy też tylną lewą łapę,bo kula poważnie uszkodziła kość – mówi Szymon Teliński, weterynarz. Wczoraj z koszalińskiego schroniska odebrali ją właściciele
Postrzelona labradorka jest już bezpieczna. – Usunęliśmy przypaloną tkankę, wyciągnęliśmy odłamki naboju. Zabezpieczyliśmy też tylną lewą łapę,bo kula poważnie uszkodziła kość – mówi Szymon Teliński, weterynarz. Wczoraj z koszalińskiego schroniska odebrali ją właściciele Radek Koleśnik
Dziś wiadomo będzie czy uda się uratować łapę młodej labradorki, która została dwukrotnie postrzelona z ostrej broni. Konającą w rowie w Suchej Koszalińskiej uratowali inspektorzy TOnZ.

To niewyobrażalne okrucieństwo. Wycieńczonego i obolałego psa zawieźliśmy natychmiast do weterynarza. Suka miała dwie rany od postrzału z ostrej broni - relacjonuje Bogumiła Tiece, inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, która wczoraj złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w koszalińskiej komendzie policji.

- To mogły być strzały z bliska, pies ma osmoloną sierść - przypuszcza. W niedzielę rowerzysta, który przejeżdżał przez Suchą Koszalińską w gminie Sianów zauważył zakrwawioną, cierpiącą labradorkę w rowie. Natychmiast powiadomił o tym policję. Funkcjonariusze wysłali na miejsce inspektorów TOnZ. Ci błyskawicznie przewieźli psa do gabinetu weterynaryjnego.

- Cięcie, które musieliśmy wykonać, prowadziło praktycznie od rany wlotowej do wylotowej, czyli od jednej łopatki do drugiej - opisuje Szymon Teliński, weterynarz, który ratował psa.

Kość piszczelowa jest zgruchotana i dziś weterynarze zadecydują, czy łapę uda się zoperować, czy zostanie niestety amputowana. Uratowany pies trafił do koszalińskiego schroniska "Leśny Zakątek". Wczoraj wieczorem zgłosili się po niego właściciele - małżeństwo ze Skibienka w gm. Sianów. - Przez cały czas pobytu w psim azylu suczka nawet nie pisnęła, a kiedy zobaczyła swoją panią, rzuciła się jej w ramiona szczekając. Właścicielka płakała... - relacjonowała wzruszona Bogumiła Tiece.

Szczegóły tej sprawy w środowym papierowym wydaniu Głosi Koszalińskiego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!