MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Walczą o Biuro Obsługi Klienta Energi w Kołobrzegu

Iwona Marciniak [email protected]
Lucyna Jasek.
Lucyna Jasek.
Lucyna Jasek po raz kolejny próbuje zawalczyć o odzyskanie kołobrzeskiego Biura Obsługi Klienta Energi. Sojuszników jej nie brakuje.

Gdy 30 listopada ubiegłego roku Biuro Obsługi Klienta w Kołobrzegu kończyło działalność, Lucyna Jasek po raz pierwszy podniosła alarm.

- No bo jak można zachować się tak wobec tylu klientów - mówi. - To mają być oszczędności?! Przecież to zamożna firma! Nie stać jej na utrzymanie kosztującego 3 tysiące złotych miesięcznie za pracownika, który będzie na miejscu do naszej dyspozycji? - pyta zirytowana kobieta.

Informacje o kłopotach w komunikacji z dostarczycielem energii docierały do nas od dawna.

- W budynku przy Rolnej, na drzwiach wisi plakat, z takim hasłem: "skontaktuj się z nami gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz". Po 50 minutach prób dodzwonienia się w sprawie mieszkania mamy, z "panelu telefonicznego" zamontowanego przy Rolnej, uznałem te słowa za żart - dokłada swoje Tomasz Malec z Kołobrzegu.

72-letnią Marię Jaros spotkaliśmy przy tym samym aparacie telefonicznym we wtorek: - Oj, już prawie godzinę próbuje się dodzwonić - usłyszeliśmy. - Wczoraj udało się po 1,5 godzinie. Próbuję wyjaśnić, dlaczego wyliczono mi aż 400 zł do zapłaty. Dziś mam już tylko telefonicznie podać stan licznika, dlatego tyle tu stoję.

65-letni Zbigniew Szpą-derski z Kołobrzegu nie wytrzymał jak mówi "wiszenia na słuchawce" pod gniewnym okiem kolejkowiczów i postanowił sprawę rezygnacji z 3-fazowego licznika załatwić w Koszalinie. - To był 12 albo 13 maja. W biurze takie tłumy, że ludzie czekali na zewnątrz, przysiadając na betonowym murku i klombach z kwiatami. Dostałem numerek 306! Załatwiłem, ale pomstowałem jak reszta. W ubiegły wtorek zajrzałem ponownie, ale ludzi było prawie tyle samo.

Lucyna Jasek zapowiada, ze jest gotowa zbierać podpisy pod petycją o przywrócenie kołobrzeskiego biura.

- Bo uważam, że to nierówność konstytucyjna. Najpierw chciałam zwiększyć moc energii dla mojego lokalu. Też mam za sobą ponadgodzinną próbę połączenia telefonicznego. Usłyszałam, że wniosek mogę pobrać w siedzibie Energi przy ul. Rolnej w Kołobrzegu. Przez moment nawet ucieszyłam się, że firma wsłuchała się w głosy swoich klientów, ale gdzie tam. Biura Energi, z przemiłymi zresztą ludźmi zostały na piętrze, ale stacjonarnego Biura Obsługi Klienta, z pięcioma i tak zawsze oblężonymi przez klientów stanowiskami, jak nie było, tak nie ma. Pobrałam wniosek, wypełniłam i znów zaniosłam na Rolną gdzie przygotowano umowę, którą podpisać mam w Koszalinie! Chcę też zmienić taryfę z dwóch na jedną, bo okazało się, że to dla mnie nieopłacalna sprawa. I znów po ponadgodzinnym wiszeniu przy telefonie, usłyszałam, że tym razem wniosek mam sobie ściągnąć z internetu. Oczywiście trzeba go gdzieś wydrukować. Przecież to dyskryminowanie osób, które nie mają dostępu do internetu, albo nie potrafią z niego korzystać. To jakiś absurd, żeby mieszkańcy 50-tysięcznego miasta jeździli 40 kilometrów dla załatwienia ważniejszej sprawy. Znajomi z południa Polski kupili w Kołobrzegu mieszkanie. Chcąc podpisać umowę na pobór energii, zdumieni zaściankowością Kołobrzegu, pognali do Koszalina. Wiem, że o powrót biura apelował nawet prezydent. Jak widać okazał się mało skuteczny.

Prezydent faktycznie próbował. Pismo do Energi opublikował na facebooku. Odpowiedź była podobna jak ta, którą my otrzymaliśmy: "Wprowadziliśmy i cały czas udoskonalamy rozwiązania, dzięki którym praktycznie wszystkie sprawy związane ze sprzedażą i dostarczaniem energii elektrycznej można załatwić z domu" - napisał "Głosowi" Jakub Dusza z Biura Prasowego grupy Energa. Wylicza, że klienci mogą załatwiać swoje sprawy: rozmawiając z pracownikiem Energi przez telefon (tBOK, godz. 8-20; dłuższe oczekiwanie najprawdopodobniej wiąże się z dzwonieniem w godzinach szczytu), poprzez indywidualne konto przez internet (platforma eBOK), czy na urządzeniach mobilnych (mBOK). Podpisanie umowy, jak zapewnia Jakub Dusza, nie wymaga podróży do Koszalina, bo jej przygotowanie można załatwić telefonicznie, a dokument w ciągu kilku dni przywiezie i odbierze bezpłatny dla klienta kurier. Przypadki naszych Czytelników przeanalizowano i nie potwierdzono, by było tak źle, choć w maju faktycznie interesantów mogło być więcej. Czytamy też, że "W Koszalinie z reguły czynne są 4-5 stanowisk obsługi, a średni czas oczekiwania na obsługę zajmuje od 10 do 50 minut."

- O tym, że umowę może mi przywieźć kurier nie powiedział mi nikt - komentuje odpowiedź Lucyna Jasek. - Zresztą nie ma usług za darmo. I tak to my, klienci, w ogólnym rozrachunku poniesiemy koszty tych rzekomo darmowych przesyłek.

- Naprawdę znam problem. Próbujcie i wy coś zrobić w tej sprawie - powiedział "Głosowi" prezydent Janusz Gromek. - Podpisze się pod każdym apelem w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!