Alarmujące sygnały docierają do naszej redakcji nie tylko ze słupskiego oddziału Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Podobnie wypowiada się lekarz weterynarii i sponsorka schroniska, która odkryła machlojki finansowe i była świadkiem bestialskiego traktowania zwierząt przez opiekuna.
Skargi dotarły już do słupskiego ratusza. Zapoznał się z nimi prezydent Maciej Kobyliński, ale na razie nie spowodowało to radykalnych zmian personalnych.
Zamiast ratunku cierpienie i śmierć
Zdjęcia, jakie do nas wczoraj dotarły są przerażające. Wygłodniałe psy w boksach wzajemnie się rozszarpują.
- Dostałem je od zaufanej osoby. Według niej podobnych przypadków w słupskim schronisku było więcej. Na razie nie chce się ona ujawnić, ale jeśli będzie trzeba, to złoży zeznanie - mówi Barbara Aziukiewicz, szefowa słupskiego oddziału TOnZ.
Lecznica pogryzionych psów
Psy atakują siebie. Leje się krew. Ranne czworonogi trafiają do kliniki weterynaryjnej Andrzeja Baczyńskiego przy ul. Armii Krajowej w Słupsku.
- Rzeczywiście. Leczyłem wiele pogryzionych psów ze schroniska. Tak było za poprzedniego kierownictwa i tak jest za obecnego. Teraz jest nawet gorzej. Ratuję kilkadziesiąt psów rocznie - podkreśla Baczyński.
Właśnie leczy on małego kundla, którego ktoś wrzucił za ogrodzenie schroniska. Wtedy zaatakowały go psy, które nocą biegają luzem po obiekcie.
Przeżył, bo jedna z pracownic zauważyła go i przywiozła do kliniki.
To nie wszystko. Jest świadek, który widział jak jeden z pracowników przytuliska brutalnie bił i polewał psa zimną wodą.
- Myślał, że nikt go nie widzi - opowiada Małgorzata Płoskonka ze Słupska, długoletnia sponsorka schroniska.
Co miesiąc przekazywała ona na bezdomne zwierzęta spore pieniądze. Niedawno zaczęła podejrzewać, ze mogą one trafiać do kieszeni zatrudnionego w ośrodku małżeństwa.
- Pewnie niczego bym się nie domyśliła. Jednak jakiś czas temu jedna z pracownic wystawiła mi potwierdzenie wpłaty. Wcześniej pani, która odbierała ode mnie wpłaty nawet o tym nie wspomniała. Podejrzewam też, że trwa tu handel karmą. Uważam, że pan kierownik o wszystkim wie, ale nie reaguje - uważa pani Małgorzata.
Ratusz został powiadomiony
Małgorzata Płoskonka o swoich podejrzeniach poinformowała ratusz. Wczoraj w tej sprawie spotkała się z wiceprezydentem Andrzejem Kaczmarczykiem.
- Dowiedziałam się, że w ciągu pół roku kierownik ma wymienić wszystkich pracowników, ale on zostanie. Wyraźnie ktoś go chroni - ocenia. Swoje zarzuty 17 kwietnia zamierza jeszcze przedstawić Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej w Słupsku.
O skargach na funkcjonowanie schroniska rozmawialiśmy z prezydentem Maciejem Kobylińskim.
- Wiem, że psy przeskakują z boksu do boksu i gryzą się - mówi prezydent Słupska. Jednak według niego nie ponosi za to winy Jerzy Szyszko, kierownik przytuliska. - Sporo zrobił dla schroniska. Trwa na niego nagonka - przekonuje.
Co wydarzyło się w schronisku
Szyszko wyjaśnia, że afera wzięła się stąd, że ktoś zrobił zdjęcie, gdy w schronisku w marcu ubiegłego roku doszło do jedynego przypadku zagryzienia psa.
Przyznaje, że w wyniku skarg zwolnił pracownika, a drugiemu dał naganę.
- Bezpośrednich dowodów winy nie było, ale musiałem rozwiązać sprawę - mówi i dodaje, że zamontował monitoring. Teraz kamery zarejestrują wszystko, co się dzieje w kojcach i na placu.
A co na to wszystko pracownicy schroniska?
- Można by wiele powiedzieć, ale my chcemy pracować - powiedziało nam dwóch z nich.
<Źródło:
gp24.pl - Horror w słupskim schronisku dla zwierząt. Psy zagryzają się z głodu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?