Zespół założony został w 2000 roku przez Michała Lewoczko i Zbigniewa Polechońskiego. Oni grają w nim do dziś. Wielu muzyków przewinęło się przez niego. Dzisiaj w sumie jest ich siedmiu. Dwóch gra na klarnetach, dwóch na skrzypcach i po jednym na akordeonie, cymbałach i kontrabasie.
- Jest to kapela typowo rzeszowska - mówi Michał Lewoczko. - Na dożynki wytypował nas Zachodniopomorski Urząd Marszałkowski w Szczecinie. Znają nas tam, bo wcześniej występowaliśmy w Szczecinie, na przeglądzie w Międzyzdrojach, Łobzie, Wałczu.
W woj. zachodniopomorskim zdobyliśmy wszystko, co jest możliwe, co kapela może zdobyć. Graliśmy też w Bydgoszczy, Szprotawie, na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku, na Przeglądzie Piosenki Myśliwskiej w Kartuzach i w wielu innych miejscach. A teraz jeszcze na dożynkach prezydenckich.
Na dożynki do Spały pojechał cały zespół, siedem osób. Grali przez dwa dni. Najpierw w sobotę od rana "ogrywali wieniec". Był to wieniec z Krzemienia w gminie Dobrzany, który wygrał konkurs wojewódzki na wieniec dożynkowy w Barzkowicach.
- Najpiękniejsze wieńce ze wszystkich województw były ułożone na specjalnym podeście, tak, aby każdy mógł je obejrzeć - opowiada Michał Lewoczko. - Przy każdym grał czy śpiewał zespół. To oceniała komisja. Przy naszej pomocy nasz wieniec zachodniopomorski zdobył piąte miejsce w kraju. Otrzymał więc nagrodę od prezydenta.
Każde województwo miało też swoje stoisko promocyjne. Na tym z woj. zachodniopomorskiego było mnóstwo specjałów - miodów, najróżniejszych przetworów z ryb, mięs, owoców i warzyw.
- Mnie najbardziej zapadł w pamięć sok i konfitury z dyni - opowiada pan Michał. - Były wspaniałe. Nigdy bym nie zgadł, że coś fantastycznego można zrobić z tego warzywa. W niedzielę musieliśmy przyjść dwie godziny wcześniej, bo wiadomo, BOR-owiki musiały wszystko sprawdzić i potem osobno każdego z obecnych, nas też i nasze instrumenty. Kontrole przeszliśmy gładko.
Kiedy przyjechał pan prezydent z żoną i całą świtą, rozpoczęła się msza. Po mszy korowód z kościółka przeszedł na przepiękny stadion. My szliśmy z naszym wieńcem. Mieliśmy grać, ale ponieważ był bardzo ciężki, to na zmianę część kapeli grała, a część pomagała go nieść.
Wszystkie zespoły prezentowały się na scenie w Spale. "Swaty" na końcu, bo obowiązywała kolejność alfabetyczna, a w woj. zachodniopomorskie zawsze wtedy wypada ostatnie. Mieli grać 20 minut, a grali godzinę i ludzie nie chcieli ich wypuścić. Wreszcie organizatorzy powiedzieli, aby zeszli ze sceny. Grali więc obok sceny przez kolejną godzinę. Ludzi było mnóstwo, piękna pogoda.
- Po części oficjalnej, wręczeniu chleba prezydentowi przez starostów, cała świta zwiedzała stoiska promocyjne. "Swatom" nie udało się zamienić ani słowa z prezydentem Komorowskim. Za to zatrzymał się przy nich minister rolnictwa Marek Sawicki i z nim rozmawiali nawet dosyć długo.
- Wytłumaczyłem panu ministrowi, że na Pomorzu mieszkają ludzie pochodzący z różnych stron, a ja urodziłem się w okolicach Jarosławia - twierdzi pan Michał. - W 1967 roku przyjechałem do Koszalina do szkoły średniej, bo tu wcześniej przeniósł się mój brat. Potem tu ukończyłem studia i założyłem rodzinę. Tu zostałem. Kultura ze stron rodzinnych - z Krosna, Jasła, Jarosławia jest mi bardzo bliska.
Panowie z kapeli twierdzą zgodnie, że nie żałują, iż pojechali do Spały, ponad 500 kilometrów w jedną stronę. Spotkali tam zespoły z całej Polski, zobaczyli przepiękne wieńce dożynkowe.
Dla nich wszystkie były wspaniałe. Jeden robi się dwa miesiące, bo przygotowanie ozdób z groszków, ziarenek, kłosów, kwiatów itd. tyle zajmuje. Wymaga to niesłychanej precyzji i dużo czasu, ale efekt jest zadziwiający.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?