Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicza intryga? Nasz Czytelnik czuje się oszukany przez kierownika pomocy społecznej

Inga Domurat
Waldemar Wiktorski uważa, że został ofiarą urzędniczej intrygi i tylko dlatego w efekcie zostanie bez pracy. Czuje się oszukany, dlatego 19 maja zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez kierownik GOPS w Rąbinie.
Waldemar Wiktorski uważa, że został ofiarą urzędniczej intrygi i tylko dlatego w efekcie zostanie bez pracy. Czuje się oszukany, dlatego 19 maja zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez kierownik GOPS w Rąbinie. Inga Domurat
Waldemar Wiktorski z Połczyna Zdroju czuje się oszukany przez kierownik pomocy społecznej w Rąbinie. Zwolnił się z pracy w przekonaniu, że w maju rozpocznie ją w rąbińskim GOPS. I to był błąd.

Po co jest BIP?

Po co jest BIP?

Po to jest coś takiego jak Biluletyn Informacji Publicznej, by zamieszczać w nim wszelkie informacje jawne dotyczące poszczególnych instytucji samorządowych. Gdyby kierownik GOPS umieściła w nim listę kandydatów na stanowisko głównego księgowego, a powinna była to zrobić, sprawa byłaby jasna. A tak na dwoje babka wróżyła. Może pan Waldemar sobie za wiele naobiecywał po rozmowie kwalifikacyjnej, a może został celowo wprowadzony w błąd.

Waldemar Wiktorski był przez sześć lat, a właściwie jeszcze jest, pozostając na wypowiedzeniu, głównym księgowym w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Świdwinie, z siedzibą w Połczynie Zdroju. Nie ukrywa, że współpraca z dyrektorem PCPR nie układała się najlepiej, dlatego od jakiegoś czasu szukał ofert pracy w swoim fachu.

- Miałem dość obciążania mnie obowiązkami, które powinni wykonywać inni pracownicy - ucina krótko główny księgowy.

Nic dziwnego, że gdy tylko został ogłoszony nabór na stanowisko głównego księgowego do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rąbinie, Waldemar Wiktorski złożył swoje CV.

- Ogłoszenie w Biuletynie Informacji Publicznej pojawiło się 28 marca, ja dokumenty wysłałem pocztą 4 kwietnia. Termin mijał w południe 9 kwietnia - relacjonuje księgowy. - Ósmego zadzwoniła do mnie kierowniczka, zapraszając na następny dzień, na godz. 13 na rozmowę kwalifikacyjną. Poszedłem oczywiście i usłyszałem, że spełniam wszystkie wymagania, że kierownik zależy na jak najszybszym obsadzeniu tego stanowiska, bo już długo szuka pracownika.

Ustaliliśmy nawet warunki pracy i płacy, umówiliśmy się na telefon na następny dzień. Kierownik miała sprawdzić, czy na urlopie mógłbym już pracować w GOPS na umowę zlecenie. 10 kwietnia zadzwoniła i potwierdziła, że taka opcja jest możliwa.

Po takich zapewnieniach Waldemar Wiktorski był przekonany, że ma nową pracę, że rozstrzygnięcie konkursu to tylko formalność i może już wypowiadać dotychczasową umowę, spokojnie czekając na podpisanie nowej z nowym pracodawcą.

- Byłem zresztą przekonany, że jestem jedynym kandydatem na stanowisko głównego księgowego. Wypowiedziałem więc umowę o pracę jeszcze tego samego dnia, a dokładnie o godz. 12.49. Dzień później zadzwoniła do mnie kierownik GOPS i poinformowała, że mnie nie zatrudni i że niczego na piśmie mi nie obiecywała. Zostałem na lodzie. Jestem na okresie wypowiedzenia i przez najbliższe miesiące bez prawa do zasiłku. Bo przecież sam się zwolniłem i na własne życzenie będę za chwilę bezrobotnym. A będę, bo mój dotychczasowy pracodawca nie zgodził się na anulowanie mojego wypowiedzenia. Jestem przekonany, że tego 11 kwietnia coś się musiało stać. To nie przypadek, że zostaję bez pracy. Przecież nie zwalniałbym się, gdybym nie był na 100 procent przekonany, że mam nową pracę. Niestety, nie przewidziałem intryg, tego, że ktoś chciałby się mnie pozbyć, a dla mnie tak to właśnie wygląda.

Bogumiła Lewandowska, kierownik GOPS w Rąbinie, tłumaczy, że Waldemar Wiktorski źle zinterpretował jej słowa i zachowanie.

- Pan Wiktorski był kandydatem, od którego zaczęłam rozmowy kwalifikacyjne. Byłam pełna entuzjazmu, zadawałam dużo pytań, może pewne moje słowa mógł zrozumieć, jako obietnicę pracy. Tego nie wiem - mówi Bogumiła Lewandowska. - Przyznaję, że mógł nie wiedzieć, że nie jest jedynym kandydatem. Nie pamiętam, czy mu o tym powiedziałam. Nie pamiętam też, by on o to pytał. Dla mnie ta obecna sytuacja też nie jest przyjemna, bo wcale nie chciałam, żeby ten człowiek został ostatecznie bez pracy.

W BIP-ie rąbińskiego GOPS do dziś nie ukazała się informacja o kandydatach na stanowisko głównego księgowego, a według Bogumiły Lewandowskiej, kierownik ośrodka, było ich czterech. Informacja o wyniku naboru opublikowana została w BIP dopiero 8 maja, jako załącznik do zarządzenia z 10 sierpnia 2009 roku! Ta data jest bardzo myląca i nie pozwala jednoznacznie określić, czy rozstrzygnięcie dotyczy opisywanego przez nas konkursu. Dopiero z zapewnień kierownik wynika, że tak i, że główną księgową została wybrana Mirosława Najdzion z Ogartówka, jako kandydatka spełniająca wszystkie formalne wymagania.

- Rzeczywiście, powinnam była opublikować listę kandydatów, ale nawet o tym wtedy nie pomyślałam. Dopiero od niedawna jestem na tym stanowisku i też dopiero się uczę procedur - tłumaczy kierownik rąbińskiego GOPS. - Data przy wyniku naboru jest myląca, to fakt. Dlaczego ogłosiłam je dopiero 8 maja, choć rozmowy kwalifikacyjne przeprowadziłam miesiąc wcześniej? Bo długo się zastanawiałam nad wyborem pracownika.

I to jest zastanawiające.Bo przecież Waldemar Wiktorski już 14 kwietnia zwrócił się z prośbą do dyrektora PCPR o anulowanie wypowiedzenia z pracy. Zrobiłby to, gdyby nie wiedział, że nowej pracy nie dostał? Absurd.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!